Artykuły

Warszawa. Molier uwspółcześniony

Pod perukami i grubą warstwą pudru, z jakimi kojarzy się "Mizantrop", tkwią obserwacje bardzo aktualne - mówi aktor Wojtek Solarz wcielający się w tytułową postać w spektaklu według Moliera. Premiera w sobotę na Scenie na Woli Teatru Dramatycznego w Warszawie.

Z Wojtkiem Solarzem rozmawia Piotr Guszkowski

Plakaty do "Mizantropa" z Celimeną - czyli Agatą Wątróbską - w wysokiej peruce, seksownym gorsecie i z kijem do golfa w ręce zapowiadają igranie z molierowskim kostiumem?

- Nie chcieliśmy zbyt dosłownie uwspółcześniać ani umiejscawiać akcji spektaklu w konkretnym czasie, choć w strojach i scenografii znalazły się aluzje do XVII-wiecznej rzeczywistości. W każdej epoce funkcjonował przecież jakiś salon - czy to na arystokratycznym dworze, czy bankiecie w snobistycznej restauracji albo klubie golfowym, a nawet dziś na swój sposób funkcjonuje. Pod perukami i grubą warstwą pudru, z jakimi kojarzy się "Mizantrop", tkwią obserwacje bardzo aktualne. Widząc moralną pustkę salonowego środowiska, Molier chciał zdzierać ten puder. Dlatego spoglądał na elity satyrycznie, piętnując hipokryzję, pogardę wobec zwykłych ludzi.

Twój bohater próbuje się temu salonowemu życiu opierać...

- A z drugiej strony bardzo go ono kusi - to właśnie największy dramat tej rozdartej sprzecznymi pragnieniami postaci. Przypadłością Alcesta jest nienawiść do ludzi: dostrzega w innych ucieleśnienie wad, chociaż sam ulega słabościom. Nie wykorzystuje swojego potencjału, przesadnie skupiając się na pouczaniu wszystkich. Jego poczucie własnej wartości przechodzi w egoizm. Gdyby zaczął od siebie, od dania przykładu swoim życiem może przyniosłoby to efekt... A tak ma tylko dużo racji, może nawet za dużo, więc nie maj ej wcale. Oczywiście to pouczanie bierze się u Alce sta z namiętności do Celimeny, z niedojrzałości, by okiełznać własną seksualność. To trudna miłość. Onajest wyrachowaną bywalczynią salonów. On ciągle robi jej wyrzuty, tylko ją w ten sposób nakręcając. I tak zatruwają się wzajemnie negatywnymi emocjami. Miłości zostanie też poświęcony lutowy program Kabaretu na Koniec Świata, w którym występujesz i dla którego piszesz teksty.

- Moje pisanie wyszło trochę z potrzeby. Po pewnych perturbacjach i przewinięciu się przez kabaret sporej liczby współtwórców ostatecznie wyklarowała się zgrana, kameralna grupa. I tak już zostało, że sami wymyślamy sobie skecze. Dzięki temu - bazując na własnym, a nie napisanym przez dramaturga tekście - możemy więcej poimprowizować, bez robienia komuś przykrości (śmiech). Stawiacie sobie za cel komentowanie współczesności?

- Nigdy nie przepadałem za publicystyką. Zawsze wolałem abstrakcję i absurdalne poczucie humoru. Lecz oczywiście musimy być aktualni. Jednak ciężar nawiązania do współczesności bierze na siebie prowadzący kabaret Paweł Domagała. Publiczność zaskakująco szybko polubiła tę nową twarz rodzimego kabaretu, stand-upy i inne formy improwizowane.

- Ktoś musiał być pierwszy, potem poszło już z górki. Poza tym pojawiły się kulturalne miejscówki, które otworzyły przed nami zupełnie nowe możliwości. Czego by nie mówić o Facebooku, to właśnie przepływ informacji tam wiele zmienił. Ludzie komunikują się pomiędzy sobą, ale też publikują w sieci swoje żarty, co paradoksalnie zwiększyło otwartość w dialogu z publicznością. Jeszcze pięć lat temu nie wyobrażałem sobie, żeby wyjść i stanąć przed ludźmi, mimo że marzyłem o kabarecie. To był wstyd straszny. No jak to - ty, aktor? - W teatrze pracujesz nad rolą trzy miesiące, uczysz się tekstu, stres przychodzi dopiero przed premierą. A tutaj musisz się przygotować do występu w ciągu trzech dni albo improwizować, ciągle być czujnym na reakcje publiczności. Kabaret pozwala nabrać więcej powietrza, złapać bardziej bezpośredni, bliższy kontakt z widzem. Pomaga zrozumieć, że jest nie tylko odbiorcą, ale po prostu naszym przyjacielem.

Poza kabaretem angażujesz się w kino niezależne?

- Przyznam, że największą satysfakcję zawodową dała mi praca nad krótkometrażową "Tajemnicą Alberta" i jeżdżenie z tym filmem po festiwalach. Z tego wzięły się wszystkie moje kontakty i znajomości, które teraz procentują. Chętnie uczestniczę w offowych projektach - ostatnio zrobiliśmy surrealistyczny musical

o dwóch koszach na śmieci na złomowisku w reżyserii Filipa Syczyńskiego. Obieg niemainstreamowy jest olbrzymi, pełen zdolnych ludzi z pasją i świetnymi pomysłami.

1 przede wszystkim pozbawiony niezdrowej zawiści, konfliktów trawiących na przykład środowisko teatralne, a związanych z napięciem, jakie rodzą kwestie finansowe. My nie potrzebujemy szalonych pieniędzy ani na produkcję, ani nie wydajemy ich na zorganizowanie premiery.

A w czym będziemy cię mogli zobaczyć na dużym ekranie?

- Zagrałem anestezjologa blisko współpracującego z profesorem Religa w "Bogach" Łukasza Palkowskiego. Przygotowując się do roli, uczestniczyłem w przeszczepach serca. To było jedno z najmocniejszych przeżyć w moim życiu i zostanie we mnie na długo. Takie doświadczenia są jedną z największych zalet zawodu aktora.

Molier "Mizantrop" reż. Grzegorz Chrapkiewicz. Premiera 15 lutego. W obsadzie oprócz Solarza m.in. Sławomir Grzymkowski, Piotr Siwkiewicz, Agata Wątróbską, Maria Dejmek, Magdalena Smalara i Kamil Siegmund. Kolejne spektakle 16 i 18 lutego o godz. 19

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji