Artykuły

Czas na Honduras. Radni z troską pochyleni

Oniemiałem. W przeddzień sylwestra, zamiast mrozić szampana i stroić się w pocieszne krawaty czy odlotowe kiecki, radni małopolskiego sejmiku postanowili pochylić się z troską nad losami Narodowego Starego Teatru. Otóż ludzie bez jakichkolwiek kompetencji decyzyjnych ani - śmiem twierdzić - naukowych czy związanych ze swym teatralnym doświadczeniem zabierają głos odnośnie do teatralnego repertuaru w imieniu swych wyborców. Ośmieszają więc oficjalną uchwałą zarówno ich, jak i samych siebie - pisze Rafał Romanowski w Gazecie Wyborczej - Kraków.

W specjalnej rezolucji z 30 grudnia wyrażają dezaprobatę wobec sposobu, w jaki dyrekcja teatralnej placówki "wykorzystuje zagwarantowaną w Konstytucji RP wolność tworzenia". Chodzi o głośne wydarzenia w Starym w drugiej połowie listopada (zerwanie spektaklu "Do Damaszku" w reż. dyrektora NST Jana Klaty, pełną gorzkich żali dyskusję na łamach lokalnej prasy, pomstowanie środowisk "konserwatywno-patriotyczno-niepodległościowych" o rzekome szarganie świętości na deskach teatru, wstrzymanie prób nad "Nie-Boską Komedią" w reż. Olivera Frljicia).

Radni sejmiku małopolskiego postanowili zareagować . I "w poczuciu odpowiedzialności za racjonalne, efektywne i etyczne wydatkowanie środków publicznych na kulturę" zaapelowali do ministra kultury, aby "środki publiczne nie stanowiły podstawy do finansowania rzekomo artystycznych eksperymentów, które w rzeczywistości wymierzone są w poczucie przyzwoitości, normy etyczne i normy współżycia społecznego". Czyli - mówiąc w skrócie - aby dyrekcji Starego uciąć kasę i pogonić kota.

W imieniu swych wyborców

Rezolucja sejmiku u co bardziej zorientowanych może budzić tylko uśmiech politowania. Stary Teatr - jako scena narodowa - jest właśnie instytucją podległą Ministerstwu Kultury, a nie lokalnemu sejmikowi. To tak jakby samorządowcy Okonka (dawne woj. pilskie, obecnie wielkopolskie) apelowali o uczciwość w wyborach w Hondurasie, a kwestią dofinansowania walk z somalijskimi piratami grasującymi na wodach Morza Arabskiego zajmowała się rada powiatu biłgorajskiego.

A jednak rezolucję o Starym Teatrze przyjęto. Na 39 radnych 15 w ogóle nie pojawiło się na burzliwej dyskusji i głosowaniu. Zdumiewające, bo odnoszące się do prywatnych opinii na temat sztuki stanowisko sejmikowej władzy poparło zaś 16 osób (głównie z PiS, choć inicjatorem był Zygmunt Berdychowski z PO), cztery były przeciw, tyle samo wstrzymało się od głosu. Ci ostatni poszli po rozum do głowy, stwierdzając chyba, że na koniec roku nie wypada się wygłupiać, a do prima aprilis jeszcze daleko. Ale nieszczęśnicy, którzy jednak podnieśli ręce za uchwałą, powinni nam teraz wytłumaczyć, jakież to "patriotyczne" emocje targały nimi podczas podejmowania tej decyzji. Bo choć głosem radnych sejmiku w sprawie Narodowego Starego Teatru nie przejmuje się pies z kulawą nogą, to mamy jednak do czynienia z przedziwnym precedensem. Otóż ludzie bez jakichkolwiek kompetencji decyzyjnych ani - śmiem twierdzić - naukowych czy związanych ze swym teatralnym doświadczeniem zabierają głos odnośnie do teatralnego repertuaru w imieniu swych wyborców. Ośmieszają więc oficjalną uchwałą zarówno ich, jak i samych siebie. A czynią to, jak pokazują stenogramy z dyskusji, bez jakiegokolwiek merytorycznego przygotowania.

Nie widział, wstrzymał się od głosu

Znamienne, że do znajomości sztuk reżyserowanych przez Klatę przyznało się podczas dyskusji ledwie... dwóch radnych. Zgodnie z postawą "nie wiem, nie widziałem, jestem oburzony". Pozostali albo ostatnio w Starym nie byli, albo wcale tam nie chodzą, albo z wypiekami na twarzy czytają tylko prasowe doniesienia, udając kompetentnych znawców. Głosów rozsądku było niewiele: Leszek Zegzda z PO, który jako że "Do Damaszku" nie widział, wstrzymał się od głosu, a przewodniczący małopolskiej Platformy Grzegorz Lipiec zaproponował wspólne wyjście radnych do teatru na rzeczone spektakle.

Żeby było śmieszniej, wspomnianej rezolucji próżno szukać w oficjalnym serwisie sejmiku wojewódzkiego w internecie. Statystyczny Kowalski z Małopolski nie ma więc okazji, żeby sprawdzić, co też polecają w teatrze radni jego sejmiku, a czego wystrzegają się jak diabeł święconej wody.

Czekam z utęsknieniem, kiedy radni małopolscy wreszcie do teatru się wybiorą, ewentualnie wypowiedzą się w sprawie Hondurasu czy somalijskich piratów. Na razie sam pochylam się nad nimi z troską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji