Artykuły

Straszne straszenie

Po ostatniej premierze w Rozmaito­ściach zamiast spodziewanej burzli­wej owacji odezwały się skąpe, grzecznościowe oklaski. Złożyło się na to kilka przyczyn.

Pierwsza to błąd w doborze literac­kiego materiału. Dramat Śnajdera zali­czyć można do sztuk, których artystycz­na wartość nie dostaje słusznemu przesłaniu. To prawda, że wojna na tere­nie byłej Jugosławii i towarzyszące jej okrucieństwa są rzeczami przerażający­mi. Nie jest to jednak wystarczający po­wód, by raczyć widzów słabym literacko dramatem. Snajder nie szczędzi swoim czytelnikom zbrodni, brutalności, opisów potwornych gwałtów.

Wszystko to podlewa jednak mistycz­nym sosem, włączając w to bałkańskie mity, raczy nas także sceną narodzin ma­jącą być w jego zamierzeniu nowym Be­tlejem. Nie może się obyć bez pokłonu Trzech Króli, którym tu próbuje się sprzedać Nowonarodzonego. Jakże słusznie napisał niegdyś Antoni Słonim­ski, że chcąc wywołać efekt podniosły a bezpieczny krzyczymy "Bozia raz i go­towe". Tekst Slobodana Śnajdera stawia pod znakiem zapytania gust i dramatur­giczną sprawność autora.

Reżyser popełnił kardynalny błąd re­pertuarowy. Mało tego, dokonując skró­tów sztuki zlikwidował jej realia, prosek­torium zamienione na schronisko, w którym rozgrywa się akcja, przeista­czając w bliżej nie określoną przestrzeń udekorowaną uschniętym drzewem. Zniknął w tej inscenizacji obraz polity­ków, czyli panów we frakach, w dramacie spijających z kielichów ludzką krew. Za­miast nich jest trzech wyfraczonych jegomościów wykrzykujących coś do mikrofo­nu. Już w drugim rzędzie nie można było usłyszeć, co też mają nam do powiedzenia. Ważne zapewne treści zagłuszył nie­odzowny w przedstawieniach Piotra Cie­plaka zespół Kormorany. Zapamiętali karciarze zwykli mawiać "nie wiadomo, czym tu grać, czym tu straszyć". Aktorzy Rozmaitości najwyraźniej nie wiedząc, co też zagrać podczas przedstawienia, wybrali drogę straszenia widzów, już to do znudzenia, bo aż czterokrotnie powta­rzanym wrzaskiem w scenie porodu.

Jeżeli zapamiętamy przedstawie­nie Piotra Cieplaka, to tylko za dozna­nia towarzyszące chińskiej torturze kropli wody. Kolejne sceny ciągną się w nieskończoność, a po półtorago­dzinnym spektaklu wychodzi się z uczuciem irytacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji