Artykuły

Krystyna Janda otwiera Teatr Polonia

- Od początku założyłam sobie, że ta mała scena będzie miała swój kobiecy charakter. Szukałam nazwy, która subtelnie to podkreśli. Hasło "Fioletowe pończochy" - tytuł opowiadania Gabrieli Zapolskiej - z jednej strony kojarzy się z początkiem wieku, emancypacją, ale też z ucieczką do innego życia - mówi KRYSTYNA JANDA, właścicielka Teatru Polonia w Warszawie.

Krystyna Janda otwiera Teatr Polonia, małą scenę - Fioletowe Pończochy. W sobotę premiera "Stefci Ćwiek w szponach życia" według powieści Dubravki Ugrešić z Agnieszką Krukówną, w listopadzie - kolejna propozycja - "Ucho, gardło nóż" Vedrany Rudan - monodram Krystyny Jandy.

Dorota Wyżyńska: Małą scenę nazwała Pani tytułem opowiadania Gabrieli Zapolskiej - "Fioletowe Pończochy".

Krystyna Janda: Od początku założyłam sobie, że ta mała scena będzie miała swój kobiecy charakter. Szukałam nazwy, która subtelnie to podkreśli. Hasło "Fioletowe pończochy" - tytuł opowiadania Gabrieli Zapolskiej - z jednej strony kojarzy się z początkiem wieku, emancypacją, ale też z ucieczką do innego życia, wyrwaniem się z codzienności. Chciałam, aby ta nazwa skierowała uwagę na kobietę, ale też na jej marzenia.

Postanowiła Pani przedstawić nam cykl spektakli o kobietach w nowej Europie. Nie sięga Pani jednak po dramaty - utwory napisane z myślą o scenie, ale po popularne w ostatnich latach powieści.

- Tak się stało, że w literaturze europejskiej pojawiło się bardzo wiele powieści dotyczących kobiet, pisanych przez kobiety. Zauważyli to polscy tłumacze i wydawnictwa, które poświęciły im osobne serie: "Europejki" - to cykl wydawnictwa Czarne, "Z miotłą" wydaje W.A.B. Zaczęłam czytać te książki, fantastyczne, wybrałam z nich dziesięć. Wzięliśmy udział w konkursie w miejskim Biurze Teatrów i dostaliśmy fundusze, które pozwolą przygotować cztery małe premiery.

Nie ma wśród tych tytułów ani jednego polskiego tekstu?

- Przeczytałam wszystkie polskie powieści, które dotykają tematu kobiet i powstały w ostatnich latach. Nie znalazłam ani jednej, którą wyobrażałbym sobie przeniesioną do teatru. Czekam na taki tytuł. Kilku autorów (m.in. pan Andrzej Saramonowicz) obiecało mi, że będą starać się coś takiego napisać. Chciałabym, aby ten polski tekst, opowieść o kobiecie w nowej Polsce, zamknął nasz cykl przedstawień.

Stefcia Ćwiek i Tonka Babić bohaterki dwóch pierwszych inscenizacji to dwie zupełnie inne osobowości. Czy coś jednak je łączy?

- Spotkanie z nową rzeczywistością. Stefcia chce sobie ułożyć życie. Walczy ze stereotypami, z obrazem szczęścia wykreowanym przez media, przez najbliższych, przez przyjaciółki. Nie umie sobie z tym wszystkim poradzić. Nie jest najmądrzejsza, ale o taką bohaterkę chodziło. O to, jak jej oczami oglądany i jej naiwnością sądzony, wygląda ten świat. Nazywamy ją sobie bałkańską Bridget Jones, ale to porównanie nie do końca jest trafne. Stefcia ma też w sobie coś z bohaterek czeskich filmów z lat 60, czy z naszego kina panów Kondratiuków. To taka "dziewczyna do wzięcia", gotowa na wiele w zamian za małżeństwo, nazbyt wiele.

Tonka Babić, bohaterka kontrowersyjnego "Ucho, gardło, nóż" Vedrany Rudan to kobieta po pięćdziesiątce, doświadczona wiedzą i pamięcią, dręczona obrazami i wspomnieniami kobieta po wojnie bałkańskiej. Spędza z widzami bezsenną noc. Leży w łóżku przy włączonym bez dźwięku telewizorze i, pochłaniając kolejne tabliczki czekolady, opowiada swoje życie.

Tonka to kobieta w moim wieku. Urodziła się dokładnie w tym samym roku co ja, ale w Chorwacji. Jej ojcem jest Serb, mężem - Chorwat. Przeżyła wojnę, straciła wszystko, co kochała, to co wie, pamięta i rozumie, do tego stopnia zmieniło jej myślenie o moralności, o etyce, o szczęściu, że musi sobie wszystko na nowo ułożyć. Według zasad boleśnie zwichniętych. Pozbawionych logiki.

Ten tekst mnie zachwycił. Nagle pierwszy raz mam przed sobą bohaterkę, która z bólu i z nieumiejętności przekreśla wszelkie zasady moralne i humanitarne. Działa jak terrorysta we własnym życiu. Jakby chciała wszystko zniszczyć, za karę, z bólu, z protestu. Bardzo poruszające i dla mnie - aktorki - nowe. Takiej postaci nie grałam. No może Medea

Co było dla Pani najważniejsze, kiedy przygotowywała Pani adaptację powieści "Ucho, gardło, nóż" Vedrany Rudan?

- Ta książka, napisana w formie monologu, to właściwie gotowy materiał do opowiedzenia na scenie. Starałam się zmieścić wszystko, co jest w tej książce. Może tylko zmniejszyłam jej antyamerykańskość. Zależało mi na tym, aby oddać klimat i język. To było zresztą najtrudniejsze. Jak powiedzieć na scenie te wszystkie brutalne słowa, żeby widownia zrozumiała, że chodzi w tym o pokazanie stanu emocjonalnego bohaterki. Aby publiczność nie zajęła się tylko pierwszą warstwą słów, wyrażeń, które są niecenzuralne, często obsceniczne. Aby widzowie za tymi słowami dojrzeli emocje i stan psychiczny tej kobiety. Uznali je za niezbędny środek artystyczny.

Do współpracy z Teatrem Polonia zaprosiła Pani dwójkę młodych reżyserów Małgorzatę Szumowską i Przemysława Wojcieszka. To oni przygotują następne premiery - zapowiedziane na początek przyszłego roku.

- Małgorzata Szumowska, jak sama mówi, zadebiutuje w teatrze. Z Katarzyną Figurą będzie robić "Badania nad ukraińskim seksem" - adaptację świetnej książki Oksany Zabużko. Opowieść o kobiecie, która ucieka z Ukrainy i zaczyna żyć na zachodzie. Ale na swoje nieszczęście zaprasza do siebie mężczyznę z Ukrainy, który przekreśla jej marzenia, przywozi ze sobą nawyki i sposób myślenia z sowieckiej Rosji. Toksyczna miłość. Nie dość, że sama nie radzi sobie ze światem zachodu, to jeszcze ma na karku mężczyznę, którą ją całkowicie tyranizuje i ogranicza.

Przemysław Wojcieszek wystawi "Darkroom" Rujany Jeger - opowieść o młodych ludziach, którzy starają się odnaleźć w świecie nowej moralności. To historia pewnego małżeństwa i ich przyjaciela geja. Ten przyjaciel i jego ciągłe problemy, to małżeństwo i innych bohaterów tej historii wystawiają na wielkie życiowe próby. Szczególnie skomplikowana jest sytuacja młodej kobiety w tej konfiguracji.

A w grudniu na afiszu - opowieść o kolejnej kobiecie, która nie może znaleźć swojego miejsca, pani wielki przebój teatralny "Shirley Valentine", który przez kilkanaście lat grany był w Teatrze Powszechnym. To będzie nowa wersja?

- Nowa chyba nie, zobaczymy tylko, jak sprawdzi się w nowej przestrzeni i jaka Shirley "ze mnie wyjdzie" po tak długiej przerwie i tylu zmianach. Bo niewątpliwie po tej przerwie, po tej życiowej decyzji, po budowie i kłopotach z nowy teatrem, po nowych doświadczeniach, innym człowiekiem i inną kobietą. A Shirley zawsze żyła jakby ze mną i zmieniała się ze mną. Jestem mniej ufna, mniej naiwna i mniej radosna, to pewne i może tych kolorów brzmiących dotąd w Shirley szczerze, będzie trochę brakować. Z drugiej strony grałam ją tyle lat i w tak różnych miejscach, mogę to zagrać "i na drągu i w przeciągu", jak się przez te lata śmiałam. Bez kostiumów, bez rekwizytów. Raz nawet usiłowałam tak zrobić, kiedy do Nowego Jorku nie dojechały na czas dekoracje. Byle była radość z grania jej na nowo. "Shirley Valentine" jest prezentem i dla mnie i dla tych, którzy lubią ten spektakl. W porozumieniu z Teatrem Powszechnym będziemy go grać na małej scenie, w okresie przedświątecznym, sylwestrowym. Zaczynamy od 15 grudnia.

Cały czas rozmawiamy o małej scenie, a kiedy otworzy Pani dużą?

- Proszę zobaczyć (Krystyna Janda prowadzi mnie na budowę, otwiera drzwi, a tam ogromna przepaść - przyp. red). Musimy zawiesić na razie tę inwestycję. Nie mamy pieniędzy. Wystąpiłam o fundusze europejskie, ale nie wiadomo, czy je dostaniemy.

Teatr Polonia złożony jest z dwóch własności: naszej i miasta. Do miasta należy hol teatru, w którym urządziliśmy małą scenę. Za wszystkie nasze pieniądze wyremontowaliśmy hol, czyli własność miasta. Tak dyktował rozsądek. Może nie rozsądek, ale logika działania teatru. Bo logika działania biznesowego mówiła zupełnie coś innego. Niestety zdecydowaliśmy się na to, bo chcieliśmy jak najszybciej otworzyć małą scenę i grać. Warunki na razie nie są rewelacyjne. Próbujemy w wynajętych salach. Ale jestem dobrej myśli. Ważne jest to, że zdobyliśmy wielu cennych przyjaciół i współpracowników, m.in kamikadze- dyrektora administracyjnego, menedżera tego teatru. Nie będę musiała się już sama martwić się tymi wszystkimi cholernymi umowami, fakturami, rachunkami, przetargami .podejmować decyzji o sprawach, o których nie mam pojęcia, a które są brzemienne w skutkach. Od 1 grudnia oficjalnie to pan Roman Osadnik poprowadzi to przedsięwzięcie. A ja być może będę mogła chwilę odpocząć...i może nareszcie raz przespać noc, nie budząc się zlana potem i ze ściśniętym gardłem, uczuciem ze stało się coś strasznego, tylko nie bardzo wiem co to jest. Może około grudnia pierwszy raz spokojnie zasnę

...a potem się obudzę i będę grać.

Teatr Polonia: "Stefcia Ćwiek w szponach życia" Dubravki Ugrešić, tłumaczenie: Dorota Jovanka Ćirlić, reżyseria: Krystyna Janda, występują: Viola Arlak, Agnieszka Krukówna, Zofia Merle, Michał Piela. Premiera - 29 października.

Teatr Polonia: "Ucho, gardło, nóż" Vedrany Rudan, Tłumaczenie: G. Brzozowicz, J. Granat, W. Szablewski. Reżyseria i wykonanie: Krystyna Janda. Premiera - 12 listopada.

Teatr Polonia: ul. Marszałkowska 56 (wejście od ul. Pięknej 28). Rezerwacja biletów: tel. 622 21 32 lub bilety@teatrpolonia.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji