Artykuły

Volpone

Elżbietańska dramaturgia jest dla nas zawsze źródłem wielu radości. Ludowa, bujna, ostra w rysunku postaci i zdarzeń, zawiera też prawdy, które wcale nie brzmią dziś anachronicznie. Jedną z nich jest stwierdzenie chciwości człowieka, jego żądzy pieniądza, żądzy zysku, dla której jest w stanie poświęcić nawet swój honor, to wszystko, co jest mu najdroższe.

"Volpone" należy do najświetniejszych utworów dramatu elżbietańskiego. Wyszedł spod pióra Ben Jonsona, pisarza współczesnego Szekspirowi. Prapremiera sztuki odbyła się w roku 1605 i od tego czasu bawi i cieszy ona widzów. Po licznych sukcesach teatralnych ujrzeliśmy ją teraz na małym ekranie telewizora. Jak powiodła się jej inscenizacja telewizyjna?

Wydaje mi się, że bardzo dobrze. Zygmunt Hübner skameralizował przedstawienie, pokazując często z bliska twarze aktorów, co pozwalało ujawnić z całą ostrością bogatą gamę ich przeżyć. Dysponował zaś bardzo dobrym zespołem. Rzadko widuje się u nas tak trafną obsadę. Więc przede wszystkim Jan Świderski w roli tytułowej pokazał raz jeszcze, jak wybornym jest aktorem charakterystycznym. Był człowiekiem przebiegłym i chytrym, trawionym żądzą zysku, któremu jednak nieobcił są ludzkie namiętności. Był na tyle młody, że można było doskonale zrozumieć jego żądzę zdobycia pięknej kobiety, którą w dodatku sprowadza mu nieledwie do łóżka jej własny mąż. Był człowiekiem silnym, którego gubią własne słabości. Obok niego przebiegły Mosca (Edmund Fetting), który przechytrzył własnego pana. Zabawna galeria ofiar zgranej pary oszustów: Henryk Borowski, Aleksander Dzwonkowski. Andrzej Szczepkowski. I ponętnie wyglądająca Monika Dzienisiewicz jako ta, która skusiła Volponego. Oglądałem latem przedstawienie tej sztuki w telewizji NRD i muszę przyznać, że nasz spektakl był znacznie ostrzejszy, drapieżniejszy. Tam wszystko było jakieś bardziej układne, ugładzone, grzeczne. Nawet żona bogatego kupca wchodziła do łóżka Volponego dość posłusznie, podczas gdy w naszym spektaklu ulega dopiero po dłuższych namowach, popartych blaskiem złota i przekonującym działaniem przystojnego mężczyzny.

Kiedy patrzyłem na poniedziałkowe przedstawienie nasunęło mi się mimo woli skojarzenie z "Kupcem weneckim". I sądzę, że Jan Świderski wykazał w tym przedstawieniu, iż dojrzał już całkowicie do piekielnie trudnej roli Shylocka. Może pokusi się kiedyś o tę inscenizację Teatr TV?

Do zalet przedstawienia zaliczyć należy jeszcze dobry, soczysty przekład Macieja Słomczyńskiego. Dobrze uczynił chyba Zygmunt Hübner odchodząc od adaptacji sztuki (w jakiej grywano ją zwykle w Polsce) i sięgając po jej oryginał. Rozczarowały minie natomiast dekoracje i kostiumy Skarżyńskich. Cenię wysoko ich prace scenograficzne. Z tym większym zdziwieniem patrzyłem na płaskie, monotonne dekoracje i nieciekawe kostiumy w tym spektaklu. Może zabrakło koloru, który jest zwykle mocnym atutem scenografii Skarżyńskich? A może zabrakło prostu czasu, czy inwencji? Szkoda, bo temat dawał szerokie pole do popisu, a renesansowa Wenecja mogła być ładniejszym tłem przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji