Artykuły

Szczecin. Opatowicz przegrał w sądzie, Gałkowski wraca do pracy

Jacek Gałkowski w poniedziałek wraca do pracy w Teatrze Polskim. Wygrał proces o przywrócenie go do pracy na poprzednich warunkach.

Ze stanowiska wicedyrektora Teatru Polskiego Gałkowski został zwolniony w listopadzie 2012 r. Uważał, że bezprawnie i poszedł do Sądu Pracy przeciwko byłemu pracodawcy. Argumentował, że zatrudniony był na umowie o pracę, która zabrania zwalniania osób w okresie ochronnym. Tymczasem dyrekcja Teatru Polskiego twierdziła, że wicedyrektor został na swoje stanowisko powołany i ochronie nie podlega.

- Powoda powołano na stanowisko zastępcy dyrektora, a rok później zawarto z nim umowę o pracę, którą przedłużano. Powołania nie odwołano, ale pracownik nie może świadczyć swojej pracy na podstawie umowy i powołania jednocześnie. W ocenie sądu, w momencie zwolnienia, obie strony związane były umową o pracę - uzasadniała wyrok sędzia Aleksandra Dobrołowicz.

Odniosła się też do samego sposobu odwołania. - Każdy pracownik ma prawo wiedzieć, za co wypowiada mu się pracę, a powód nie wyartykułował przyczyn - zauważyła sędzia.

W procesie Adam Opatowicz skarżył się, że z Gałkowskim się bardzo ciężko pracuje, że składane są na niego skargi.

Opatowicz zarzucał np. Gałkowskiemu niedyspozycyjność w przeddzień wielkiej przebudowy teatru, bo wicedyrektor nie posiadał telefonu komórkowego.

Chodzi o planowaną rozbudowę Teatru Polskiego, która miałaby się zakończyć w 2017 r. Koszt tej inwestycji jest szacowany na ok. 55 mln zł. We wtorek w Teatrze Polskim ma zostać podpisana umowa dotycząca dofinansowania projektu architektoniczno-urbanistycznego koncepcji rozbudowy teatru w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego Województwa Zachodniopomorskiego.

- Telefon komórkowy nie był mi potrzebny przez 10 lat pracy, a jego brak stał się podstawą do pozbawienia mnie środków do życia. Czy to nie śmieszne? - pytał w sądzie Jacek Gałkowski. - Opatowicz w trakcie mojej pracy nigdy mi nie zarzucił, że jestem nieosiągalny. Jak mnie szukali do brydża, to zawsze się dodzwonili.

- Strona pozwana nie potwierdziła dowodów niewłaściwego zachowania i niemożności skontaktowania się z powodem - mówiła sędzia Dobrołowicz.

- Jestem szczęśliwy z werdyktu - powiedział Gałkowski. - W poniedziałek pójdę do pracy.

Teatr Polski ma zapłacić koszty procesu, 3,6 tys. zł. Dyrektor Adam Opatowicz nie przyszedł na ogłoszenie wyroku. Prawnik Teatru Polskiego Marek Drążkowski powiedział, że nie komentuje wyroków sądu. Zapowiedział apelację od wyroku. Kiedy Gałkowski stracił posadę w Teatrze Polskim, od razu zastąpiła go wicedyrektor Aleksandra Kopińska-Szykuć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji