Artykuły

Po ojcu

"Tato nie wraca" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze WARSawy w Warszawie. Pisze Witold Mrozek, członek Komisji Artystycznej XX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

"Tato nie wraca", monodram Agnieszki Przepiórskiej wyreżyserowany przez Piotra Ratajczaka to prosta historia o nieobecnym ojcu; przerabiamy tu wszystkie psychologiczne konsekwencje nieobecności rodzica. Pewnego dnia do biura przymierzającej się do roli rekina finansjery menadżerki przed trzydziestką wchodzi tajemniczy starszy pan i po prostu milczy. Kobieta rozpoznaje w nim ojca - i rozpoczyna długi, oskarżycielski monolog przeplatany wspomnieniami. Czuje się odrzucona, ma problem z poczuciem własnej wartości, który nadrabia hiperaktywnością zawodową; nie umie zbudować związku, zakochuje się, gdy otrzyma od kogoś ledwie odrobinę uznania; jednocześnie łatwo popada w nieufność i cierpi na lęk przed opuszczeniem.

Owszem, może gdy tak to streścić, "Tato nie wraca" pachnie trochę dramaturgią rodem z miesięcznika "Charaktery". Ale sprawnie opowiedziana, dowcipna sztuka Rowickiego unika pretensjonalności i broni się przed banałem. Gdybyśmy doczekali się kiedyś w Polsce takiego zjawiska, jak dobry "teatr gatunkowy", "Tato nie wraca" byłby jego świetny przykładem.

Styl tekstu Rowickiego pozbawiony jest zbędnych ozdobników, znajduje się w nim jednak miejsce na kpinę z korporacyjnej nowomowy czy fantazji o azylu rodzinnego szczęścia. Autor nie porywa się też na estetyzację traumy, walczy raczej o zbudowanie na widowni wspólnoty - z członków społeczeństwa, które żegna się z mitem o tradycyjnym, silnym ojcostwie, a z rozmaitych społecznych przyczyn - często z ojcostwem i ojcem jako takim. Siłą ma być więc w pewnym sensie przeciętność - historia jakich wiele, opowieść o krzywdzie podawana chwilami z zaskakującą - niemal psychotyczną - lekkością.

Minimalistyczna scenografia - pionowa żaluzja. Spotkanie z tajemniczym, milczącym mężczyzną rozpoczyna się w kontekście zawodowym. Ale szybko z bankowego gabinetu młodej kobiety sukcesu przenosimy się w cykl retrospekcji, wreszcie - w sytuację terapeutycznego seansu. Ta podróż wciąga, akcja nabiera tempa. Wszystko dzięki Agnieszce Przepiórskiej. Największy atut tego monodramu to jego wykonawczyni, publiczności Teatru WARSawy znana przede wszystkim z kultowego już kabaretu Michała Walczaka. Aktorka brawurowo wchodzi z formy w formę, świetnie łapie kontakt z widownią; tryska ekspresją i energią, a zarazem precyzyjnie rozkłada akcenty. Nie do końca wiadomo, po co wykonawczynię obramowano tu projekcjami; jej obecność - i gęstość opowiadanej historii - czynią je zupełnie niepotrzebnymi.

"Tato nie wraca" to także wycieczka w klimacie retro, parada obrazków z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych - rzecz dzieje się w konkretnym miejscu i czasie, schyłkowym PRL i początkach III RP. Ale opowieść nie pozwala nam popaść w nostalgię za beztroską dzieciństwa w kraju deseru "Ambrozja". Każde wspomnienie bezlitośnie puentowane jest ironią, różowa mgiełka nie unosi się zbyt długo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji