Artykuły

Warszawa. Monika Krzywkowska zagra Raniewską

Zachwyciła widzów w spektaklu "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku", gdzie gra i mężczyznę fajtłapę, i zrozpaczoną damę. Teraz Monika Krzywkowska przygotowuje się do kolejnego wyzwania - w "Wiśniowym sadzie" będzie Raniewską.

Przez 12 lat była związana w Teatrem Współczesnym, największe role zagrała tam w spektaklach Agnieszki Glińskiej: "Imieniu", "Sztuce bez tytułu", "Moralności pani Dulskiej". Teraz możemy oglądać ją w Teatrze Studio, gdzie kontynuuje pracę z Agnieszką Glińską. Występuje m.in. w przedstawieniu "Dwoje biednych Rumunów..." według sztuki Doroty Masłowskiej. 16 grudnia premiera "Wiśniowego sadu" Czechowa.

Rozmowa z Moniką Krzywkowską

Izabela Szymańska: Przeczytałam w ankiecie na stronie Teatru Studio, że pani ulubioną aktorką jest Meryl Streep. Dlaczego?

Monika Krzywkowska: Na pierwszy rzut oka jej uroda, temperament, głos wydają się niepozorne. Ale role, w które się wciela, mienią się wieloma barwami.

Jest niewiarygodnie utalentowana, poruszająca, odważna. Bardzo mi się podobała w "Żelaznej Damie", ale podziwiam każdą z jej ról. Ma tę wspaniałą zdolność zabierania widza w inną rzeczywistość, umiejętność przecharakteryzowania się zewnętrznego i przebudowania się wewnętrznie. Myślę, że o to chodzi w tym zawodzie. Bardzo mnie pociąga ta aktorska elastyczność.

Pani udały się takie przemiany w spektaklu "Dwoje biednych Rumunów...": kierowca, który padł ofiarą napaści, zdradzona kobieta czy znudzona barmanka w przydrożnym barze. Byłam pod wrażeniem, jak szybko jest pani w stanie przejść z jednej postaci w drugą i jak głęboka jest to przemiana.

- Wiele rzeczy robimy "na pstryk". Jako aktorzy mamy taką łatwość. Gdy pracowaliśmy nad tym spektaklem, najwięcej czasu zajęło nam konstruowanie psychiki bohaterów. Ja chciałam, żeby kierowca był prawdziwy w takim sensie, że i śmieszny, i smutny, trochę denerwujący, ale też budzący współczucie, taki, który jako dziecko był klasową ofiarą - nieprzypadkowo z całej stacji benzynowej tylko jemu Rumuni wleźli do samochodu. Dołożyłam mu wadliwe R - pierdołowate troszeczkę.

A doświadczenie kobiety dojrzałej, którą mąż wymienia na młodszą, jest znane: sto filmów na ten temat powstało. Temat rozczarowania, niezgody na przemijanie - coraz częściej się z nim mierzę na scenie i w życiu. W budowaniu roli ważna jest kwestia wyobraźni i naszej intuicji. Często nieco przerysowujemy pewne cechy granych postaci. Widzę, że publiczność docenia tę odwagę, a przy tym bawi się i wzrusza. I o to właśnie chodzi. Kiedy czuję, że to się powiodło, jest pełna satysfakcja!

Spektakl nie jest długi, trwa półtorej godziny, ale jest wysiłkowy, aktorski WF. Jeśli gramy trzy razy w tygodniu, rozgrzeszam się z nieuprawiania sportu.Ostatnie lata przyniosły pani duże i zaskakujące propozycje - zazwyczaj Dulską z "Moralności pani Dulskiej" czy Raniewską z "Wiśniowego sadu" grają dojrzałe aktorki. Czemu to odmładzanie postaci służyło?

- Pewnie lepiej na to pytanie odpowiedziałaby reżyserka, ale myślę, że chodzi o rodzaj uaktualnienia. Przybliżenia widzom ludzi, których gramy, zajrzenia im w serca. "Moralność pani Dulskiej" uchodziła za ramotę, Agnieszka podjęła się rozszyfrowania, na czym polegał dramat tej rodziny, co się tam działo.

Ze szkoły pamiętam Dulską kołtunkę. Agnieszka chciała pokazać jej drugą stronę - matki, która kocha dzieci i chce dla nich jak najlepiej, ma dobre intencje. Dulska to nie jest kocmołuch. Dba o swój wygląd, o dom i chce, żeby jej dzieci wyszły na ludzi za wszelką cenę. A przy okazji na nic nie starcza jej czasu, bo chce mieć pełną kontrolę, wszystko jest na jej głowie. Pośpiech, pośpiech, pośpiech, wyznaczający zresztą rytm całego spektaklu.

A kim jest Raniewska, pani bohaterka w "Wiśniowym sadzie"?

- Agnieszka Glińska nazywa ją potworem. Jest 40-50-latką, która zatrzymała się emocjonalnie na etapie nastoltki. Jest niestabilna emocjonalnie. Ona i jej brat to para wiecznych dzieci. Nie radzą sobie z rzeczywistością, odpychają od siebie wszystkie trudne sprawy. W związku z tym tytułowy wiśniowy sad popada w coraz większą ruinę, chociaż jest sto pomysłów, co zrobić, by go ocalić.

To też wiecznie rozdrapana rana miłosna.

- Wszystko jest u niej nie tak. Mężczyźni - najgorsi z możliwych. Za co by się nie wzięła, kończy się tragedią. Przy czym to nie ona jest winna. "Za co mnie to spotyka?" - mówi o sobie...

Takich ludzi się zapamiętuje. Nigdy nie mam jednej osoby gotowej do ściągnięcia. Ale podobnie jak z kierowcą w "Rumunach...", obserwuję pilnie, przypominają mi się różne życiowe sytuacje. Podglądam i odkładam w sobie w lekkiej panice, że tak mało czasu do premiery (śmiech ).

Po studich pracowała pani w Kaliszu, potem w Teatrze Współczesnym przez 12 lat, a teraz w Teatrze Studio. Co dla pani znaczą te teatry i zmiany?

- Kalisz to było wygnanie. Po szkole nie mogłam znaleźć zatrudnienia. Wszystkie teatry były pełne. Myślałam, że rozstanę się z zawodem. Może pójdę na studia dziennikarskie? Zostanę prezenterką? Ale było mi żal. I pojawiła się propozycja castingu w Kaliszu do "Romea i Julii". Zostałam tam na bardzo bogate półtora sezonu. Premiera za premierą, spektakle dla dorosłych, bajki dla dzieci. Zawodowo spełnienie, ale życiowo porażka. Czułam, że jestem na wygnaniu. W Warszawie była moja rodzina, dom, ukochany, przyjaciele, a do Kalisza cztery i pół godziny. Do Współczesnego ściągnął mnie mój śp. profesor Zbigniew Zapasiewicz. To było zastępstwo z łapanki. Wszystkie młode koleżanki były wtedy w ciąży. I tak już zostałam. Współczesny był dla mnie dobrym okresem - osadzenia w zawodzie, nabrania pewności. Zaczęłam wtedy grać w spektaklach Agnieszki Glińskiej. Kiedy usłyszałam, że będzie miała swój teatr, to pomyślałam, że już nie pogram. Ale szczęśliwie zbierała nowy skład. W Studiu mam drugą młodość. Nowi koledzy, nowy teatr, nowy etap.

Agnieszka Glińska w Gazeta Cafe

Zapraszamy na spotkanie z Agnieszką Glińską, dyrektorką Teatru Studio i reżyserką "Wiśniowego sadu". Środa, 4 grudnia, godz. 18, Gazeta Cafe, Czerska 8/10. Wstęp wolny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji