Artykuły

Oskarżany przez część załogi o mobbing, dyrektor elbląskiego teatru - Mirosław Siedler, pozostał na stanowisku. Pozostał też niepokój - jak atmosfera w elbląskiej placówce kultury, wpłynie na jakość artystyczną występów.

- To co działo się w ostatnich miesiącach, to był spektakl, ale mało artystyczny - mówi Jacek Żukowski, dziennikarz z Elbląga.

A to za sprawą konfliktu pomiędzy częścią załogi i dyrektorem Mirosławem Siedlerem. Konfliktu, który zmusił pod koniec ubiegłego roku samorząd województwa do ogłoszenia konkursu na dyrektora.

- Wśród kandydatów był co najmniej jeden, który rokował, że pociągnie dalej teatr w tym rozwoju artystycznym - mówi Irena Adamiak, aktorka, przewodnicząca Związku Zawodowego Aktorów Polskich przy Teatrze im. Aleksandra Sewruka.

Na liście kandydatów znalazło się trzech. Jednak samorząd województwa postawił na rozwiązanie sprawdzone i powołał Mirosława Siedlera na stanowisko dyrektora. Pomimo protestów części załogi.

- Teatr to jest miejsce, w którym zbierają się indywidualności, osobowości, pracujemy na emocjach. W żadnym teatrze, ani w Polsce, ani na świecie, nie ma atmosfery stricte biurowej - mówi Mirosław Siedler.

Emocje były widoczne m.in. w korespondencji na linii pracownicy teatru - Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pierwszy - zaznaczmy - anonimowy list dyrektora oskarżał o deptanie godności pracowników.

Drugi dyrektora bronił. Ten już podpisy zawierał i chwalił Mirosława Siedlera za sprawność w pozyskiwaniu unijnych dotacji. Czyli z jednej strony sprawne administrowanie placówką, z drugiej zła atmosfera w zespole. Konflikt tragiczny, który na teatralnych deskach sprawdza się doskonale. Czy sprawdzi się w zarządzaniu załogą - ta ma spore wątpliwości.

- Wątpię czy to będzie się dobrze odbijało, jeżeli chodzi o dalszy rozwój artystyczny teatru - dodaje Irena Adamiak.

Na rozwiązanie konfliktu pracownicy i dyrekcja placówki będą miały najbliższe pięć lat. Bo na tyle został powołany Mirosław Siedler.