Artykuły

Mickiewicz zszedł z piedestału, który mu stawiano przez lata

"Młodzi czarodzieje. Dziady w teatrze polskim w latach 1990-2010" to publikacja Marcina Góreckiego. Jej okładkę zdobi scena ze spektaklu, który w Teatrze Kochanowskiego wyreżyserował Adam Sroka, jego ówczesny dyrektor. W naukowej analizie "Dziadów" w polskich teatrach sporo miejsca poświęcono opolskiej inscenizacji. Od jej premiery minęło już prawie siedemnascie lat. Z reżyserem sektaklu rozmawia Karolina Kijek w Gazecie Wyborczej - Opole.

Karolina Kijek: Spektakl "Dziady albo młodzi czarodzieje" był jednym z ważniejszych w pana reżyserskiej karierze. Wraca pan do niego myślami?

Adam Sroka: Bardzo często. Z dwóch powodów - po pierwsze, to temat bazujący na niezwykłym arcydramacie Mickiewicza. To dzieło jest kwintesencją myślenia o człowieku w wymiarze uniwersalnym, nie tylko polskim. No i z drugiego, opolskiego powodu. Miałem zaszczyt zrobić ten spektakl właśnie w Teatrze Kochanowskiego w Opolu, z zespołem świetnych aktorów, w niezwykle inspirującej atmosferze. Ciekawe jest również to, że na temat tego przedstawienia powstało co najmniej kilka prac magisterskich.

Zdecydował się pan na nowatorską jak na tamten czas adaptację.

- Wcześniej dosyć długo zbierałem się do zrealizowania tego utworu. Szukałem w nim przede wszystkim wymiaru ludzkiego związanego z siłą młodości, kreacji, buntu. Stąd też nazwa spektaklu - "Dziady albo młodzi czarodzieje". Czyli z jednej strony - tradycja, obrzęd, historia, starość, a z drugiej - młodość, wyobraźnia i miłość. Na zderzeniu tych dwóch płaszczyzn powstała ta nasza opolska interpretacja.

Spektakl miał trafiać do młodych?

- Tak, do tego dążyliśmy. Chcieliśmy, żeby Mickiewicz zszedł z piedestału, który mu stawiano przez lata. Żeby był przede wszystkim poetą, którego można przedstawiać na scenie w niekonwencjonalny, odkrywczy sposób.

Główny bohater Gustaw-Konrad, grany przez Sławka Federowicza, wyglądał jak chłopak, który został wciągnięty na scenę z ulicy. Wielu młodych ludzi wówczas się z nim utożsamiało - i o to nam również chodziło. Można także powiedzieć, że siła "Dziadów" Mickiewicza polega na tym, że istota młodości styka się z tradycją, wchodzi z nią w dyskurs, by ustąpić jej trochę miejsca.

Pana spektakl zdobył mnóstwo nagród. Były dla pana ważne?

- Nie najważniejsze, ale ważne. Od tych "Dziadów" rozpoczął się złoty okres opolskiego teatru. Na wiele lat zespół aktorski uwierzył w siebie i w to, że może mierzyć się z największymi i najtrudniejszymi utworami. Dla mnie jako twórcy ważniejsze było to, że miałem możliwość zrealizowania tego spektaklu w tak niekonwencjonalny sposób. Nie każdy reżyser może w ciągu swojego życia zrealizować "Dziady". Żeby to zrobić w pełni dojrzale, wiele czynników musi się na to złożyć: teatr, zespół, atmosfera... To był dobry czas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji