Artykuły

Poznań. Ewa Wójciak wyjaśnia sprawę "szui"

Wiceprezydent Dariusz Jaworski przeprasza dziennikarza "Głosu" za "szuję" Ewy Wójciak, która tak nazwała redaktora w czasie konferencji prasowej. Wójciak pisze na Facebooku: "Pragnę go gorąco prosić, aby tego ostatecznie zaprzestał. Nie posiada żadnych stosownych do tego atrybutów".

- Jest pan szują - powiedziała Ewa Wójciak, dyrektor Teatru Ósmego Dnia, do dziennikarza "Głosu Wielkopolskiego" Krzysztofa Kaźmierczaka. Działo się to podczas konferencji prasowej na temat relacji finansowych między teatrem a Fundacją Teatru Ósmego Dnia. Była to odpowiedź na publikację "Głosu ", z której wynikało, że fundacja przynosi znacznie większe dochody niż teatr, który miała wspierać.

Za słowa Wójciak przeprosił jej przełożony, wiceprezydent Poznania Dariusz Jaworski.

Ale Wójciak uważa, że zrobił to niepotrzebnie. Na jej profilu na Facebooku od soboty można przeczytać wpis zaczynający się od słów: "Zatem parę rzeczy będzie całkiem serio". Dalej czytamy, że Jaworski ma "swojego rodzaju specjalizację w przepraszaniu za moje rozmaite ekscesy słowne. Pragnę go gorąco prosić, aby tego ostatecznie zaprzestał. Nie posiada żadnych stosownych do tego atrybutów".

Wójciak: Miało być o naganie, a pytał o ojca i UB

Wójciak wyjaśnia też sprawę "szui". Pisze, że dziennikarz "Głosu" już wcześniej pisał o teatrze "nieprawdziwie i nieuczciwe". Opisuje, jak po naleganiach Kaźmierczaka zgodziła się z nim spotkać dla "dobra teatru". Tematem rozmowy miała być nagana udzielona dyrektorce Teatru Ósmego Dnia. Dostała ją ponad pół roku temu po tym, jak o papieżu Franciszku napisała na Facebooku "No i wybrali ch..., który donosił wojskowym na lewicujących księży". "Pan K. zasiadł w moim biurze, rozłożył na stole dyktafon, zadał kilka pytań na temat, który miał być przedmiotem rozmowy. W pewnym momencie, całkiem nieoczekiwanie, wyjął zza pazuchy zdjęcie mojego ojca i zapytał, czy tę osobę poznaję. Następnie dobył jakieś jeszcze inne papiery - skopiowane w IPN m.in. pisane odręcznie podanie o pracę w UB w styczniu 1945 roku. Sześć lat przed moim urodzeniem. Byłam w szoku. Mój ojciec, który zmarł, gdy miałam dziewięć lat - był dla mnie całym światem. Miłością mego życia. K. Kaźmierczak zaczął zadawać mi różne pytania, a ja patrzyłam na litery stawiane przez mego ojca i byłam tak wzruszona, że całkiem zapomniałam, że na stole stoi sobie spokojnie dyktafon i nagrywa" - czytamy w długim wpisie Wójciak.

Kaźmierczak wysłał Wójciak "fragmenty rozmowy": "Poprawiałam, co mogłam, czytałam też kserokopie dokumentów, które on zdobył w IPN. Dałam płytę z nagraniem mowy obrończej ojca z 1956. (...) W końcu tekst się ukazał (Kaźmierczak na Facebooku: "mój debiut we Wprost"!). Tytuł ze zdjęciem moim (autor KK) i ojca brzmiał: Mój ojciec był ubekiem. I co z tego".

Wójciak dodaje też, że przedstawia wersję możliwie jak najbardziej powściągliwą.

Kaźmierczak: "Doceniam gest wiceprezydenta"

Na swoim facebookowym profilu Krzysztof Kaźmierczak zamieścił informację o przeprosinach wiceprezydenta i tak ją skomentował: "Dziwne to czasy, że nie obrzucająca inwektywami przeprasza, tylko jej przełożeni. I to już drugi raz. Niemniej doceniam gest wiceprezydenta...".

Na zdjęciu: Ewa Wójciak w spektaklu "Do władzy wielkiej i sprawiedliwej", Teatr Ósmego Dnia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji