Artykuły

Edyp, czyli człowiek w wersji demo

"Edyp" w reż. Dmytro Bogomazowa Odeskiego Ukraińskiego Muzyczno-Dramatycznego Teatru im. Wasylki w Teatrze na Woli w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

W dziełach Sofoklesa szuka się zwykle wielkich ról i wielkiego słowa. W "Edypie" teatru z Odessy aktor staje się maszyną, a tekst - akompaniamentem ruchu. Wielki jest za to człowiek, który rodzi się na scenie. Nie ma kształtów herosa, lecz jest wolny.

Prawdę o naszym pochodzeniu dawniej przechowywały mity. Dziś dostarczają jej biolodzy i twórcy modnych teorii typu panspermia (zarodniki z kosmosu) czy samorództwo. W przedstawieniu "Edyp" ukraińskiego artysty Dmitra Bogomazowa antyczna Grecja przypomina wielkie laboratorium, w którym testuje się prototypy ludzi.

Bogomazow od kilku sezonów podbija odeską scenę eksperymentalnymi inscenizacjami klasyków. Jego wizyta w Warszawie i Gdańsku to część programu "Rok Polski w Ukrainie. Rok Ukrainy w Polsce". Dla polskiej publiczności przyzwyczajonej do wystawiania Sofoklesa zgodnie z zasadą "minimum szaleństw formalnych, maksimum prawdy psychologicznej" przedstawienie Bogomazowa może być nie lada zaskoczeniem.

Po spektaklach Warlikowskiego ("Elektra" w Dramatycznym), Holoubka ("Król Edyp" w Ateneum) i Seweryna ("Antygona" w Teatrze TV) od tragedii antycznej oczekujemy przede wszystkim wielkich aktorskich kreacji. U Bogomazowa trudno nawet mówić o aktorstwie, bo wszyscy artyści to pomniki-cyborgi ucharakteryzowane na dzieła starożytnych rzeźbiarzy: dyskobola, Zeusa, Wenus. Poruszają się jak maszyny, zastygają w malowniczych pozach, często przewracają się niczym ciała zwalone potokiem lawy. Postaci w przeciwpromiennych kombinezonach noszą części marmurowych posągów i składają z nich głównego bohatera. To tak, jakby wybuch Wezuwiusza z 79 roku zniszczył nie tylko Pompeje, ale też całe życie na ziemi. Jedyne, co pozostało, to zwłoki zastygłe w popiele i obłuszczone z farby pomniki. Przybyli po tysiącach lat kosmici-hobbiści próbują zbudować sobie z tych wzorów model człowieka: Edypa.

Dlaczego Edypa? Freud stawia sprawę jasno - Edyp był pierwszym człowiekiem obdarzonym sumieniem, był wersją demo ludzkiej moralności. Osławiony kompleks (zakazana namiętność do matki) zmusił go do przyswojenia nakazów kultury. Edyp to także jedna z najbardziej ponurych figur mitologii. Uciekając przed przeznaczeniem, wypełnił tylko wyrok przepowiedni: nieświadomie zabił ojca, dawnego króla Teb, i poślubił matkę. Sofokles pokazuje go w chwili, gdy jako potężny władca ogłasza śledztwo w sprawie zabójstwa swego poprzednika. Nie wie, że ścigając mordercę, wydaje wyrok na siebie.

W tym mitologicznym science fiction ciężkie, industrialne brzmienie muzyki i układy choreograficzne jak z teledysku nie zabijają jednak poczucia tajemnicy. Dowód na istnienia Boga przeprowadza się najprostszymi środkami; gdy wielka biała płachta wdziera się z furkotem na scenę, trudno nie wierzyć w udział siły wyższej. Jest także szansa dla śmiertelnych. W ostatniej scenie Edyp pojawia się nagi, bez charakteryzacji. Z trudem wymawia poszczególne głoski. Oto narodził się człowiek - słaby, nieporadny, ale uwolniony spod władzy mitu.

Bogomazow ryzykownie ociera się o granicę plastycznej "wariacji na temat". Ale bezpiecznie zwykle znaczy nudno. A w bezpiecznej tragedii jedyne, co umiera naprawdę, to teatr.

Odeski Ukraiński Muzyczno-Dramatyczny Teatr im. Wasylki, "Edyp" wg Sofoklesa, reż. Dmytro Bogomazow, 23 października Teatr na Woli w Warszawie, 26 października Teatr Wybrzeże w Gdańsku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji