Artykuły

List otwarty Witolda Sadowego do red. Jerzego S. Majewskiego

Szanowny Panie! Zbulwersowany Pańskim tekstem "Działać na ludzi, na ich serca", opublikowanym w Gazecie Stołecznej 24 styczna 2014 roku w stałej Pańskiej rubryce "Warszawa nie odbudowana", postanowiłem zareagować jako, że nie wszystko w nim jest zgodne z prawdą - Witold Sadowy prostuje fakty opisane w artykule.

Żyję bardzo długo. Mam znakomitą pamięć i pamiętam doskonale te czasy, kiedy na antenie Polskiego Radia pojawiła się obrzydliwa audycja "Fala 49", znienawidzona przez Polaków, a czytana przez Stefana Martykę, ówczesnego dyrektora administracyjnego Teatru Polskiego. Nie zamierzam bronić Stefana Martyki i wydawać sądów o nim - jak czyni to Pan z ogromną nienawiścią do niego - porównując go niemalże do takich zbrodniarzy jak Stalin czy Hitler, pisząc o nim okropne rzeczy. Tymczasem był on zaledwie małym pionkiem w PRL-u. Dlaczego zgodził się czytać te obrzydliwe teksty? - nie wiem. I nigdy się już nie dowiemy. W każdym bądź razie nie był ich autorem, ani inicjatorem tej ohydnej audycji. Jedynie wykonawcą.

Tak się złożyło, że znałem Martykę osobiście. Przyjaźniłem się z jego drugą żoną, znakomitą aktorką Zofią Lindorfówną, Osobą godną najwyższego szacunku, o której pisze Pan zgryźliwie, że "na przedwojennych fotografiach wygląda jak cukierek". Myli Pan też, niestety, tytuły filmów, w których występowała oraz nazwisko drugiego jej męża - Gintowta, a nie - Gintowtra.

We wrześniu 1945, kiedy angażował mnie do Teatru Polskiego dyr. Arnold Szyfman, na jego polecenie umowę ze mną podpisywał oddany mu i zaprzyjaźniony Stefan Martyka. Nie jest prawdą, że "wygryzł" Szyfmana ze stanowiska dyrektora Teatru Polskiego i sam objął po nim dyrekcję. Zawsze był lojalny wobec Szyfmana i zawsze był wicedyrektorem. Szyfmana wykańczali kilkakrotnie inni, a nie on.

Martyka był człowiekiem delikatnym. Kulturalnym i świetnie wychowanym. Żadnym potworem. Kiedy ożenił się z Zofią Lindorf, bywałem u nich w domu. Kochali się. Byli najszczęśliwszym małżeństwem. Nie znałem jego poglądów politycznych. Nigdy się z nimi nie obnosił. Oboje byli wierzącymi i praktykującymi katolikami. W pokoju Martyki wisiał na ścianie ryngraf Matki Boskiej Ostrobramskiej. Nieprzyzwoitością jest też - nie mając dowodów, jak sam Pan pisze - sugerować czytelnikom, że Martyka był konfidentem gestapo na Wileńszczyźnie. Zwłaszcza, że nie ma go i nie może się bronić.

Natomiast jeżeli chodzi o wersję jego śmierci, jaką Pan podaje, to różni się ona z wersją, którą znam z relacji Zofii Lindorfówny i jej służącej Kazi. Prawdopodobnie opisała ją też w swoich pamiętnikach zdeponowanych, bodajże w Muzeum Narodowym. A wygląda ona tak: w przeddzień zastrzelenia Martyki, 8 września 1951 roku, odbywało się u państwa Martyków przyjęcie. Z jakiej okazji? - nie wiem. Następnego dnia rano zadzwonili jacyś panowie. Drzwi otworzyła Kazia, służąca Martyków. Zapytali o Stefana Martykę i polecili obudzić jego żonę. Przeczytali wyrok śmierci wydany na Martykę przez organizację podziemną i zastrzelili go, opuszczając mieszkanie. Taką relację znam także z opowiadań Krystyny Królikiewicz, córki majora Królikiewicza, która przyjaźniła się z Zosią i która żyje do dzisiaj. Żyje też siostrzenica Zofii Lindorf, Pani Ewa Hagmajer, która natychmiast po przeczytaniu Pańskiego tekstu, zatelefonowała do mnie cała roztrzęsiona. W dalszej części dotyczącej Elżbiety Barszczewskiej są też nieścisłości. Nieprawdą jest, że przez długi czas Barszczewska nie grała, bo wszystkie role zabierała jej Nina Andrycz. Były to dwie różne indywidualności mające odmienne emploi. Grywały wielokrotnie razem. Barszczewska nie schodziła ze sceny do momentu, kiedy zachorowała i zaczęła tracić pamięć. Oczywiście, że Nina Andrycz nie była aniołem. Owszem szkodziła, ale innym, a nie Barszczewskiej.

Z wyrazami szacunku

Witold Sadowy

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji