Artykuły

Balet między kurią i ministrem

- Nie wyobrażam sobie, by po takim wyroku ministerstwo nie podpisało umowy najmu. No chyba że mają inny pomysł, o którym nie wiem - mówi Mirosław Różalski, dyrektor szkoły baletowej. Budynek szkoły przy ul. Gołębiej należy do Kościoła. Ministerstwo przegrało proces z poznańską kurią - sąd nakazał, by szkoła opuściła siedzibę w ciągu dwóch lat.

Skarb Państwa ma zapłacić poznańskiej kurii blisko 5 mln zł, bo prowadzona przez Ministerstwo Kultury szkoła baletowa zajmuje kościelny budynek przy ul. Gołębiej - stwierdził w środę poznański sąd. Nakazał też, by szkoła opuściła siedzibę w ciągu dwóch lat.

Budynek należał do poznańskiej parafii farnej, ale po wojnie został odbudowany przez państwo. Formalnie pozostał jednak własnością Kościoła. Ministerstwo przegrało proces z poznańską kurią o zasiedzenie. Do dzisiaj nie podpisano umowy najmu, szkoła nie płaci kurii czynszu.

- Ministerstwo wiedziało, kto jest właścicielem budynku. Działało w złej wierze - mówiła w środę sędzia Sławomira Hańczewska.

Rozmowa z Mirosławem Różalskim, dyrektorem szkoły baletowej

Piotr Żytnicki: Jak odebraliście wyrok sądu?

Mirosław Różalski: Za chwilę spotykamy się z uczniami, bo informacja, że za dwa lata się wyprowadzamy, oczywiście wzbudziła wśród uczniów popłoch, zwłaszcza młodszych. Będziemy im tłumaczyć, że wyrok wcale nie musi oznaczać naszej wyprowadzki. Cieszymy się też, że zasądzona suma jest mniejsza, niż oczekiwała kuria. A te dwa lata? Nie mają większego znaczenia, bo teraz powinny rozpocząć się rozmowy o podpisaniu umowy najmu.

Jest pan pewien, że szkoła przestanie być dzikim lokatorem?

- Nie wyobrażam sobie, by po takim wyroku ministerstwo nie podpisało umowy najmu. No chyba że mają inny pomysł, o którym nie wiem. Ale moim zdaniem będzie podobnie jak ze szkołą muzyczną przy ul. Głogowskiej, która również mieści się w kościelnym budynku. Tam ministerstwo podpisało umowę na 10 lat. Należy zrobić to samo i wtedy zastanawiać się, co dalej. Może pojawią się pomysły przeprowadzki lub budowy nowej siedziby.

Widzi pan taką szansę?

- W ministerstwie siedzą urzędnicy i politycy, którzy mają swój cykl wyborczy. Podejrzewam, że zwycięży logika: podpiszmy umowę, a nasi następcy będą się martwić, co dalej. Ale szkole trzeba zapewnić stabilność.

Czy wasz los kogokolwiek w ministerstwie interesuje?

- Minister wie o tej sprawie, natomiast na co dzień kontaktujemy się z dyrektorem Centrum Edukacji Artystycznej, któremu podlegamy, a także z dyrektorem departamentu szkolnictwa artystycznego Wiesławem Jędrzejcem.

Czy oni są w stanie przekonać ministra, by podjęto rozmowy z kurią?

- Będę upierdliwy. I jeśli trzeba będzie, zrobię to, co pan kiedyś sugerował w "Wyborczej": pojedziemy i będziemy tańczyć przed ministerstwem. Zbliża się okres wyborczy, państwo i ministerstwo nie może odpuścić sobie takiego tematu. W końcu jest tylko pięć szkół baletowych w Polsce. Będziemy pilnować, by rozmowy były i nie utknęły w martwym punkcie.

Ale dotąd ze strony ministerstwa nie było woli kontaktu z kurią.

- Nieprawda. Była propozycja wykupu siedziby szkoły i wydawało się, że strony się dogadają. Nie udało się.

Jednak o umowie najmu i czynszu rozmów nie było.

- To rzeczywiście prawda. Ministerstwo uznało, że skoro kuria nie chce budynku sprzedać, to czekamy na wyrok.

I spodziewał się pan innego wyroku?

- Nie. Decydujący jest wpis w księdze wieczystej. Z niego wynika, że właścicielem budynku jest kuria. Można się wściekać, ale nie można od tego uciec. Ministerstwo próbowało przejąć budynek przez zasiedzenie.

Ale przegrało.

- Oczywiście. I jeśli strony teraz usiądą do stołu, to będzie można powiedzieć: po cholerę traciliśmy czas, można się było od razu dogadać.

Dwa lata od uprawomocnienia się wyroku wystarczą?

- Muszą. Trzeba usiąść do stołu i ustalić wysokość czynszu.

Myśli pan, że kuria będzie elastyczna?

- No właśnie, to będzie test prawdomówności Kościoła. Co oznaczają słowa arcybiskupa Stanisława Gądeckiego "możecie być spokojni"? Jeśli kuria weźmie pod uwagę, że to szkoła, to się dogadamy. Chyba że pójdzie tropem słów swojego prawnika, mecenasa Mikołaja Drozdowicza, który podkreśla, że państwo płaci grube pieniądze, wynajmując od prywatnych właścicieli siedziby sądów i innych instytucji. Pewnie ma rację, część pieniędzy państwo zawsze marnuje, nie żyjemy w państwie idealnym. Ale tu chodzi o młodzież i edukację.

Sąd powiedział: ministerstwo działało w złej wierze, zajmując budynek bez umowy, nie płacąc czynszu. Nie można było wcześniej się porozumieć?

- No tak, teraz jesteśmy mądrzejsi. Przy okazji rozmów o szkole muzycznej należało rozmawiać też o uregulowaniu statusu szkoły baletowej.

Będzie pan namawiał ministerstwo, by umowę z kurią podpisać na wiele lat?

- 10 lat, jak w przypadku szkoły muzycznej, to dobry pomysł. Jeśli Kościół chce zarabiać na najmie budynku, powinien się zgodzić. I zaproponować czynsz, który będzie do przyjęcia.

To może moglibyście zostać tu nawet na 50 lat?

- Jeśli państwo miałoby płacić Kościołowi przez tyle lat, to lepiej szukać innego wyjścia: zbudować nową siedzibę, zaadaptować coś.

A jeśli opuścicie siedzibę, co kuria z nią zrobi?

- Tu się dużo nie da zrobić. Są sale baletowe, więc kuria musiałaby wnętrza przebudować. To ingerencja w budynek, a mamy doświadczenia, że konserwator zabytków się na to nie zgadza. No i to ogromne koszty.

Czyli czekamy na rozmowy o umowie najmu. Kto powinien je zainicjować?

- Niestety, ale musi to zrobić ministerstwo. Bo kuria może te dwa lata poczekać i powiedzieć: dziękujemy, wychodzicie. Nie przedłużajmy tego, bo skończy się, jak z tym mordercą, co za chwilę wychodzi z więzienia. Państwo obudziło się dwie minuty przed.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji