Artykuły

Zwyczajni poznaniacy na deskach teatrów

Co łączy lokatorów "czyszczonych" kamienic, robotników Cegielskiego i obywatela Jana Piszczyka? W mijającym roku wszyscy stali się bohaterami spektakli granych na poznańskich scenach. Każde z tych przedstawień to osobny rozdział nie zawsze wesołej opowieści o współczesnej Polsce. Czego życzą sobie i innym ich współtwórcy? - pyta Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

- W życiu warto mieć dużo dystansu i umieć śmiać się z samego siebie. Jeśli się tego nauczymy - będzie nam wszystkim lepiej - mówi Łukasz Chrzuszcz, odtwórca tytułowej roli w spektaklu "Piszczyk".

Przedstawienie w reżyserii Piotra Ratajczaka według dramatu Jana Czaplińskiego i Piotra Rowickiego obejrzeli w maju w Teatrze Polskim widzowie festiwalu Bliscy Nieznajomi. Tytułem tegorocznej edycji byli "Ojcowie" (także ci duchowi). Jednym z ważnych bohaterów okazał się Piszczyk - znany z komedii z 1989 r. z Jerzym Stuhrem w roli głównej. Film był kontynuacją wcześniejszego obrazu "Zezowate szczęście" Andrzeja Munka z 1960 r., zrealizowanego na podstawie powieści Jerzego Stefana Stawińskiego. "Zezowate szczęście" przeszło do historii polskiego kina m.in. dzięki genialnej roli Bogumiła Kobieli.

Piszczyk na tropach wolności

W Łukaszu Chrzuszczu Kobiela i Stuhr znaleźli na pewno godnego następcę. Ale poznański aktor stworzył na scenie własną, bardzo prawdziwą rolę. Jego Jan Piszczyk miał w życiu wiele przygód: brał udział w programie "Koło Fortuny", dał się zahipnotyzować Kaszpirowskiemu i spał z kobietą Franza Maurera. O mały włos zrobiłby karierę na fali popularności Stana Tymińskiego, kandydata na prezydenta z 1990 r. Potem na ślepo, ale za to z sukcesami (bo szczęście, jak wiadomo, sprzyja idiotom) brał udział w prywatyzacji polskich przedsiębiorstw. Grał też z powodzeniem na giełdzie. Kiedy wszystko stracił i trafił jako sprzedawca do działu "nabiał" w supersamie, nie zawahał się zadeklarować z goryczą: "Precz z Balcerowiczem!".

Jego życiorysem targały gwałtownie kolejne przełomowe wydarzenia z najnowszej historii Polski. Ulegał też bezrefleksyjnie społecznym fenomenom takim jak muzyka disco polo. W jednej ze scen spektaklu oglądamy Piszczyka wirującego w rytm przeboju "Niech żyje wolność". I pękamy ze śmiechu, choć to w gruncie rzeczy nic śmiesznego.

Po pierwsze - spokoju

- Co dalej z tą wolnością? - krąży po scenie nieme pytanie. W finale "Piszczyka" aktorzy dokonują na oczach widzów gorzkiego podsumowania. Mówią o kulejącej służbie zdrowia, o drogach, które mieliśmy załatać jeszcze przed Euro 2012 i o spadających samolotach. Ale mimo wszystko wychodzimy z teatru pokrzepieni. Tym, że nie tylko my popełniamy błędy. I że choć je popełniamy, świat nieustająco toczy się dalej.

- Zmierzenie się z postacią Piszczyka było jednym z moich życiowych marzeń - wyznał przed premierą reżyser Piotr Ratajczak. - Chcieliśmy zbadać, czy życie po przełomie 1989 r. jest dla obywatela Jana Piszczyka łatwiejsze niż w komunizmie. Na pewno przestrzeń wolności dużo więcej od nas wymaga - uważa reżyser.

Czego życzy sobie i innym odtwórca tytułowej roli? - Oczywiście tego, żeby "Piszczyk" był grany jak najczęściej, ale z tym nie ma póki co problemu - mówi Łukasz Chrzuszcz. - Widzowie wciąż chcą nas oglądać. A właściwie siebie - bo to spektakl o nas, Polakach - przekonuje aktor. - Jest bardzo wiele przygnębiających sztuk, nie tylko w tym teatrze. A ludzie potrzebują dziś spokoju i otuchy. I tego im życzę przede wszystkim.

Godnej pracy. I trochę pokory

- To bardziej opowieść o etosie pracy niż o strachu przed jej utratą - mówi Ewa Wójciak, szefowa Teatru Ósmego Dnia, o spektaklu "Ceglorz". Jego premiera odbyła się podczas festiwalu Malta w historycznej hali W7 Zakładów Hipolita Cegielskiego. W czasach świetności fabryki produkowano tutaj broń.

Po kilku latach kameralnych realizacji, opartych przede wszystkim na słowie ("Teczkach", "Paranoikach i pszczelarzach" czy "Młyńskiej 1") aktorzy Ósemek wrócili w "Ceglorzu" do tradycji monumentalnych spektakli, z wideoprojekcjami, grą świateł, niezwykłą przestrzenią i jeżdżącą maszynerią. Niebagatelną rolę odgrywa tu też ludzkie ciało - nagie torsy aktorów wcielających się w role robotników nawiązują do estetyki socrealistycznej sztuki.

Przygotowując swoją najnowszą premierę, artyści przeprowadzili rozmowy z byłymi i obecnymi pracownikami Zakładów Hipolita Cegielskiego. Ewa Wójciak wspomina: - Nasi rozmówcy chętniej opowiadali o wartościach związanych z pracą niż o rozczarowaniach, własnym zgorzknieniu czy niepewności. To właśnie po rozmowach z nimi pojawił się temat pracy jako czegoś pozytywnego. Nie oczekiwaliśmy tego, bardzo nas to zaskoczyło - wyznaje.

Najnowszy spektakl Ósemek jest bardzo osobistą, ale jednak gorzką refleksją nad tym, co się stało z etosem pracy robotników, tak ważnej do niedawna klasy społecznej, zdolnej obalać rządy. - To oni zapłacili najwyższą cenę za naszą dzisiejszą demokrację - mówią bez słów aktorzy, rozkładając ręce niczym Anthony Quinn w słynnej finałowej scenie tańca z "Greka Zorby".

Ewa Wójciak: - W rozmowach z nami pracownicy Cegielskiego wspominali swoją pracę jako czas, kiedy robili coś naprawdę wartościowego. Także dlatego, że robili to razem. Dzisiaj nie wiedzą, co się będzie działo z ich fabryką. Nikt z nimi o tym nie rozmawia. O planach dotyczących ich zakładu dowiadują się z prasy. Potrzebują pracy i pieniędzy. Jak my wszyscy.

Ale ja bym im życzyła przede wszystkim pracy godnej. A ludziom u władzy? Trochę pokory.

Lepszego świata. Dla wszystkich

- Teatr nie może zmieniać świata. Ale może o tym świecie opowiadać - mówi Piotr Kruszczyński, dyrektor Teatru Nowego. W mijającym, jubileuszowym roku (90 lat temu zagrano tu pierwszy spektakl, a w 1973 r. scenę reaktywowała Izabella Cywińska) sporo mówiło się o losie współczesnych poznańskich lokatorów. To właśnie im reżyser Marcin Wierzchowski i dramaturg Roman Pawłowski poświęcili swój spektakl "Lokatorzy" [na zdjęciu] - pierwszą część dokumentalnego cyklu o mieszkańcach Jeżyc.

Dzięki książkom Małgorzaty Musierowicz przyzwyczailiśmy się myśleć o tej dzielnicy jak o mitycznej krainie, złożonej z secesyjnej architektury i zasiedziałych mieszkańców, którzy każdego nieznajomego przechodnia ugoszczą obiadem. Teatralni "Lokatorzy" ściągają widza na ziemię: jedną z bohaterek jest kobieta nękana przez właściciela kamienicy, w której żyła od zawsze. Kolejną jest Kaśka - czyli Katarzyna Czarnota (gra ją Edyta Łukaszewska) z kolektywu Rozbrat i Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, które pomaga mieszkańcom kamienic "czyszczonych" w bezprawny sposób. Bywa, że ich właściciele odcinają w mieszkaniach prąd, zastraszają ludzi albo niszczą własne mienie tylko po to, żeby się ich pozbyć.

- Gdy powstawał cykl o Jeżycach, poznałem jedną z takich lokatorek. Byliśmy wstrząśnięci jej historią. Takiego świata nie chcemy. Dla nikogo - opowiada Piotr Kruszczyński.

Bo solidarność kiedyś tu była

Do procederu, któremu "Gazeta" poświęciła w ostatnich miesiącach niezliczoną ilość publikacji, w Teatrze Nowym nawiązują w innym bardzo ważnym społecznie spektaklu reżyser Remigiusz Brzyk i dramaturg Tomasz Śpiewak. Ich sztuka "Gorączka czerwcowej nocy" wystawiona w listopadzie na Dużej Scenie opowiada o spektaklu "Oskarżony: czerwiec pięćdziesiąt sześć", który z okazji odsłonięcia pomnika Poznańskich Krzyży wystawiła w Nowym Izabella Cywińska, jego ówczesna dyrektor. Podczas stanu wojennego Cywińska była za swoją opozycyjną działalność internowana.

Brzyk i Śpiewak pytają na scenie ustami swoich aktorów, co zrobiliśmy z odzyskaną niedawno wolnością. I zastanawiają się, co by powiedzieli wyrzucanym z mieszkań poznaniakom robotnicy, którzy w czerwcu 1956 r. wyszli na ulicę, by przeciwstawić się władzy, upomnieć o własną godność i socjalne minimum.

- Jak to jest, że z jednej strony to miasto kojarzy się z siłą walki, zorganizowanego sprzeciwu, udanych powstań, a z drugiej - z wyrzucaniem ludzi na bruk, straszeniem przez bandytów i brakiem reakcji na takie praktyki? Gdzie się podziała ta poznańska solidarność? - pytali twórcy spektaklu jeszcze przed premierą w rozmowie z dziennikarką "Gazety" Ludmiłą Anannikovą.

To dobrze, że na poznańskiej scenie mogli się o tę solidarność upomnieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji