Artykuły

Interno na półmetku. Widz nie czuje się bezpiecznie

VI Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia w Krakowie. Pisze Gabriela Cagiel w Gazecie Wyborczej - Kraków.

O tym, że sprawiedliwość nie istnieje, nie ma zbrodni małych i dużych, że nikogo nie interesuje już głos ofiary i że wcale nie oswoiliśmy śmierci - mogli przekonać się do tej pory widzowie konkursowych spektakli Boskiej Komedii.

Mamy półmetek Boskiej Komedii, której daleko do niewinności. Przyjrzyjmy się temu, co dzieje się w piekielnym kręgu (Interno), w którym oglądamy najgorętsze spektakle ostatniego sezonu. Stawką jest nagroda Boskiego Komedianta, przyznawana przez międzynarodowe Jury.

Konkurs rozpoczął autorski spektakl Agaty Dudy-Gracz "Ja, Piotr Riviere, skórom już zaszlachtował..." Teatru Muzycznego "Capitol". Choć tematem wyjściowym spektaklu jest opowieść o zbrodni, której dokonał w 1835 roku francuski młodzieniec, to właściwie opowiada o niemożliwości sprawiedliwości. Widzowie wprowadzani przez aktorów na salę sądową zasiadają w ławie przysięgłych, na cmentarzu, pośród opinii publicznej, wśród wiernych, są świadkami oskarżenia, obywatelami gminy, lekarzami i podejrzanymi. Aktorzy odgrywają zbrodnię, przedstawiają różne wersje zdarzeń, ale kolejne wersje, które widz obserwuje, przestają być historią zbrodni, a stają się opowieścią o ich życiu. Próbą zrozumienia niezrozumiałego świata, wreszcie niemal wykrzyczeniem niemożności sprawiedliwości. I tak przeplatająca się emocjonalność, cielesność i seksualność z nurtem trudności codziennego życia splata się z oskarżeniami nie zbrodniarza, ale ludzkości, powierzchownej religijności, Kościoła, bestialstwa i niezrozumiałych zasad, które rządzą światem. Widz obserwuje niesamowity świat, który Duda-Gracz tworzy wspólnie z niezwykle zaangażowanym zespołem, wykorzystując jak zwykle przemyślaną scenografię, ruch sceniczny, muzykę oraz światło. Po blisko czterogodzinnej opowieści aktorzy krążą po scenie i zaczynają bić brawo publiczności. "Jesus Christ!" - wyrywa się jednemu z zagranicznych gości, który orientuje się, że tak właśnie kończy się ta opowieść. Robi wrażenie.

Kolejne pytania postawił przed widzami "Nietoperz", którego wyreżyserował Kornel Mundruczó z zespołem TR Warszawa na podstawie operetki "Zemsta nietoperza" Johanna Straussa (syna). Akcja toczy się w klinice śmierci. Tuż przed zamknięciem placówki, w sylwestra trafia tam wydawałoby się ostatni pacjent wraz z żoną i córką. Spektakl szydzi z cynizmu, którym otaczają się bohaterowie - zarówno klienci, jak i obsługa pensjonatu. Mundruczó tworzy coś w rodzaju tragifarsy o eutanazji, choć porusza przy tym moralne dylematy. Czy można pomóc umrzeć osobie wyłącznie ze względu na to, że takie jest jej życzenie? Do kogo należy decyzja o śmierci? Co może być odpowiednią przesłanką? I jak łatwo ją przekręcić? Wśród mocnych dźwięków i koncertowych brzmień nie znikają zwykłe codzienne problemy czy poszukiwanie bliskości z drugim człowiekiem - czy to emocjonalnej czy fizycznej. Rzadziej występującej razem... Przewrotne zakończenie, dynamiczny przebieg akcji, groteskowy klimat sprawiają, że sztuka wciąga widza w ten pokręcony świat.

"Chopin bez fortepianu" w reżyserii Michała Zadary to projekt na pograniczu spektaklu i koncertu. Widzowie, wchodząc na widownię, mają poczucie, że znajdują się na sali koncertowej. Orkiestra już czeka (występuje Sinfonietta Cracovia), po chwili wchodzą solistka i dyrygent. To jednak, co odbiega od normy, to rola solistki (Barbara Wysocka), która w swoim monologu, odtwarzając precyzyjnie partyturę muzyczną, tworzy rodzaj zamiennika dla fortepianu. Ten nietypowy performance zawiera w sobie strzępy opowieści Chopina, jego listów, ale też fragmenty wywiadów przeprowadzonych z pianistami i muzykologami, które rzucają inne światło na słynne koncerty fortepianowe: e-moll i f-moll. Eksperyment na pewno nietypowy, ale czy poruszający?

W "Podróż zimową" wyprawiła się z kolei Maja Kleczewska z aktorami z Teatru Powszechnego w Łodzi i Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Kleczewska po raz kolejny sięgnęła po tekst Elfriede Jelinek, który tym razem - jak twierdzi sama dramatopisarka - zagląda pod powłokę śmierci. Kleczewska pochyla się nad ofiarą, której nikt nie chce słyszeć, i katem, nad rodzinnymi sekretami skrywanymi głęboko w piwnicy, do której dochodzi tylko uderzający łomot wentylatora. Aktorzy szarpią się z paskudnymi ranami, które zadają też widowni. W "Podróży zimowej" scenę otulają białe zasłony, za którymi widzowie obserwują niewyraźne sylwetki, czy lustra, w których odbija się projektor i akcja. W pewnym momencie zasłony się odsuwają, a widownia zmuszona jest przyglądać się też sobie wzajemnie. Nie tylko ten moment, ale też surrealistyczne sceny zapadają w pamięci. Po spektaklu pojawiły się głosy, że rozdrapuje on rany, albo przeciwnie, że leczy. Nie wiem, czy faktycznie ma takie właściwości. Na pewno odbiera widzowi poczucie komfortu.

Jak na razie w trakcie Inferno sporo mamy styczności ze zbrodnią. Agata Duda-Gracz podczas spotkania z cyklu "Sceny Dantejskie" powiedziała: "Nie ma zbrodniarzy wielkich i małych. Zbrodnia jest ekstremum. A wydaje mi się, że teatr to takie miejsce, w którym badamy ekstrema". Potwierdzaj ą to spektakle, które mogliśmy do tej pory oglądać. Przed nami wciąż w konkursie : "Morrison/Smiercisyn" Pawła Passiniego, "Caryca Katarzyna" Wiktora Rubina, "Amatorki" Eweliny Marciniak, "Na Boga!" Marcina Libera, "Do Damaszku" Jana Klaty, "Courtney Love" Moniki Strzępki i "Kabaret Warszawski" Krzysztofa Warlikowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji