Artykuły

Nieustające wakacje

Świątek po raz kolejny mierzy się z porządkiem symbolicznym, na którym ufundowaliśmy naszą "zachodnią cywilizację" - o spektaklu "Smutek tropików" w reż. Pawła Świątka z Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.

VI Międzynarodowy Festiwal Boska Komedia zainaugurowała prapremiera spektaklu "Smutek tropików" według Mateusza Pakuły w reżyserii Pawła Świątka z Teatru Łaźnia Nowa. I był to, jak sądzę, dobry początek. Błyskotliwy tekst rozpisany na chór postaci, precyzyjne, nieco agresywne aktorstwo, skromna zamknięta niczym arena przestrzeń sceniczna przywodząca na myśl otoczone drutem kolczastym blaszane podwórko, na tyłach któregoś z uprzemysłowionych amerykańskich lub zachodnich miast.

Wszystkie cechy stanowiące powtarzalny i charakterystyczny element konsekwentnie realizowanej i rozwijanej strategii twórczej Pawła Świątka, powracają w tym nieco ponadgodzinnym spektaklu w najlepszym, od czasów obsypanego nagrodami "Pawia Królowej", wydaniu. Udaje się bowiem twórcom zachować proporcje, dzięki czemu wspomniana metoda, stanowiąca - zwłaszcza jeśli idzie o sposób podawania tekstu - percepcyjne wyzwanie.

Z tego podwórka, gdzieś na tyłach rzeczywistości, wędrujemy wraz z bohaterami, szczęśliwie urodzonymi w uprzywilejowanym pierwszym świecie - ponowoczesnymi turystami - do najbardziej odległych, naznaczonych okrucieństwem, cierpieniem i biedą zakątków ziemi.

Świątek po raz kolejny mierzy się z porządkiem symbolicznym, na którym ufundowaliśmy naszą "zachodnią cywilizację". Po inspirowanej myślą Faucault refleksji dotyczącej opresyjnej i matrycującej maszyny szkolnej, przygląda się "kategorii obcego" w ujęciu Levi-Straussa. Najpierw bezlitośnie rozprawia się z irracjonalnym w jego mniemaniu "mitem postępu i modernizacji", obnażając leżące u jego podstaw ewolucjonistyczne, uprzedmiatawiające przekonanie o wyższości cywilizacji białego człowieka. Później boleśnie demaskuje już nawet nie okrutną, bo trudno w odniesieniu do tego świata i jego mieszkańców posługiwać się kategoriami etycznymi, lecz raczej zinfantylizowaną, płytką, do reszty skretyniałą naturę współczesnego człowieka zachodu. Człowieka, który w rzeczywistości, także - a może zwłaszcza - rzeczywistości innej niż jego własna, ekonomicznie uprzywilejowana i technologicznie spreparowana, w żaden sposób już nie partycypuje. Jedynie przygląda się jej niedbale, nonszalancko i bezmyślnie, niczym projekcji przyciągającej wzrok, witrynie sklepu z osobliwościami, mającej nasycić ów niepohamowany głód nieustannej konsumpcji niereferujących już najlepiej do żadnej konkretnej rzeczywistości znaków.

Świątek i Pakuła nieustannie zadają niepokojące pytanie: skąd bierze się nasze niezmiennie przekonanie, że nasz postoświeceniowy, ewolucjonistyczny model jest właściwym modelem rzeczywistości? Konieczność odpowiedzi wytrąca nas z niczym nieuzasadnionego komfortu, ufundowanego na poczuciu wyższości.

"Smutek tropików" kończy scena rozmowy pomiędzy mieszkanką idealnego świata przyszłości oraz gwiezdnego wędrowca, powracającego na ziemię po 120 latach kosmicznych podróży. Ona jest przedstawicielką świata, w którym dzięki tajemniczemu zabiegowi udało się za cenę totalnej kontroli wyeliminować przemoc.

Ostatecznie nie mogę jednak wyzbyć wrażenia, że Świątek wpada w pułapkę swego rodzaju efektownego uproszczenia, jakie stanowi ta futurystyczna wizja.

Czy w istocie nie ma już dla naszego pełnego głupoty, cierpienia i zła oszalałego świata innej alternatywy od tej panoptycznej niewoli?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji