Artykuły

Skąpiec epoki "korpo"

"Skąpiec" w reż. Eweliny Marciniak w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Jarosław Jakubowski w Expressie Bydgoskim.

Molier przepisany, czyli komedia do śmiechu i do zastanowienia

W czwartek w Teatrze Polskim w Bydgoszczy zobaczyliśmy premierę "Skąpca" Michała Buszewicza na motywach dramatu Moliera.

Tak, nie pomylili się Państwo. To nie był tekst Moliera, tylko Michała Buszewicza, 27-letniego dramaturga pracującego z reżyserką młodego pokolenia Eweliną Marciniak. W przedpremierowych wypowiedziach podkreślali, że "Skąpiec" Moliera posłużył im za kanwę. Tekst został napisany na nowo, a z oryginału pozostały postaci i zarys fabuły. Najważniejszy dla realizatorów był temat komedii - skąpstwo i pieniądze. Przeniesione z francuskiego baroku w czasy współczesne, czasy wilczego kapitalizmu, gdzie życiem człowieka rządzi korporacja.

Mamy więc tytułowego skąpca Harpagona (w tej roli dawno nie widziany Mirosław Guzowski) oraz jego córkę Elizę (Julia Wyszyńska). U Moliera Eliza kocha się w biednym Walerym (Piotr Stramowski). W bydgoskim spektaklu młodzi kopulują na potęgę, a jedynym powodem, dla którego Walery trzyma się Elizy, są pieniądze Harpagona. Z kolei syn skąpca Kleant (Maciej Pesta) marzy o małżeństwie z niezbyt bogatą Marianną (Joanna Drozda). Tu też pieniądze, a raczej ich brak jest w centrum uwagi.

Ciekawym zabiegiem okazały się scenograficzne i kostiumograficzne nawiązania do baroku. Przestrzeń sceniczną zaaranżowano na dużej scenie TPB. Zapełniono ją kołdrami, poduszkami, gąbkami i watoliną. Przestrzeń zamyka wyłożona kwiecistą tapetą ściana z "balkonem", na którym wylegiwali się bogaty Anzelm (Marian Jaskulski) i swatka Frozyna (Małgorzata Witkowska). Jest też symbolicznie zarysowane mieszkanie Harpagona - rower treningowy połączony z generatorem prądu. Na rowerku przez większość spektaklu pedałował sługa Harpagona - Strzałka (Marcin Zawodziński). Gdy tylko przestawał, światła gasły, co mogło symbolizować przekonanie twórców o tym, że świat kapitalizmu opiera się na wyzysku.

Kostiumy aktorów symbolizowały ich pozycję. Przysłowiowi "golcy" - Kleant i Walery - mieli na sobie tylko koronkowe majtki (nie licząc barokowych peruk). Eliza i Marianna były równie skąpo ubrane, a Marianna - wyswatana na żonę Harpagona stanęła w pewnym momencie całkiem naga. Jak towar. Tylko Harpagon i Anzelm mieli na sobie kompletne stroje.

Muzyka dobrze współgrała z akcją sceniczną. Nie brakło w niej żartobliwych nawiązań do baroku.

Dramat Moliera obfituje w zwroty akcji. W bydgoskiej inscenizacji zostały one wzięte w gruby cudzysłów. Reżyserka i dramaturg bawią się konwencją. Komedia momentami przechodzi w ostrą farsę, jakby wszystko odbywało się w czasie jakiejś nieprzytomnej imprezy. Niestety momentami siada dramaturgia przedstawienia, choć widzowie są zmuszani do zachowywania czujności poprzez wciąganie ich w interakcję z aktorami. Ci nie zawiedli, choć narzucona im konwencja nie dawała niestety wielu okazji do rozwijania środków aktorskich.

Szkoda, że twórcy nie zaufali tekstowi Moliera. Barokowy kwietyzm języka mógłby interesująco zabrzmieć we współczesnym entourage'u, dodać mu posmaku sztuczności. Bo przecież sztuczna jest ta rzeczywistość, która próbuje nam wmówić, że miarą naszej wartości jest zdolność kredytowa. Najważniejsza jest miłość. To ona ostatecznie wygrywa z pieniądzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji