Artykuły

Oczy i uszy podbiły serca

Teatr ze wsi Policzna w Puszczy Białowieskiej pokazał na Tajwanie spektakl "Zmysły". Niewielki teatr ze wsi w Puszczy Białowieskiej został zaproszony na Expo na Tajwanie. Jako jedyny teatr z Polski. - Tajwańczycy fantastycznie reagowali na nasz spektakl "Zmysły". Zaczyna się on paradą. Codziennie szły w niej z nami setki osób, które aktywnie uczestniczyły w żartach - opowiada Dariusz Skibiński, założyciel teatru.

Aktorzy z teatru A3 wrócili z Tajwanu tydzień temu. W południowo-wschodniej Azji pokazywali swoje "Zmysły" - spektakl szalony, oryginalny, spontaniczny. I tak też go przyjęli Tajwańczycy.

Kupili starą pocztę

A3 to teatr z Policznej - niedużej wsi koło Hajnówki. Prowadzą go Dariusz Skibiński i Agata Rychcik-Skibińska. Dariusz zajmuje się sprawami artystycznymi, Agata - impresariatem. Ani ona, ani on nie pochodzą z Podlasia. Przeprowadzili się tu z innych krańców Polski. Agata przez lata organizowała przeglądy, festiwale, współpracowała chociażby ze słynną grupą Gardzienice. Dariusz realizował się w aktorstwie, w teatrze na zachodzie Polski.

- Aż pewnego dnia z czwórką kolegów - aktorów doszliśmy do wniosku, że nie do końca odpowiada nam to, czym się zajmujemy w teatrze instytucjonalnym - wspomina Dariusz.

I wówczas - na fali tego entuzjazmu - nie podpisali umów na kolejny sezon. Założyli własny teatr - Cinema w Michałowicach na południu Polski. Dariusz grał i pracował nad kolejnymi spektaklami, a Agata zajęła się impresariatem.

- Ale mieliśmy znajomych z Podlasia... - uśmiecha się Darek. No i już wiadomo, jak dalej potoczy się jego opowieść. Bo nasz region szczególnie przypadł mu do gustu: - Ja cenię Podlasie za to, za co ono samo siebie nie ceni - wyjaśnia przewrotnie. I dopowiada: - Na zachodzie Polski ludzie nie posiadają własnej tożsamości. Tam wszyscy są jak sadzonki - przesadzeni z różnych miejsc. Historia tak nimi zawirowała. A Podlasie ma tożsamość, bo tutaj ludzie żyją od pokoleń.

Wszystko o sobie wiedzą. I w pewnym sensie towarzysko jest to taki rodzaj patu. Nikt nie jest w stanie bezsensownie się przed kimś popisywać. Bo wszyscy wiedzą, jaki jest naprawdę. A ja lubię sytuacje jasne, klarowne i sympatyczne.

Gdy więc dobrych kilka lat temu grał spektakl gdzieś w wielkim świecie i zadzwoniła Agata, że w Policznej - gdzie już kilka razy byli na letnisku - jest wystawiony na sprzedaż budynek starej poczty, Darek, nie miał wątpliwości: kupuj.

- Poszukiwałem takiego miejsca, w którym przyjemnie będzie kończyć czas swojego życia - wyjaśnia Darek.

Szybko okazało się, że Podlasie to nie tylko świetne miejsce do życia, ale również do pracy artystycznej. Wkrótce po przeprowadzce podjęli więc następną ważną decyzję: przenosimy teatr na Podlasie. W Policznej Darek założył Teatr A3, a Agata zajęła się impresariatem. Wymyślili też uliczny festiwal teatrów Wertep, który już od kilku lat zamienia małe podlaskie miejscowości - na kilka letnich dni - w jedną wielką scenę teatralną. Na ulicach i placach miasteczek i wsi występują grupy teatralne z całej Europy.

Dariusz przyznaje, że ludzie nie zawsze reagowali entuzjastycznie, gdy próbował im wcześniej opowiadać o planach stworzenia festiwalu teatralnego. Chyba w to po prostu nie wierzyli. Że tu, na małą podlaską wieś mogą zjechać teatry z całego świata. Że w końcu zacznie się coś dziać.

- A potem okazało się, że tak bardzo tego pragnęli - kwituje Darek. - Miłe jest to, że nawet miasto Białystok zaprasza nas, byśmy z naszym teatrem z Policznej robili coś w stolicy województwa. To też jest jakimś rodzajem komplementu, znakiem, że nie wciskamy się tu jak żaba do kałuży, która już dawno wyschła, tylko że ktoś nas tu chce.

Setki ludzi szły w paradzie z gałkami ocznymi

Teraz Dariusz Skibiński ma kolejny plan - chce do swego teatru A3 zaangażować więcej ludzi stąd, z Podlasia. I chce znów swoje sztuki pokazywać światu. Tym bardziej, że naprawdę ma co.

Zagraniczne wojaże A3 już rozpoczęło. Byli na Białorusi i Tajwanie.

Ich tajwańska przygoda rozpoczęła się na teatralnym festiwalu w Warszawie. To właśnie tam dostrzegli ich Tajwańczycy, którzy przyjechali szukać zespołów na targi Expo. Zobaczyli spektakl A3 i za jakiś czas Agata Rychcik- Skibińska dostała maiła z zaproszeniem na Tajwan.

Teatr z Policznej prezentował się tam jako jedyny zespół z Polski. Polecieli w 10-osobowej grupie, zagrali siedem spektakli.

- Wszystko odbyło się przyjemnie i profesjonalnie - podkreślają aktorzy z A3. - Tajwańczycy fantastycznie reagowali na nasz spektakl "Zmysły". Zaczyna się on paradą. Codziennie szły w niej z nami setki osób, które aktywnie uczestniczyły w żartach. Ja trochę po świecie jeździłem, troszkę tego świata zobaczyłem i mogę porównać sympatyczność tych ludzi z otwartością mieszkańców Meksyku. Tajwańczycy to po prostu uśmiechnięci, otwarci, sympatyczni ludzie. Kompletnie mnie zaskoczyło, jak świetnie, z jak ogromnym entuzjazmem reagowali na nasze "Zmysły". Każdy spektakl trwał godzinę. A potem - przynajmniej tyle samo czasu - Tajwańczycy robili sobie zdjęcia z aktorami.

- Aktorzy zostali obfotografowani tak, że właściwie zaśmiecili cały facebook, który działa na Tajwanie - śmieje się Darek. - Fotografowali się z nami i młodzi, i starzy. Ale wszystko to odbywało się tak sympatycznie, że nikt nie robił kłopotu.

Trudno się tam oddycha

- To nasze zderzenie z Azją było czymś zupełnie fenomenalnym - nie ma wątpliwości Darek Skibiński. - Trudno tak naprawdę mówić, że Tajwan to są Chiny. Tam mieszkają Chińczycy, którzy uciekli z Chin w czasie rewolucji. Można powiedzieć, że to intelektualiści, arystokraci oraz ci, którzy mieli coś do stracenia, I którzy mieli szansę, żeby uciec.

Na Tajwanie widać duże wpływy Japonii i Korei, ale też krajów europejskich: Holandii czy Wielkiej Brytanii.

- I w ogóle nie widać tam tej tandety, z którą Chiny są kojarzone. Na Tajwanie się jej ani nie produkuje, ani nie sprzedaje. Tam nikt by tego nie kupował - kwituje Darek.

Zamiast tandety w tajwańskich sklepach oglądali mnóstwo pięknych, starannie wykonanych rzeczy. A na straganach i w restauracjach można było degustować przepyszne, oryginalne i niesłychanie tanie jedzenie.

- Jedno tylko jest tam przerażające: w dużych miastach trudno się oddycha - mówi Darek. I opowiada, że wokół miasta, w którym nocowali, były góry. - Ale widzieliśmy je tylko czasami, gdy wstaliśmy bardzo wcześnie. Bo później zakrywał je szybko podnoszący się smog...

Nic zresztą dziwnego, że powietrze jest tam tak bardzo zanieczyszczone. Miasta liczące 800 tys. mieszkańców są tam uznawane za małe. A ludzie - o ile kiedyś przemieszczali się głównie na rowerach - teraz zgodnie przesiedli się na skutery... Stąd wszędzie mnóstwo spalin.

- Ale mimo to warto było ten Tajwan zobaczyć - podkreśla Darek. - To zaproszenie małego teatru z Policznej na wyspę na Oceanie Spokojnym to był dla nas taki trochę komplemencik. Zauważyli nas, zaprosili, bardzo dobrze przyjęli. Myśmy się wywiązali dobrze ze swoich zobowiązań, oni ze swoich. I dzięki temu może się uda - za rok albo za dwa - zaprosić jakiś tajwański zespół na podlaskie wsie, na nasz teatralny festiwal Wertep. Oni mają naprawdę wspaniałe zespoły grające z tradycyjnymi lalkami. To jest coś, co już pewnie powoli będzie odchodziło w niepamięć, ale jeszcze jest i my chcemy, aby mieszkańcy Podlasia mieli okazję to zobaczyć. ^

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji