Artykuły

Serdeczny w cudzysłowie. Molestowany - bez

"Serdeczny" w reż. Aleksandry Jakubczak w ramach OFF: Prezentacji/Premier w Teatrze Ósmego Dnia w Poznaniu. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Tragikomedia o kościelnej pedofilii i... niespełnionych hipsterach z wyżu demograficznego. W Teatrze Ósmego Dnia udany debiut Aleksandry Jakubczak, studentki warszawskiej reżyserii. Poznajcie "Serdecznego".

Sztuka Krzysztofa Szekalskiego zaczyna się od opowieści młodego aktora, który do stolicy przyjechał ze wsi na Białostocczyźnie. Dalekiej, bo "Białostocczyzna zawsze jest daleka". Kariera artystyczna jednak mu nie idzie, z życiem erotycznym też jakby nie całkiem w porządku. Wszystko podane w luźnym wprowadzeniu, w konwencji z pogranicza teatru i stand-up comedy.

Historia trochę pokoleniowa, trochę warszawska - o wszystkich tych dziwnych ludziach, którzy może żywią się zupkami w proszku , ale na iPhone'a i piwo w modnej knajpie jakoś im starcza. Ich główny problem to niemożność realizowania "projektów" (słowo klucz). Nie mieszczą się w systemie instytucji kultury; gonią za kolejnymi grantami. Na szczęście Szekalski nie serwuje nam seansu użalania się nad sobą - nie pyta też o nadprodukcję inteligencji twórczej. Kreśli za to groteskową paralelę z "Głodem" Knuta Hamsuna.

Warszawska anegdota przeplata się z powrotami demonów przeszłości. "Serdeczny", jak nazywał go jeden z lepkich protektorów, przygodę z wystąpieniami publicznymi zaczynał, czytając lekcję podczas mszy w rodzinnej miejscowości. Na zdolnego ministranta zwrócił uwagę zaprzyjaźniony z proboszczem Ważny Pan z Warszawy. Podczas korepetycji przygotowujących do wymarzonej szkoły teatralnej "Serdeczny" staje się ofiarą molestowania. Zaznał go już wcześniej - na plebanii.

Opowieści z wczesnej młodości składają się na pejzaż zdegradowanej miejscowości, gdzie kościół ostał się jako jedyny ośrodek życia społecznego. A także skarbnica prestiżu - rodzice bohatera udają, że nic się nie dzieje, bo bliski kontakt z księdzem to powód do dumy i przepustka do lepszego świata.

Choć obrońcom teatru spraw uniwersalnych i odwiecznych temat wyda się pewnie gazetowy, to rezultat leży daleko od tabloidu. Minimalistyczna inscenizacja, zmysł ironii, a przede wszystkim świetne aktorstwo bronią "Serdecznego" przed kiczem, ckliwością, patosem. Forma przedstawienia jest oszczędna i precyzyjna. Widz wchodzi w rytm kolejnych monologów-retrospekcji; więcej postaci naraz Jakubczak uruchamia tylko od czasu do czasu. "Serdeczny" to spektakl na troje solistów sprowadzonych przez reżyserkę do Poznania.

Od Dobromira Dymeckiego (na co dzień w Teatrze Narodowym w Warszawie) sztuki monologu mógłby uczyć się niejeden kolega. Katarzyna Gorajska jest wulkanem charyzmy, Sebastian Stankiewicz w sarkastycznym intro świetnie łapie kontakt z publicznością.

Jest i drugi biegun gry - newralgiczne relacje ofiary sprzed lat. Te z kolei wyreżyserowane są boleśnie sprawozdawczo, bez epatowania tanią psychologią, ale i bez ogródek. To tylko dwie sceny - ale kulminacyjne.

"Kto napisał takie bzdury!" - oburza się mężczyzna opuszczający widownię. Słowa o zmowie milczenia kościelnych i kulturalnych elit brzmią szczególnie mocno w Poznaniu. Tutaj, jak niedawno pisał Marcin Kącki, 20 lat temu rada miejska debatowała o aferze pedofilskiej w chórze chłopięcym Polskie Słowiki. Za zamkniętymi drzwiami. Obrady utajniła, porzucając sprawę. Teatr sprawy nie odpuszcza. Na szczęście.

Krzysztof Szekalski, "Serdeczny". Reżyseria: Aleksandra Jakubczak. Scenografia: Martyna Kander. Premiera 29 listopada, Teatr Ósmego Dnia w Poznaniu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji