Artykuły

Bernhard XXI wieku

- Rzadko brałem udział w tak ciekawych, pełnych wrażliwości próbach. Nie ma jeszcze ostatecznej wersji tekstu. Całość pracy to "work in progress". Dr Fabian (przyrodni brat Thomasa Bernharda) dobrze wiedział, co robi, pozwalając Krystianowi Lupie zrobić adaptację powieści! Ja sam mam do tego dzieła szczególny stosunek: "Wycinka" to był przed trzydziestu laty mój pierwszy Bernhard, sprzedali mi go spod lady w księgarni Moser w Grazu - mówi JOHANNES SILBERSCHNEIDER o pracy nad "Wycinką" w Schauspielhaus Graz.

Schauspielhaus Graz rozpoczyna nowy rok premierą "Wycinki" Thomasa Bernharda (10. stycznia 2014). Krystian Lupa, członek zarządu Fundacji im. Thomasa Bernharda, reżyseruje własną adaptację powieści Bernharda. W roli Narratora zobaczymy Johannesa Silberschneidera. Grają również: Gerhard Balluch, Sebastian Klein, Florian Köhler, Barbara de Koy, Steffi Krautz, Laurenz Laufenberg, Verena Lercher, Stefan Suske i Franz Xaver Zach.

O sztuce: Małżeństwo Auersbergerów zaprasza gości na jedną ze swoich słynnych artystycznych kolacji, na której w punkcie kulminacyjnym wieczoru tym razem ma się pojawić aktor Burgtheater. W oczekiwaniu na aktora towarzystwo popija szampana i rozmawia o pogrzebie pewnej damy z ich kręgów, na którym tego dnia też byli. Ale strata zdaje się poruszać tylko jednego z gości, który - zatopiony w uszatym fotelu - daje ujście swoim refleksjom naznaczonym pogardą

Rozmowa z Johannesem Silberschneiderem:

MM: Panie Silberschneider, w adaptacji scenicznej "Wycinki" gra pan narratora powieści. Często uważa sie go za alter ego Thomasa Bernharda. Jak pan widzi tę postać? I: Jak można z "niewychowanego obserwatora w fotelu" zrobić aktora - uczestnika? Czy może wcale nie trzeba tego robić?

Johannes Silberschneider: Staramy się, żeby nie było trzeba, taka jest nasza droga w tej realizacji: spruć dywan Bernharda i utkać na nowo, restauracja pomnika Bernharda od środka. Rzadko brałem udział w tak ciekawych, pełnych wrażliwości próbach. Nie ma jeszcze ostatecznej wersji tekstu. Całość pracy to "work in progress". Dr Fabian (przyrodni brat Thomasa Bernharda) dobrze wiedział, co robi, pozwalając Krystianowi Lupie zrobić adaptację powieści! Ja sam mam do tego dzieła szczególny stosunek: "Wycinka" to był przed trzydziestu laty mój pierwszy Bernhard, sprzedali mi go spod lady w księgarni Moser w Grazu. Czy Narrator jest alter ego Bernharda, to nie jest aż takie proste. Bernhard przeniósł swoje duchowe stany, swoje samopoczucie na wszystkie postaci, dlatego oczywiście w Narratorze tkwią również jakieś jego tkanki. Bernhard był sam sobie doktorem Freudem. W postaciach scenicznych i prozatorskich w tyradach przekleństw wykrzykuje swoją rozpacz, swój gniew. Jednak wydaje mi się, że tego przez niego opisanego panoptikum kulturalnego, tych postaci, tego pokolenia nie ma już w takiej formie. Tym samym tekst jest spojrzeniem wstecz z pozycji 21. wieku. Lupa robi z nami pewien rodzaj dramatycznego ustawienia rodzinnego, szuka w tekście znaków informacyjnych - a najważniejszą rzeczą, jaką dotąd odkryliśmy, jest zmarła Joanna, z której pogrzebu na początku przychodzi narrator. ON spogląda wstecz, ON przeżył - tak jak Bernhard przezwyciężył chorobę i śmierć.

MM: "Wycinka", ta seria ciosów na sztukę i społeczeństwo, teatr i jego protagonistów, kiedy się ukazała w 1984 była "Ekscytacją". Kompozytor Lampersberg zainscenizował skandal, gdyż poczuł sie dotknięty. Pan był tego świadkiem?

Silberschneider: Tak, skandal był elementem tej zakazanej lektury. Bernhard bez skandalu był w ogóle nie do pomyślenia. Ja sam jeszcze słyszałem jak Lampersberg czytał swoje rzeczy. Wzruszająco wstrząśnięty. Wywołał sztuczny skandal, ponieważ elitarne kręgi artystów, jakie się wokół niego skupiały, poczuły się zaatakowane. Bernhard oczywiście wiedział, o czym pisał, on się tam przecież jak najbardziej przewijał. I tak dla "Wycinki" wynalazł formę tyrady, ja to nazywam, "długim oddechem", przy czym to pragnienie, ta wola na pewno miały jakiś związek z jego chorobą płucną. Tekst jest jak taboret pianisty, który podkręca się coraz bardziej w górę. Trzeba rzeczywiście uważać, żeby nie popaść w kabaretowość. Tej pokusie uległ trochę nawet Claus Peymann, robiąc Bernharda, dlatego my mamy się na baczności. (śmiech.) Skręcamy taboret że tak powiem znowu w dół. Testowaliśmy te orgie wyzwisk - one same w sobie już nie działają. Przed 30 laty to być może było jeszcze coś, dzisiaj już nie. Jednakże dywan utkany ze słów Bernharda zawiera mimo to prawdę i to ją trzeba rozszyfrować.

MM: Jak daleko zaprowadziły poszukiwania tropów?

Silberschneider: Bardzo dużo już się nam otworzyło. Lupa rzuca na tekst inne światło, niż można by się spodziewać. U nas główną postacią jest zmarła Joanna, centralnym sprawczym wydarzeniem jest pogrzeb. Lupa pokazuje to w retrospekcji. To jest urokliwa droga, jedyna możliwa droga. Ta praca daje wielkie szczęście, można się w niej jeszcze czegoś nauczyć, można się rozwijać. To połązenie praktycznego wykładu, terapii i prania mózgu, hipnozy i medytacji.

MM: Ciekawą postacią jest aktor Burgtheater, na którego pojawienie się czeka z niecierpliwością całe towarzystwo. To on wypowiada słowa, od których wziął się tytuł: "Las. Las wysokopienny. Wycinka." Czy dla pana jako aktora literacki kolega jest sympatyczny?

Silberschneider: Jest w każdym razie największą austriacką postacią teatralną, jaką kiedykolwiek stworzono w literaturze. Szczęście i koniec Burgtheater, żeby zacytować Grillparzera, lizusa i poetę biurokracji. Tak jak i jego dzieła, aktor Burgtheater to trudna rola, ponieważ czasami umyślnie jest nieudany w swoich obrazach językowych. Człowiek pełen patosu, ale pozbawiony głębi.

MM: Pańska żona Barbara de Koy gra Jeannie Billroth, jak wszyscy inni w nieprzyjemny sposób opisaną pisarkę, byłą kochankę Narratora.

Silberschneider: To mnie bardzo cieszy, ponieważ rzadko razem gramy, raz na dziesięć lat. Nasze postaci spotykają się na kolacji u Auersbergerów, w centralnym momencie tej sztuki, powracającym do Lampersberga. Dziwne towarzystwo się tam zebrało: autorzy, muzycy, aktorzy, mecenasi. Ja na ten temat mogę powiedzieć tylko jedno: z ludźmi których się nie lubi, nie powinno się jadać. Narrator staje się tu ofiarą własnego kłamstwa wobec Auersbergerów, nie umiał odrzucić zaproszenia, a teraz nie potrafi się pozbyć duchów, które sam wywołał. To pokazuje rozdarcie Bernharda, ponieważ na końcu narrator wybiega z domu w samo serce miasta. Dokonuje wielkiej spowiedzi i chce odbyć pokutę pisaniem.

MM: Kiedy się pana słucha, można by przypuszczać - jak już w przypadku Pańskiej roli Gödela w Grazu - głęboką więź łączącą pana z rolą.

Silberschneider: Nie wiem. Czuje się zobowiązany w stosunku do mojego pochodzenia, chcę być literackim sługą swojej ojczyzny. Może jest tak, ponieważ sam pochodzę z tego austriackiego kosmosu uwikłania dusz. Bernhard dlatego jest tak znienawidzony, że wypowiadał różne prawdy. Jego teksty są autoterapeutyczne i narodowo-terapeutyczne. Dobrze rozumiem los "dobrego Augustyna", który śpiewając przeżył w lochu ze zwłokami ofiar dżumy. (Augustyn - uliczny muzykant. Legenda głosi, że pewnej nocy w stanie upojenia alkoholowego wpadł do lochu z ciałami ofiar epidemii w Wiedniu 1679 - przyp. tłum)

MM: Bernhard umieścił na początku powieści cytat z Voltaire'a: "Jako że nie byłem w stanie dodać ludziom rozsądku, wolałem być z dala od nich szczęśliwy." To też chyba do pana pasuje.

Silberschneider: Tak, to mogłoby się zgadzać. Nie będę zaprzeczał. (śmiech)

Przekład Iwona Nowacka

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji