Artykuły

Ryzykowne gry damsko-męskie

"Cosi fan tutte" w reż. Marka Weissa w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

"Cos fan tutte" traktować można jako poważne oskarżenie wobec świata zdominowanego przez mężczyzn. Inscenizacja Marka Weissa jest próbą pogodzenia wielbicieli operowej klasyki ze zwolennikami nowoczesnych inscenizacji.

Cynizm i hipokryzja męskiego świata wpisane zostały przez Marka Weissa, reżysera i inscenizatora opery "Cos fan tutte" (w tłumaczeniu: "Tak czynią wszystkie"), właściwie już w pierwszą scenę spektaklu. Ferrando i Guglielmo sławią cnotliwość swoich przyszłych żon podczas wizyty w domu publicznym. Ich entuzjazm stara się ugasić Don Alfonso. "Wierność kobiety jest jak Feniks, wszyscy o niej słyszeli, ale nikt nie wie gdzie" - zżyma się podczas swojego recytatywu Don Alfonso.

Przyszli mężowie czują się urażeni i godzą się przetestować wierność swoich kobiet. W tym celu ogłaszają im, że muszą udać się na wojnę i przebierają się za cudzoziemców, którzy zalecają się do nich na przeróżne sposobny, wybierając jednak jako obiekt westchnień wybrankę kolegi. Intryga tak grubymi nićmi szyta nie może pozostać niezauważona. Siostry Fiordiligi i Dorabella decydują się wystąpić w teatrzyku swoich mężczyzn w roli nieświadomych tej zamiany cnotek. Z czasem jednak zabawa podszyta silną perwersją oraz niemal poddańczym posłuszeństwem kobiet wobec kaprysów swoich mężczyzn zaczyna wymykać się spod kontroli.

Od początku nie mamy wątpliwości, po czyjej stronie jest reżyser. Świat mężczyzn jest cyniczny, powierzchowny i splugawiony. Dominuje w nim poczucie dumy, samcza rywalizacja, gotowość do podejmowania ryzyka oraz rozbrajająca naiwność i wiara w swoje możliwości. Kobiety są cierpliwe, kochające, wyrozumiałe, ale też uległe i pełne akceptacji dla najdziwniejszych pomysłów mężczyzn. Oczywiście trudno wierzyć w rzeczywiste powodzenie mistyfikacji, dlatego Weiss nie przykłada szczególnej uwagi do samej intrygi, przyglądając się raczej jej konsekwencjom.

Perwersyjną zabawę towarzyską czwórki kochanków, inspirowaną przez pozującego na emerytowanego Casanovę Don Alfonsa oraz partnerującą mu, demoniczną Despinę, umieszczono w latach 20. ubiegłego wieku, dobrze korespondujących z klasycyzmem Mozarta. Nieśmiały opór podporządkowanych kobiet wobec zamiarów mężczyzn ma w sobie coś z miłości romantycznej. Fiordiligi i Dorabella bronią "obcym" do siebie dostępu, temperując temperament przebranych adoratorów. Jednak bardziej otwarta na nowe doświadczenia Dorabella (z uwagą przegląda czasopismo z sylwetkami nagich mężczyzn dostarczone przez Despinę) zakochuje się w narzeczonym swojej siostry. Fiordiligi jest zrozpaczona obrotem sprawy, jednak jej opór wobec Ferranda też słabnie.

Ta opera buffa w wykonaniu zespołu Opery Bałtyckiej brzmi bardzo dobrze. O lekkość i świeżość muzyki zadbał maestro Friedrich Haider, pod którego batutą Orkiestra Opery gra jak za najlepszych czasów współpracy z José Maria Florencio. Poza kanałem orkiestrowym znalazły się klawesynistka Dagmara Dudzińska oraz wiolonczelistka Anna Sawicka, które posadzono w bocznej galerii. Pomysł ciekawy, podyktowany jednak chyba tylko brakiem miejsca na klawesyn w kanale, bo poza tym nie znajduję żadnego uzasadnienia.

W zredukowanej scenografii Hanny Szymczak, poza rozłożonymi na scenie parawanami z motywami leśnymi (przywodzącymi na myśl nocne schadzki Figara z innej opery Mozarta), wyróżniają się rekwizyty - stół, na którym niczym ciepłe danie leży najpierw półnaga dziewczyna, a później posągowy mężczyzna; łoże - miejsce "męskich zabaw" z prostytutkami czy pięknego, zbudowanego z chórzystów Opery Bałtyckiej statków damskich toaletek, należących do każdej z sióstr.

Cała szóstka solistów stanęła na wysokości zadania. Trudno nie docenić świetnie dobranych duetów - sióstr Fiordiligi (kolejny raz przejmująca, bardzo dobra wokalnie i aktorsko Anna Mikołajczyk) i Dorabelli (druga po Królowej Ubu warta zapamiętania rola Karoliny Sikory) oraz ich narzeczonych: Guglielma (Tomasz Rak) i Ferranda (Aleksander Kunach). Umiejętnie w rolę architekta intrygi, prawdziwego Mefistofelesa z ludzką twarzą - Don Alfonsa - wciela się obdarzony ciepłym, aksamitnym basem Robert Gierlach. Atmosferę podgrzewa tajemnicza Despina (Anna Fabrello) - służąca sióstr, pomocnica Don Alfonsa, spełniająca jego erotyczne fantazje.

Marek Weiss dokonał tego, przed czym wielokrotnie się wzbraniał - skrócił operę, usuwając powtórzenia muzyki i skracając niektóre recytatywy. Jednak forma spektaklu pozostaje klasyczna, bez niepotrzebnych odniesień do współczesności. Nawet wyuzdane zabawy erotyczne przedstawione są umownie, z humorem, wręcz elegancko. Taka też jest cała inscenizacja - elegancka, skrojona na miarę, miejscami jednak zbyt stateczna i pozbawiona tempa. Wynagradza te mankamenty świetnie wykonana muzyka i śpiew.

W "Cos fan tutte" bankructwo idei małżeństwa i wartości z nim związanych - wierności, uczciwości i szczerości - wzięte jest we wcale nie ironiczny, a pełen goryczy nawias. A czy "takie są wszystkie" warto przekonać się samemu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji