Artykuły

Dama polskich scen

Aktorka zmarła w Warszawie, o jej śmierci poinformowała agencja Akpa. Najbardziej znana była z ról królowych, m.in. Marii Stuart lub arystokratek, w tym Izabeli Łęckiej w "Lalce". Mając sto lat wystąpiła, jako Sarah Bernhardt, w musicalu o Poli Negri "Polita", reżyserowanym przez Janusza Józefowicza: "Uszyli mi bardzo piękną suknię, bo tekstu mam, niestety, mało" - o zmarłej wczoraj Ninie Andrycz pisze Jacek Szczerba w Gazecie Wyborczej.

Ofelia w "Hamlecie" (1934), Solange w "Lecie w Nohant" (1936), lady Milford w "Intrydze i miłości" (1951), Izabela Łęcka w "Lalce" (1952), Maria Stuart (1958), Elżbieta w "Don Carlosie" (1960), Kleopatra (1963), Lady Makbet (1964), Balladyna (1965), Dulska (1972), królowa Elżbieta w "Marii Stuart" (1976) i caryca Katarzyna w "Popołudniu kochanków" (1994) - wszystkie te postaci grała z charakterystycznym patosem i wschodnim zaśpiewem w głosie. Aktorstwu poświęciła się całkowicie: - Kiedy jest się naprawdę gwiazdą, to nie rodzi się dzieci, rodzi się rolę opowiadała w 2001 roku w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".

Królowa się odchudza

Elżbietę I pokazała nawet w Londynie: "W ostatnim akcie, umierająca, spełzłam z łóżka, na czworakach doczołgałam się do tronu, na który weszłam resztką sił, wyprostowałam się jako władczyni Wielkiej Brytanii, i oddałam ostatnie tchnienie. Wtedy Anglicy krzyknęli: >Wonderfull<. Po spektaklu wszyscy mnie pytali, czy mówię po angielsku. Odpowiadałam, że mówię po francusku i niemiecku, co Europejce powinno wystarczyć".

"Królową scen polskich" ochrzczono ją, gdy w 1935 r. zagrała Reganę, córkę króla Lira, u boku Józefa Węgrzyna. "W Warszawie pytano mnie: 'Dlaczego królowa bierze dzisiaj tylko jeden pęczek rzodkiewek?'. Ja na to: - Bo królowa się odchudza. Na co sprzedawca: 'Jezus Maria, z czego, przecież jest taka szczupła?!'".

Madame Józef Cyrankiewicz

O Cyrankiewiczu mówiła: "Józef był socjalistą, bardzo odchorował, że połączono na siłę PPS z PPR. Bardzo mu współczułam. Na początku znajomości miał bajeczną, hollywoodzką urodę. Oka nie można było od niego oderwać. Póki mnie słuchał, to wyglądał dobrze. Kiedy zrozumiał, że nie urodzę dziecka, zaczął popijać i przestał słuchać. Gdybym urodziła, nasze małżeństwo przetrwałoby do grobowej deski. Mama na mnie w dzieciństwie mówiła Pupsik, jemu się to strasznie podobało, ale przerobił na Pupsicę. Brzmi bardziej seksualnie".

Zgodnie z protokołem dyplomatycznym Andrycz dostała wizytówki z napisem "Madame Józef Cyrankiewicz". Wykręcała się od politycznych wizyt, mówiąc, że ma premierę w teatrze: "Potrafiłam się nawet urwać z uroczystej kolacji u Stalina. Cała delegacja od obiadu do wieczora drżała, Berman zemdlał, pewnie myśleli, że zaraz pojadą na Sybir, a wódz wszechświatowego proletariatu tylko powiedział: 'Widać, że ta kobieta bardzo kocha swoją pracę'. 'O tak!' - wykrzyknął mój mąż. - 'Uwielbia'. Po czym gospodarz zaproponował, żeby przystąpić do picia wódki. Od wodza już wcześniej dostałam prezent: ciężkie, solidne, długie futro z norek, takie na 100 lat".

Z ochotą pojechała tylko do Indii (sensację wywołało jej zdjęcie na słoniu) i do Chin, gdzie otrzymała telegram od dyrektora Polskiego Arnolda Szyfmana - "Proszę wracać, nikt nie chodzi na dublerkę".

Jej brat zginął w łagrze, więc nie przepadała za Sowietami: "Pamiętam, jak przyjechał do Polski z oficjalną wizytą Mołotow. Scenicznym szeptem powiedziałam do męża: - Patrz, ten wał przyszedł! Mąż miał w ręku papierosa, który wypadł, wpadł w mankiet, a spodnie się zapaliły. Ochrona się rzuciła ratować premiera i 'ten wał' uszedł mi na sucho".

Urodziła się w Brześciu Litewskim, w Wilnie studiowała prawo, a w Warszawie historię. Tamże, w 1934 r., skończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej. Matka była przeciwna jej aktorstwu. - Scena to rozpusta. Po moim trupie - mówiła. Na co Andrycz: - Po mamy trupie!.

Wielka miłość do Aleksandra Węgierki

Była aktorką Teatru na Pohulance w Wilnie, i stołecznego Polskiego do 2004 r. Przed wojną przyznano jej tytuł królowej mody i elegancji. "Dzięki temu miałam spore korzyści materialne, bo sklepy dawały mi na raty wszystko, czego zapragnęłam". Podczas okupacji pracowała jako kelnerka. "Do kawiarni jako pierwszy klient wszedł Niemiec. Cofnęłam się razem z tacą, ale miałam tak rycerskich kolegów, że powiedzieli: Idź do toalety, my mu podamy". Wspominała też, że warszawscy powstańcy z AK mieli ją za muzę. - Mówili: "Dopóki Andryczka się maluje, nos pudruje, to my nie możemy przegrać". Niestety, przegrali.

Pytana o wielką miłość wskazywała na wiszący w jej skromnym, trzypokojowym mieszkaniu portret jej profesora Aleksandra Węgierki: "Złota głowa, niebieskie oczy. Wyglądał jak Duńczyk albo Szwed, ale na pewno nie naród wybrany. Byłby się uchował, bo Niemcy, którzy po niego przyszli, powiedzieli: 'Ty chyba nie jesteś Żydem?'. A Węgierko odpowiedział zgodnie z prawdą: 'Jestem'. No i zamordowali go". Kochankowie (Węgierko był żonaty) spotykali się w domu, który "runął we wrześniu 1939. Sublokatorski pokój, a on przychodził na randki: ulica Niecała 14 mieszkania 5, czwarte piętro. Po wojnie wybudowali całkiem inny dom. Jak przechodzę tamtędy... odwracam głowę".

Dziś uchodziłaby za feministkę: - Miałam opinię przyzwoitej kobiety. Byli tacy, którzy musieli dwa lata przysyłać kwiaty, żeby zawrzeć ze mną znajomość. Chodzić, błagać, wielbić, prosić o spotkanie, a ja mogłam ich wodzić za nos. Mimo to nigdy nie stroniła od atrakcyjnych mężczyzn: - Jak zobaczyłam Gérarda Philipe'a, to byłam zachwycona. A kiedy usiadł ze mną porozmawiać - on grał Cyda, a ja Szimenę w 'Cydzie', więc mieliśmy o czym mówić - czułam się szczęśliwa. W tym momencie wynurzyła się z tłumu jego żona i oznajmiła: "Jesteśmy już bardzo zmęczeni i musimy wracać do hotelu". Wstał i posłuszny jak baranek na tych swoich długich nogach udał się do hotelu.

U Zanussiego i Kutza, oczywiście w roli księżnej

W latach 50. zaproponowano jej występy w Comédie-Française, pod warunkiem że zgubi "sławetny słowiański akcent". - Słysząc o tym Cyrankiewicz popukał się w czoło i powiedział: "Przecież jak ty ze mną prywatnie przy herbacie rozmawiasz, to też trochę śpiewasz. I ty myślisz, że w obcej mowie się pozbędziesz czegoś, co masz na co dzień w polszczyźnie?".

W Teatrze Telewizji u Adama Hanuszkiewicza była Damą Kameliową (1958) i Anną Kareniną (1961), a u Jerzego Gruzy panią Bovary (1959). Przypominała żartobliwie, że w Ameryce kobiety klękały na progu jej garderoby, gdy grała zakochaną żonę Ignacego Gogolewskiego w "Krzesłach" Eugene'a Ionesco.

W kinie debiutowała w 1939 r. w nieukończonym filmie Eugeniusza Bodo "Uwaga, szpieg". Po wojnie nie dostawała ciekawych ról, bo reżyserzy bali się jej teatralnej maniery. Obsadzał ją jednak Krzysztof Zanussi - w "Kontrakcie" (1980) i w "Sercu na dłoni" (2008), i Kazimierz Kutz w serialu "Sława i chwała" (1967), oczywiście w roli księżnej. Gdy w latach 60. Andrzej Wajda przymierzał się do "Przedwiośnia", miała zagrać Laurę.

Stulatka w "Policie"

Pod koniec życia żaliła się: "W modzie jest pluć na PRL, a ja pluć mogę tylko na zniewolenie, a nie na najlepszy teatr w Polsce. Przecież każdy spektakl Hanuszkiewicza, który był pokazywany na świecie, kończył się owacją na stojąco".

Mając sto lat wystąpiła, jako Sarah Bernhardt, w musicalu o Poli Negri "Polita", reżyserowanym przez Janusza Józefowicza: "Uszyli mi bardzo piękną suknię, bo tekstu mam, niestety, mało".

Od dzieciństwa pisała wiersze: "Umarła z głodu, nosząc czekoladę w kieszeni/ Umarła z zimna w słonecznych pelerynach lipca/ Umarła z gniewu w łóżku prawdziwego mężczyzny/ Dworzec, z którego odjechała, dawno spłonął/ Ale w snach jej powraca, więc ona ciągle odjeżdża".

Mówiła: - Wiersze we mnie żyły, mówiłam czasem wierszem - jak się gniewałam albo byłam rozanielona. Dała je do przeczytania Jarosławowi Iwaszkiewiczowi. - On mnie poklepał po ramieniu i powiedział: "Są mądre i piękne. Idź do Czytelnika, powołaj się na mnie i niech je wydadzą". Ukazały się tomiki: "To teatr" (1983), "Drugie spotkanie z diabłem" (1985) "Róża dla nikogo" (1989) i "Wczoraj i dziś" (2005).

Opublikowała także powieść "My rozdwojeni" (1992), nawiązującą do początków jej kariery, oraz tomy wspomnień "Bez początku, bez końca" (2003) i "Patrzę i wspominam" (2013).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji