Artykuły

Teczka księdza

Sztuka operowa liczy bez mała cztery stulecia, więc 30 lat to w jej dziejach niewiele. Tyle właśnie minęło od napisania przez Krzysztofa Pendereckiego pierwszej opery. Ale można powiedzieć, że przetrwała już ona próbę czasu, bo "Diabły z Loudun" oglądane w 1998 r. w Poznaniu są nadal aktualne, prowokują, intrygują, niektórych zaś wręcz gorszą i obrażają.

To również najczęściej wystawiana opera Pendereckiego. I trudno się temu dziwić. Kompozytor stworzył dzieło odważnie przełamujące tradycje gatunku. Klarowną konstrukcję "Diabłów z Loudun" łatwiej zresztą dostrzec dzisiaj niż 30 lat temu, ponieważ już spowszedniały rozwiązania dźwiękowe zastosowane przez kompozytora, w latach 60. będące spuścizną ówczesnej awangardy. Dziś widać, jak precyzyjny scenariusz teatralny stworzył Penderecki. Oszczędny akompaniament orkiestrowy służy budowaniu napięcia i eksponowaniu tekstu, dopiero w finale muzyka zaczyna dominować. Świetnie napisane partie chóralne tworzą nastrój, a umiejętne różnicowanie słowa mówionego i śpiewanego służy charakteryzowaniu postaci i prowadzeniu akcji.

W 1969 r. po stuttgarckiej inscenizacji "Diabłów z Loudun" kompozytora oskarżano o obrażanie uczuć religijnych. W Poznaniu także nie zabrakło tych, którzy trzasnęli drzwiami, gdy w widzeniach Matki Joanny przystojny ksiądz kusił ją nagim ciałem. Tak naprawdę jednak utwór Pendereckiego nie jest opowieścią o zaślepieniu religijnym, opętaniu i egzorcyzmach. Kiedy do Loudun, gdzie zakonnice opętał szatan, przyjeżdżają wysłannicy ze stolicy, gubernator miasta wypowiada znamienne zdanie: ilekroć zaczynamy mówić o odrodzeniu narodowym, w Paryżu ktoś sięga po władzę absolutną. Ten mechanizm polityczny jest wciąż aktualny. Loudun musi przegrać, bo przeszkadza w realizacji ważniejszych planów władzy. I przegrać musi ksiądz Grandier, bo opowiedział się po niewłaściwej stronie. Oskarżenie go o konszachty z diabłem jest tylko pretekstem, w dzisiejszych czasach w teczce księdza Grandier znalazłby się zapewne jakiś dowód na współpracę z czysto ziemskimi, niewłaściwymi służbami.

Poznański spektakl ma niezwykły klimat i rzadko osiąganą dramaturgiczną spójność. Reżyser Marek Weiss-Grześiński, który 8 lat temu inscenizując "Diabły z Loudun" w Łodzi nie mógł sobie poradzić z nieustanną zmiennością akcji, tu zastosował zabieg radykalny: wszystkie sceny I i II aktu rozegrał we wnętrzu kościoła, dodając kilka udanych własnych pomysłów inscenizacyjnych (np. próba ognia, którą sam zadaje sobie Grandier). Akcja jest niezwykle klarowna, toczy się wartko, motywacje działań postaci są jasno określone. Czasami jedynie można odnieść wrażenie, iż reżysera powstrzymuje autocenzura i scenę opętania zakonnic (chyba najsłabszą w spektaklu) przedstawia nader nobliwie.

Bohaterem tego spektaklu jest Urban Grandier w sugestywnej interpretacji Jerzego Mechlińskiego, ksiądz o nieciekawym z pozoru charakterze, którego w w sytuacji ekstremalnej stać na heroizm i obronę swej godności. Zabrakło, niestety, Matki Joanny. Ewa Iżykowska jest nazbyt bezbarwna, mało dramatyczna, a przede wszystkim bez siły wokalnej, więc wtapia się w tło. A bohaterowie drugiego planu są nakreśleni bardzo wyraziście - Marian Kępczyński (ojciec Barre), Wojciech Maciejowski (Adam), Andrzej Ogórkiewicz (Mannoury), a przede wszystkim Agnieszka Dondajewska w świetnie zaśpiewanej, trudnej partii Philippe, kochanki księdza. Bogactwo planów poznańskiego przedstawienia to również w ogromnej mierze zasługa Andrzeja Straszyńskiego, który z ogromnym skupieniem prowadził orkiestrę i solistów. W finale wykonawcy wyprowadzają widzów na plac przed teatrem, by pod czujnym okiem miejskich strażaków na prawdziwym stosie dokonać spalenia heretyka Grandiera. Na premierze tę ceremonię z życzliwością oglądał Krzysztof Penderecki, starając się nie dostrzegać, że ten pomysł odsuwa na dalszy plan jego muzykę odtwarzaną z głośników. To wszakże jest cena kompromisu, na jaki kompozytor musi przystać, gdy sam decyduje się walczyć z tradycją. Każdy inny rodzaj teatralnej śmierci bohatera tego przedstawienia byłby po prostu kolejnym zwycięstwem operowej konwencji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji