O Niżyńskim na stojąco
Sławomir Pietras w walce o polskość najwybitniejszego tancerza XX wieku tak się zapalił, że na stojąco wygłosił wykład na temat pochodzenia Wacława Niżyńskiego, jego talentu i tragedii.
Kilkanaście dni temu minęła pięćdziesiąta rocznica śmierci Wacława Niżyńskiego, o którym w świecie mówi się, że był tancerzem rosyjskim. Tymczasem jego rodzice byli wędrownymi tancerzami z Warszawy. Wacław urodził się w Kijowie, a wykształcił w Petersburgu. Potem tańczył w zespole Diagilewa. Jednak cały czas mówił po polsku - jak piszą biografowie. Niżyński zostawił po sobie cztery choreografie, ale tylko jedną udało się zrekonstruować w Poznaniu - "Popołudnie fauna". Uczynił to Artur Żymełka. On też zrekonstruował balet "Duch róży" Fokina specjalnie ułożony na Niżyńskiego.
Liliana Kowalska odtworzyła natomiast dwie inne choreografie Fokina, w których brylował Niżyński: "Sylfidy" i "Szeherezadę". Ta ostatnia różni się tym od pierwowzoru, że L. Kowalska wprowadziła postać tytułowej Szeherezady i ułożyła ruch do pierwszej i trzeciej części symfonii Rimskiego-Korsakowa, które pominął Fokin.
Nad stroną muzyczną wieczoru "Hommage a Niżyński", którego premiera odbędzie się w najbliższą sobotę, czuwa Karl Sollak.