Artykuły

Jedno pytanie do Jerzego Stuhra

Niektórzy uważają, że Szekspir jest dobry na wszystko: na kryzys teatru i na kryzys społeczeństwa, jako inspiracja i jako synteza wcześniejszych przemyśleń. A Pan? Przygotowuje Pan "Ryszarda III", a równocześnie, ze studentami, do dyplomu, robi Pan szekspirowską komedię "Wieczór Trzech Króli". Czego Pan oczekuje od Szekspira? Po co jest on Panu potrzebny? - Jerzego Stuhra pyta Maria Malatyńska w Gazecie Krakowskiej.

- To bardzo trudne pytanie. Zawsze wiedziałem, że muszę znaleźć czas dla Szekspira. Oczywiście, Szekspir był i jest. Ale trzeba czuć, że nadchodzi taki czas, gdy można zrobić z niego "metaforę świata".

Tak było np. z "Hamletem", który był średnim przedstawieniem, ale, gdy przyszedł stan wojenny i wychodziłem na scenę, to po pół godziny między mną a ludźmi na widowni była ogromna więź, bo wszyscy mieli ten sam problem: strachu przed władzą, przed tragedią rozbitych rodzin. Czułem, że wszyscy mają "hamletyczność" w sobie! Jak się zachować? Udawać wariata? Udawać głupiego? Podpisać coś? Pójść na kolaborację? Władza cię atakowała z każdej strony, miałeś strach Hamleta... "czas" tego dokonał, że stało się to tak aktualne. Więc ja muszę czuć, że ten problem jest... ale w teatrze liczy się jeszcze coś innego. Tak, jak zastanawiał się Adam Zagajewski na zeszłorocznym wykładzie inauguracyjnym w szkole: dlaczego poezja odeszła z teatru? A teatr odwrócił się od poezji -wszak są dla siebie niezbędne.

Właśnie po to jest mi Szekspir potrzebny: żeby ten mój, brukowy temat, to dojście do władzy za wszelką cenę w "Ryszardzie III" otoczyć poezją. Żeby poezja była w teatrze, bo teatr to jest poezja. Film -może być poezją, ale nie musi. Rzadko pojawiają się "poeci kina". Na palcach jednej ręki można ich wyliczyć. A przecież wspaniałych filmów jest mnóstwo! Fellini był poetą kina, ale Forman już może - nie, choć też z zapartym tchem ogląda się jego filmy! I dlatego do poezji jest mi potrzebny Szekspir. A w komedii, to jeszcze dodatkowo, Szekspir jest dla mnie formą. On mi stawia wyzwanie formy. Ja się zmagam z formą, którą muszę ulepić z żywych ludzi! To nie jest to samo, co zagipsować płótno, zamalować, a jak się nie uda, to pociąć i wyrzucić i zrobić następne, a potem malować do upadu ... aż mi wreszcie wyjdzie. Bo tu muszę wszystko ulepić z żywych ludzi - i poddać ich jeszcze pewnemu rytmowi. Wszak komedia zawsze jest bardzo rygorystycznie poddana rytmowi. Strasznie to jest trudne. A komedia szekspirowska, z wiekiem, staje mi się coraz bliższa, bo ona nie jest tylko hurra-zabawą! Bo nagle ten wielki Szekspir jakby zmienia gatunek w trakcie trwania akcji i niespodziewanie mówi coś tak pięknego, poważnego, przeważnie o uczuciach, że czuję, że wtedy do komedii dorastam. A nie wszystko z Szekspira potrafię zrobić! Są rzeczy, które z daleka obchodzę, wierząc, że to też jest kwestia czasu. Może i do tego "dorosnę", choćby do "Komedii omyłek". Bo przecież i "Wieczór Trzech Króli", który robię teraz, też mi się kiedyś wydawał trudny. Oczywiście, muszę tu powiedzieć, że w komedii bardzo mi pomaga znajomość włoskiego teatru. Czytam komedie Szekspira przez włoski teatr. A mam do tego prawo, bo przecież Szekspir był zafascynowany Włochami. Jego komedie często nawiązują do Włoch, "Poskromienie złośnicy" wręcz się tam dzieje. Wiadomo, jak Szekspir był zafascynowany także i formami komedii włoskich, sztuką dell'arte. Te wpływy były więc założone, a Szekspir jest dla mnie w tym lepszy, niż... Goldoni! Bo gdzieś poza intrygą, można w nim znaleźć coś o losie ludzkim, o życiu człowieka...

Choćby właśnie "Wieczór Trzech Króli": te wszystkie przebieranki, te rubaszności i nagle komedia kończy się smutną piosenką błazna. Ten błazen, który mówi, kiedy pada deszcz, kiedy wieje wiatr, "wietrze wiej"! Dziwne! I z wiekiem jest mi właśnie to coraz bardziej potrzebne. Już nie potrafię się tylko śmiać. I moje filmy też są takie, balansują na granicy gatunków, taki jest teraz, jak widać, mój stan wewnętrzny. A znowu ten Ryszard - poraża mnie swoim poczuciem humoru. On potrafi coś nieraz dowcipnie powiedzieć. A w żadnej ekranizacji tego nie zauważyłem. A przecież oglądnąłem tego sporo, od Oliviera - do Ala Pacino. I nikt nie szukał Ryszarda w jego poczuciu humoru. A jest! A jest!

I to jest dla mnie Szekspir. On zmusza do nieprzerwanego myślenia. Aleja specjalnie sobie założyłem tę równoczesność szekspirowskiego działania, bo jednak temat Ryszarda jest tak ciężki i tyle mnie psychicznie kosztuje to ustawiczne krążenie w tym jednym kręgu zbrodni, że komedia jest tu dla mnie odskocznią. Zabawą. Potrzebne mi to jest.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji