Artykuły

Blisko, jak najbliżej

Siostry. Przyjaciółki. Aktorki. SONIA i młodsza od niej o 15 lat MAJA BOHOSIEWICZ, która za nic nie chciała iść drogą starszej siostry. A jednak rzuciła prawo i reżyserię dla aktorstwa. Duet w pracy i w życiu bo nie potrafią wytrzymać bez siebie kilku godzin. Mają energię tsunami. Tysiąc słów, żarty osobiste wyznania, nawet łzy - to wszystko w czasie jednej rozmowy z Martą Bednarską w Twoim Stylu.

TAK, SIOSTRO

Sonia żartuje, że zawsze była "kaowcem". Na podwórku w rodzinnych Żorach wymyślała zabawy, dyrygowała dzieciakami. Przez lata charakterna Maja słuchała tylko jej. To właśnie za namową starszej siostry zdała do liceum aktorskiego, poszła na casting w Teatrze Słowackiego i od razu zdobyła główną rolę.

DUET EMOCJONALNY

Premiera monodramu "Chodź ze mną do łóżka" w Teatrze Polonia. Maja z widowni wpatruje się w starszą siostrę na scenie. Przez 70 minut Sonia prowokuje, płacze, śmieje się. Publiczność wczuwa się w dramat przykutej do łóżka samotnej kobiety. Maja bardziej od treści przeżywa grę siostry. Po występie w garderobie: - Chapeau bas, byłaś genialna. Ale to ja się czuję, jakbym dobiegła na metę triatlonu. Denerwowałam się bardziej od ciebie... 24-letnia Maja nie lubi porównań ze starszą siostrą, bo uważa, że są różne. Sonia ma na koncie kilkadziesiąt ról, w tym znakomite postaci w "Rezerwacie", "Wojnie polsko-ruskiej", "Obławie", "Czasie honoru". Maja gra od 17. roku życia. Debiut? U Magdaleny Łazarkiewicz w "Dzikiej kaczce" Ibsena w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Wkrótce wystąpiła też w thrillerze "Izolator", "Londyńczykach", serialach "Julia" i "Na dobre i na złe". Była też konfrontacja sióstr, Sonia i Maja zagrały dwa razy matkę i córkę - w "Wojnie żeńsko-męskiej" i w serialu "Aida". Po wspólnej pracy pojawiły się komentarze, że Maja korzysta z protekcji Soni, która na siłę ją lansuje. W czasie spotkania chcę wiedzieć, czy są konkurentkami.

- Ja jestem wagi ciężkiej. Ona startuje w piórkowej - żartuje Sonia.

- Pytam serio - nie odpuszczam.

Twój STYL: Maju, zazdrościsz siostrze?

Maja Bohosiewicz: Tak, samochodu, (śmiech) Szczerze? Może to źle zabrzmi, ale nic zajmuje mnie kariera Soni. Wiem, że ma wielki talent. Nie widziałam wszystkich jej ról. Ani ona moich. To nie jest tak, że siadamy razem na kanapie i starsza siostra mówi: "Obejrzyj ze mną to nagranie. Jak wypadłam, przewinąć jeszcze raz?".

TS: To skąd nerwy na premierze "Chodź ze mną do łóżka"?

Maja: Kocham ją i trzymam za nią kciuki. Ten spektakl to powrót Soni do teatru po sześciu latach. I od razu "mocny" monodram. W dodatku w dniu premiery obudziła się z anginą. Modliłam się, żeby nie zabrakło jej głosu i sił.

TS: Obie zaczęłyście karierę od wysokiego "c". Sonia w roli prostytutki w "Spisie cudzołożnic" Jerzego Stuhra. A Maja u Magdy Łazarkiewicz.

Sonia Bohosiewicz: Ja tam byłam tylko statystką, dwa dni "pętałam" się po Plantach. To jeszcze rola sprzed szkoły aktorskiej. Po dyplomie był Stary Teatr, reżyserzy Kutz, Lupa. Tzw. głośną, prawdziwą karierę zaczęłam od roli Hanki B. w "Rezerwacie" Łukasza Palkowskiego. Dostałam sporo nagród. Miałam wtedy aż 32 lata! A Maja od razu świetnie zagrała w "Dzikiej kaczce" główną rolę tracącej wzrok Hedvig. Magda Łazarkiewicz mówi: "Śmiem twierdzić, że młodsza Bohosiewicz jest zdolniejsza od starszej".

Maja: Nie ma dla mnie uniwersalnego wzoru kariery. Nic jest to ani ścieżka Soni, ani nikogo innego. Mam swoje plany i świadomość tego, jak jestem zdolna i pracowita.

TS: Maju, wciąż szukasz pomysłu na siebie? Ile razy rzucałaś studia?

Maja: Dwa. Pół roku studiowałam reżyserię w szkole Lindy i Ślesickiego, ale to są bardzo intensywne studia, którym trzeba się poświęcić. W tym czasie dostałam propozycję roli córki Soni w serialu "Aida". Serce mi podpowiedziało: "graj". Rok później mój chłopak, który jest notariuszem, namówił mnie na prawo. Pierwszy semestr na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego zaliczyłam ze średnią 4,5. Ale studiowanie prawa jest czasem przeraźliwie nudne, czasochłonne. Trudno łączyć pracę na planie i wymagającą uczelnię w Krakowie. Postawiłam całkowicie na aktorstwo.

TS: Mimo że dwa razy nie dostałaś się do szkoły?

Maja: Raz przeszłam egzamin i byłam pierwsza pod kreską. W wakacje czekałam, czy zwolni się miejsce. Niestety. A może dobrze? Moje noworoczne postanowienie to egzamin eksternistyczny w ZASP. Komisja bardzo dokładnie sprawdza umiejętności, osiągnięcia, wiedzę.

TS: Pozytywny wynik daje prawo do wykonywania zawodu?

Maja: Tak

Sonia: Znam wielu aktorów - Olgę Frycz, Daniela Olbrychskiego czy nawet Zbigniewa Buczkowskiego, którzy nie mają dyplomu szkoły teatralnej, a są świetni. Każdy następny plan filmowy można traktować jak semestr w szkole. Ja tak robię. Teraz we dwie wymyśliłyśmy projekt, w którym zagramy. To będzie sztuka "impro". Maja: Tego w Polsce nie uczą w szkołach aktorskich, choć na świecie od dawna.

TS: Na czym polega?

Sonia: Będziemy grać spektakl interaktywny i improwizowany. Nic ma żadnego scenariusza ani pomysłu na rolę. Aktor zachowuje się zależnie od tego, co mówi i robi partner na scenie. Publiczność też dyktuje warunki.

TS: Mogę prosić o próbkę?

Maja: (do mnie) Jesteś publiką. Powiedz nam, gdzie jesteśmy.

TS: Na przykład w sanatorium.

Sonia: (w sekundę wchodzi w rolę. Poważnieje, szepce do ucha siostry). Zażyła już pani te tabletki? Maja: Dziś odmawiam. Sonia: To ja też odmawiam.

TS: Bierzcie te tabletki, wariatki! Sonia: W dużym uproszczeniu właśnie o to chodzi! Wchodzisz na scenę, gdzie nic ma prawie nic i wymyślasz na gorąco albo przezabawną komedię, albo bolesny dramat.

Maja: Widza mniej interesuje fabuła, a bardziej to, co dzieje się tu i teraz. A dla nas, aktorów, to fascynująca nauka. Główna zasada "impro" mówi, że pomysł kolegi na scenie jest zawsze lepszy od twojego. Co oznacza, że własne ego trzeba schować głęboko do kieszeni.

SIOSTRY SISTERS

Oglądamy razem zdjęcia. Sonia i Maja na piaszczystej plaży na Rodos w uprzężach do kitesurfingu. Inne: w seksownych sukienkach na premierze filmu. I podwodne - siostry nurkują w zalanym wulkanie na Lanzarote. - A gdzie wasi mężczyźni? - dopytuję. Sonia wyjmuje z torebki albumik 4x4 cm, wyświechtane kartki ze zdjęciami: mąż, synkowie Teodor i Leonard, siostra i dwaj bracia, Łukasz i Mateusz. - Rodzina - głaszcze okładkę. A Maja dodaje: - Nie afiszujemy się z życiem prywatnym. Jej ukochany Oskar unika wizyt na czerwonych dywanach. Podobnie jak mąż Soni, Paweł Majewski, syn fotografki Zofii Nasierowskiej i reżysera Janusza Majewskiego. Zajmuje się biznesem, prowadzi restauracje i rzadko pokazuje się z żoną. - Poza tym we dwie uwielbiamy ze sobą być służbowo i prywatnie - Sonia pokazuje mi mniej oficjalne fotografie z iPhone'a. Piąta rano. Dziewczyny w białych gorsetach tańczą w najmodniejszym klubie w Los Angeles. - Wygłupiałyśmy się. Spontanicznie ściągnęłyśmy ze stołów eleganckie serwety i zawiązałyśmy je sobie na jednym oku jak piraci - opowiada Maja. - Chwilę później zobaczyłyśmy, że inni robią to samo, jakiś producent filmowy, profesor z Uniwersytetu Moskiewskiego, znany sportowiec. Nie musimy z Sonią ustalać planu imprezy. Lala praktyki, wspólna praca, wakacje, wyjścia służbowe i prywatne domówki... Blisko nam do siebie.

TS: Może jeszcze zamieszkacie razem?

Maja: Ten etap mamy już za sobą. Kiedy urodził się mój siostrzeniec Leonard, oddalam mu swój pokój. Nie jestem domownikiem, ale częstym gościem u Soni. Wczoraj oglądałyśmy razem do czwartej rano serial "Homeland". Kiedy szukałam mieszkania dla siebie, miałyśmy z siostrą taki test: wsiadałyśmy do auta i mierzyłyśmy odległość między naszymi domami. Maksymalny dystans - dwa kilometry, tak żeby można było przejść pieszo, jeśli napijemy się wina.

Sonia: Zawsze byłyśmy blisko, ale w różnych momentach życia inaczej siebie potrzebowałyśmy. Teraz w ciągu dnia jesteśmy wiecznie "na podsłuchu" - dzwonimy do siebie i esemesujemy. Nigdy w życiu się nie pokłóciłyśmy. Serio. Traktujemy się wzajemnie z ogromną wyrozumiałością.

LUBIĘ CIĘ ZA

Modrość starszej siostry? Czasem się przydaje... To Sonia tłumaczy Majce, że nie wolno łatwo oceniać, że trzeba dwa razy się zastanowić. Pokazuje jej: to ważne, to nie. Co bierze w zamian? Dziecięcą radość i energię Mai. Siostry mają też cechę wspólną: roztargnienie. Nie dziwią się więc, gdy jedna albo druga zapomina

o ważnym spotkaniu czy... o podróży samolotem.

DUET EMOCJONALNY

TS: Spróbuję was skłócić. Soniu, wymień trzy wady siostry. Maju, co Cię irytuje w Soni?

Maja: Pod warunkiem, że możemy też napisać o pozytywach (Dziewczyny wyjmują notatniki, jedna z Małym Księciem, druga ze Snoopym, odwracają się od siebie. Zapisują plusy i minusy).

Sonia: Punkt pierwszy: Maja jest wrażliwa. Łatwo ją boleśnie dotknąć, łatwo wzruszyć. Obie mocno odczuwamy świat. Jako pięciolatka siostra zrobiła autentyczną głodówkę. W telewizji podpatrzyła dokument o dzieciach w Etiopii. Popłakała się, kiedy usłyszała, że co sześć sekund na świecie umiera z głodu dziecko. Przez tydzień odmawiała jedzenia. "Nic, to niesprawiedliwe. Inne dzieci głodują". To chyba najlepszy dowód, jaką ma empatię. Po drugie - przy Mai człowiekowi "się chce". Ma takie turbo spalanie, błysk w oku. Zobacz, ona mówi całym ciałem, wierci się, robi miny, zmienia głos. Na planie filmowym jeden z producentów nazywał ją Inwazja.

Maja: Chcesz powiedzieć, że jestem nadpobudliwa?

Sonia: Czasem twoja energia przeradza się w gwałtowność. Bywa, że życiowe decyzje podejmujesz bez przemyślenia. Jesteś "tu i teraz", w zdenerwowaniu rzucasz ostre słowa. Maja: Sonia nic ocenia ludzi, jest opanowana, daje sobie czas, zanim wyda osąd. W jej słowniku nie ma ostrych negatywnych wyrazów jak "nienawidzę". Stara się tłumaczyć ludzi, zrozumieć ich sytuację. Wychodzi z założenia, że są dobrzy, a ja mam zapędy detektywistyczne i szukam podstępu. Dzwonię do niej zapłakana: "Właśnie świat się wali", a ona się śmieje. Potrafi w kilka minut uspokoić mi świat, emocje, podpowiedzieć: to ważne, a to nie.

Sonia: Od dawna mam świadomość, że życie nie składa się tylko z przyjemności. Zdarzają się problemy, choroby, nieszczęścia. Ale jest we mnie wewnętrzny spokój. Nawet gdy wyję w poduszkę, wiem, że to chwilowe, że minie.

Maja: Pamiętasz szpital? 24 godziny po porodzie Leonarda? Wchodzę na salę, a ty płaczesz. Pokazujesz ręką na telewizor. Relacja z finału Wielkiej Orkiestry Owsiaka, na ekranie chore dzieci, a tobie łzy lecą po policzkach. Sekunda później, patrzysz na bukiet róż od męża. Teraz szlochasz ze szczęścia: "Boże, jak on mnie kocha". Kompletne rozchwianie, po czym prosisz pielęgniarkę: "Proszę pani, ja żyję z wyzwalania i kontrolowania emocji, ale te-e-e-raz s-o-o-bie nic radzę. Poproszę coś na uspokojenie". Moja starsza siostra, odpowiedzialna, opanowana. I najcudowniej pieprznięta. I proszę zostawić to określenie, bo ani "szalona", ani "wariatka" nie pasują! Przysięgam, z nikim poza moim mężczyzną lak często się nie śmieję.

TS: Z czego te żarty?

Maja: Sonia jest odpowiedzialną mamą, skuteczną bizneswoman, jedzie z dzieckiem do lekarza, negocjuje poważny kontrakt, gotuje rosół. 1 jednocześnie nic straciła dziecięcego szaleństwa. Parę dni temu, noc, oglądamy horror. Obie zamykamy oczy na widok zakrwawionej dziewczynki, której głowa kręci się dookoła szyi. Uciekam do kuchni po wodę, wracam, a z ciemności wyskakuje na mnie moja prawic czterdziestoletnia siostra. Rozpuściła włosy i na czworakach charczę: "hator, hator, hator".

Sonia: A pamiętasz, jak mój Paweł poszedł na brydża, a my do świtu w kółko trenowałyśmy piosenki z musicalu Rent? Robiłam ci profesjonalne warsztaty muzyczne...

Maja: Mamy też wspólną wadę: roztargnienie. Ja nie potrafię się "ogarnąć", a Sonia ciężką pracą zwalczyła tę słabość lata temu. Choć... Ostatnio jestem na kawie, nagle SMS. Sonia: "Dlaczego oni czekają na mnie w hali odlotów? Przecież lecę jutro. Dziś idę do kina z Teodorem" . I ja już wiem, że ona zapomniała o wylocie. Każę sprawdzić maile. Jasne. To dziś! Sonia zamawia taksówkę, wpada w ostatniej chwili do samolotu. Dlatego podarowałam jej kalendarz z dedykacją "Ogarnij się".

Sonia: Kilka razy spóźniłyśmy się na wakacjach na samolot, uciekł nam pociąg. "Nic wielkiego, kupimy nowe bilety i tyle". Dopóki to nic jest sprawa życia i śmierci, nie zadręczam się. Szanujemy pieniądze, ale lubimy je też wydawać. Samo gromadzenie nic przynosi mi radości. Za to lubię się nimi dzielić z najbliższymi. Nic prowadzę wystawnego życia, ale potrafię zaszaleć. Wolę wyjechać na niesamowite wakacje czy zaprosić przyjaciół na kolację niż kupić parę szpilek sygnowaną modnym nazwiskiem.

Maja: Moje oszczędności są jak raki. Rozpełzają się we wszystkie strony.

Sonia: A ja mam głowę do interesów, {śmiech) Nazwisko Bohosiewicz zobowiązuje - nasi przodkowie, Ormianie, mieli talent do robienia pieniędzy. Koniec lat 80. Żory na Śląsku. Nastoletnia Sonia uczy się na warsztatach aktorskich Doroty Pomykały, a na podwórku pod blokiem jest "kaowcem". Wciąga młodsze dzieciaki do zabawy w cyrk, kino - rozkłada na klatce schodowej koce, podłącza do przedłużacza rzutnik z domu i wyświetla filmy. Robi też pierwsze w życiu "interesy". Z tatą, na co dzień inżynierem w kopalni, i starszym bratem Łukaszem, jeżdżą do Bułgarii. Ona też na targu rozkłada swój kuferek - sprzedaje lokówki, żelazka. Choć w żyłach po ojcu ma krew starego książęcego rodu z Armenii - daleko jej do królewny. - Rozczochrana, blond włosy, wielki uśmiech, zawsze w dżinsach - wspomina dziś siebie. - Nawet kiedy bawiłam się w dom, zawsze byłam głową rodziny, tatą. Dokładnie pamięta moment, kiedy rodzice przywieźli ze szpitala maleńką Maję w wiklinowym koszyku. Przez następne trzy lata opiekowała się siostrą, przebierała, chodziła do piaskownicy, wygłupiała się. A potem wyjechała do liceum w Krakowie, zdała na PWST. Maja z tego czasu pamięta wielką tęsknotę za siostrą.

TS: Soniu, teraz jesteście przyjaciółkami. A 20 lat temu lubiłaś się zajmować młodszą siostrą czy Ci przeszkadzała?

Sonia: Nie czułam się zepchnięta na drugi plan. Miałam już swoje nastoletnie życie, teatr, randki, jeździłam sama do Krakowa. Byłam "dorosła". Kiedy różnica między rodzeństwem to kilka lat, może dojść do rywalizacji. Mnie pojawienie się Mai, a trzy lata wcześniej Mateusza, kojarzy się z fajnymi rzeczami. Zrobiło się bardziej domowo i rodzinnie. Wcześniej, w latach 80., z najstarszym Łukaszem byliśmy dzieciakami z kluczami na szyi. Mama, inżynier logistyki w kopalni, wychodziła o piątej rano do pracy i zostawiała nam herbatę w termosie i kanapki pod talerzem. A gdy w 1988 roku urodził się Mateusz, a potem Maja, mama została z dziećmi. Był codziennie obiad, wyprasowane ubrania, dom miał spokojny i wesoły rytm, pachniał inaczej: świeżością, wypranymi śpioszkami, obiadem...

Maja: Pierwsze, co pamiętam, to to, że głównie cię nie było. Jezu, jak ja na ciebie czekałam. Pisałam kulfonami listy, że tęsknię. Byłaś atrakcją - zabierałaś nas z Mateuszem na narty albo na Pojezierze Lubuskie na żagle. Albo do akademika w Krakowie. Tydzień ferii zimowych spędziliśmy w szkole teatralnej. Pamiętam, jak profesor Trela pozwalał nam usiąść gdzieś z boku. Sonia była siostrą przyjaciółką, miała na mnie spory wpływ. Zabrała z domu, kiedy jako nastolatka zaczęłam się kłócić z mamą. Namówiła na liceum aktorskie w Krakowie. W ten "dyplomatyczny" sposób się mną zaopiekowała.

Sonia: Boja jestem szalenie rodzinna. Nie jesteśmy prawdziwymi Ślązaczkami, ale tam się wychowałyśmy. A Ślązacy są fantastyczni - hardzi i niezwykle ciepli. Ważne jest, żeby być ze sobą, dobrze razem zjeść, porozmawiać, pośmiać się. I ja tak chcę. Blisko, jak najbliżej. Stąd ten instynkt opiekuńczy.

Maja: Sonia zbudowała w Warszawie rodzinny dom. Obowiązkowo organizuje święta. I wszyscy chcą na nich być, wokół stołu siada kilkanaście osób: nasi rodzice, bracia z żonami, ja z chłopakiem, dzieciaki. Ładną rzecz o małżeństwie siostry powiedział nasz brat: "Wzór miłości, jaki chciałbym powielić, to związek Soni i Pawła". Wszystkiego jest tam w sam raz. Oddania, namiętności, zrozumienia, partnerstwa. Dwoje inteligentnych ludzi, którzy się lubią i znają słowo klucz: "wyrozumiałość". Nic naśladuję Soni na scenie, ale gdyby w życiu udało mi się osiągnąć tak wiele jak jej... Sonia: Spokojnie, masz to w genach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji