Artykuły

Dom z klepsydrą, zakład pogrzebowy i McDonald

"Nieskończona historia" w reż. Marii Żynel w Akaemii Teatralnej. Pisze Monika Kosz-Koszewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Jedna kamienica, a w niej cały przegląd ludzkich typów. Codzienne rytuały, lęki, pośpiech, krótkie spięcia z innymi ludźmi - to wszystko zakłóca śmierć sąsiadki. Zakłóca i w pewien sposób porządkuje. "Nieskończoną historię" - spektakl według tekstu Artura Pałygi pokazują w Akademii Teatralnej świeżo upieczeni dyplomanci.

W tym tygodniu miała miejsce obrona dyplomu przez młodych aktorów, przez kolejne dni można oglądać pierwsze w tym roku akademickim przedstawienie przygotowane w szkolnym teatrze. Wybrać się zdecydowanie warto, choć trzeba się nastawić na skupienie przez 2,5 godziny. Jest tu wiele mocnych scen, choć materiał nie daje szansy na to, by każda postać zaistniała równie wyraziście.

Na warsztat został wzięty bardzo aktualny, bo napisany w 2009 roku tekst Artura Pałygi, za reżyserię zaś odpowiada Maria Żynel. "Nieskończona historia" zdobyła na konkursie nagrodę dziennikarzy i publiczności, była publikowana w "Dialogu", ale dopiero w ubiegłym roku po raz pierwszy została wystawiona na scenie. "Nieskończona historia.Oratorium na 30 postaci, chór, orkiestrę i sukę Azę", jak zdradza pełna nazwa spektaklu, ma formułę dość nietypową, bo oratoryjną. Jednak w tym akurat przypadku to widowisko bez orkiestry, zastępują ją doskonale szumy, szepty, chrapanie, kasłanie i inne dźwięki codzienności, słowem - rytm życia. W końcowej zresztą scenie spektaklu aktorzy wygrywają ten puls butelkami po piwie, lekarskim stetoskopem, czytaną gazetą i innymi rekwizytami. To miotanie się wśród przedmiotów, przypomina mocno twórczość Mirona Białoszewskiego.

Dom zły

Cały wszechświat skupił się tu jak w soczewce w jednym miejscu - kamienicy czy bloku. Wszystko zaczyna się od symfonii chrapania. Pierwsza w tym domu budzą się starowinki, Wiktoria Dworniczek i Aniela Dąbek, których samotność wypełnia jedynie dźwięk radia - w domyśle Maryja - które gra w kółko nawet kuchni i łazience. Młode aktorki - w skafandrach starości doskonale wcielają się w role pobożnych babć, które z opuchniętymi nogami codziennie drepczą do kościoła. Kiedy Aniela Dąbek wyprowadza swoją sukę Azę, za każdym razem zagląda do sąsiadki. Budzi się też reszta domowników, robią pompki, kanapki, szykują się do pracy, opowiadają swoje absurdalne sny.

Jednak pewnego dnia pani Wiktoria nie pojawia się w kościele. Proza życia i śmierci, szła do ubikacji i się przewróciła. Niczym w Drodze Krzyżowej - stacja pierwsza, upada koło lustra. Tu następuje bardzo udana scena śmierci z zupełnie innej perspektywy - upiornie ubrane postaci rozbierają Wiktorię z kostiumu starczego ciała, znów staje się ona młodą dziewczyną. Zamiast stypy, jest upojna impreza z balonami i urodzinowymi piszczałkami. Wiązanki pogrzebowe wręczane są niczym kwiaty. Wiktoria odśpiewuje arię swego życia, że ziemniaki były drogie, a chleb za Gomułki kosztował 3 zł.

W każdej kolejnej scenie młoda Wiktoria niczym dobry anioł towarzyszy postaciom, autor tekstu przyznaje się tu do inspiracji "Niebem nad Berlinem" Wima Wendersa. Sąsiedzi zaś różnie reagują na śmierć staruszki.

Śmierć kołem napędowym

30-letni Adam, kierowca karetki, zaczyna wypatrywać aniołów i szukać znaków we fragmentach Pisma Świętego, bo nie za bardzo układa mu się z żoną lekarką, która pragnie dziecka. Anna rozkłada śmierć na części pierwsze, podaje jej medyczną definicję, wydaje akty zgonu, ale nie potrafi wydać na świat nowego życia, wkłada więc poduszkę pod sukienkę.

Sąsiad inżynier, który uczy w technikum, a przynosił staruszce zakupy, dziwnym trafem zbacza do antykwariatu. A tam za całe 19 złotych nabywa "Epos o Gilgameszu" i zaczyna obsesyjnie czytać historię wyrytą 5 tysięcy lat temu na kamieniu.

Równie zabiegani, co nabuzowani Anka i Paweł i wybierają się do babci Anieli, ale gdy widzą karetkę pod domem, obawiają się, że to ona nie żyje i przez chwilę myślą nawet, by odjechać. Gdy okazuje się, że to sąsiadka, "odbębniają" wizytę, niewiele interesując się tym, co chce powiedzieć babcia. Jest też chłopak, którego życie porządkuje system - wyliczanie produktów w hipermarketach, dziewczyna, która pracę McDonaldzie zamienia na pracę w domu pogrzebowym Krupa. "Pogrzeb to nie sprawa trupa, nie martw się, są państwo Krupa" - mówi maksyma tego przybytku, który oferuje usługę na najlepszym poziomie". Pan Krupa jest tu chyba najbardziej wyrazistą postacią w całej tej ludzkiej masie, a swój zawód po prostu kocha. Jego neurotyczna żona porzuciła zaś cały entuzjazm dla pracy i męża, łyka proszki i cierpi na bezsenność. Wśród pojawiających się postaci jest też młody ksiądz i zakochana w nim infantylną miłością nastolatka.

W jednej z ostatnich scen, w której młoda dziewczyna wylewa wszystkie swe lęki dotyczące macierzyństwa, duch Wiktorii wyjmuje z jej brzucha dziecko, przytula je, a przyszła mama się uspokaja. Tak symbolicznie jedno życie zastępuje drugie.

Kolejne spektakle: 6, 10, 11, 12, 13 grudnia - godz. 19, 14 grudnia - godz. 18, wstęp wolny

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji