Artykuły

Opowiadam legniczanom o ich mieście

Teatr, którym kieruję, jest najbardziej promiejskim teatrem w Polsce. Promiejskość rozumiem jako kreowanie teatru, który oprócz wartości artystycznych wnosi w życie miasta istotne walory społeczne - mówi Jacek Głomb, dyrektor Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy w rozmowie z Rafałem Bubnickim.

Rozmowa z Jackiem Głombem, dyrektorem Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy.

Dlaczego zajął się pan organizacją Wielkiego Zjazdu Legniczan? To przecież nie był pana pomysł.

Światowy zjazd legniczan wymyśliło Towarzystwo Miłośników Legnicy Pro Legnica. Chcieliśmy wziąć udział w tym przedsięwzięciu z prostego powodu - teatr, którym kieruję, jest najbardziej promiejskim teatrem w Polsce.

Co to znaczy?

Promiejskość rozumiem jako kreowanie teatru, który oprócz wartości artystycznych wnosi w życie miasta istotne walory społeczne. W Legnicy teatr to publiczna misja. Opowiada on legniczanom o ich mieście, o świecie, w którym żyją. Dwa koronne dowody na tę jego funkcję to spektakle "Ballada o Zakaczawiu" i "Wschody i zachody miasta". Chodzi tu nie tylko o fabuły związane z historią Legnicy, ale także o przestrzeń teatralną, w której oba te projekty zostały zrealizowane. Te spektakle nie powstałyby poza Legnicą.

Jak urodził się pomysł na tak oryginalne funkcjonowanie teatru?

Zaczęło się od tego, aby temu teatrowi przywrócić publiczność. Istotne też było rozpoznanie miejsca, w którym pracujemy. Legniczanie wciąż za mało identyfikują się ze swoim miastem. Jest to nadal mało rozpoznana, dziwna społeczność.

Legnica nie jest przecież wyjątkiem. Na ziemiach zachodnich i północnych nowe społeczności miejskie mają historię sześćdziesięcioletnią. Jakie są źródła tych specyficznych kłopotów z samoidentyfikacją?

Może zdecydowała o tym tak długa i silna obecność Rosjan? W latach 1945-1993 Legnica była siedzibą dowództwa wojsk radzieckich stacjonujących w Polsce -nazywano ją małą Moskwą. Legnica ma wspaniałą historię - była stolicą piastowską, w czasach niemieckich siedzibą rejencji, ale po wojnie przede wszystkim sowieckim miastem garnizonowym. Myślę, że teraz - zwłaszcza po 1998 roku, kiedy Legnica przestała być stolicą województwa - to miasto szuka swojego miejsca w nowej rzeczywistości. Trzeba pamiętać, że jest ono w niełatwej sytuacji. Nasze inicjatywy teatralne i społeczne - także zjazd - traktuję jako tworzenie społecznego ruchu na rzecz miasta.

Tematy trudne i kontrowersyjne

Czy to zaangażowanie w organizację zjazdu to wynik dotychczasowych doświadczeń teatralnych?

Uważam, że teatr powinien wiązać ludzi z miastem. Od lat realizujemy program, który nazwaliśmy "naznaczaniem przestrzeni w mieście". Wiele projektów realizujemy poza budynkiem teatralnym ożywiając różne przestrzenie, które są istotne dla historii Legnicy. Powody są przede wszystkim artystyczne, ale nie ukrywam, że chcemy też pokazać legniczanom magiczne miejsca w naszym mieście. Do 1993 roku było ono zamknięte. Od połowy lat 60. Rosjanie wycofywali się z centrum Legnicy: budynek teatru w centrum Rynku oddali w 1964 roku, Akademię Rycerską opuścili w 1978, piętnaście lat przed wycofaniem wojsk. To miasto było z tych powodów, czysto praktycznych, nieznane mieszkańcom. Wyjście teatru do koszar pruskich (premiera "Koriolana" wg Szekspira) czy do hali na Jagiellońskiej (premiera "Złego" wg Tyrmanda czy teraz "Portowej opowieści" wg Szekspira), gdzie Rosjanie remontowali czołgi, to było odkrywanie przestrzeni Legnicy, przypominanie jej mieszkańcom. Magia miejsc pomaga odkrywać historię. W tym sensie teatr legnicki jest w Polsce ewenementem.

Jaki związek ma teatr ze zjazdem legniczan?

Najważniejsza była świadomość, że nie jest to zjazd prowincjonalny, w którym weźmie udział piętnastu znajomych, ale to zjazd światowy, wielonarodowy Legnica ma to szczęście, że po wojnie była tyglem narodów. Obok Polaków mieszkali tu Niemcy, Rosjanie, Żydzi, Ukraińcy, Łemkowie, Grecy, Macedończycy itd. Mówiło się tu wieloma językami, najrzadziej zresztą po polsku... Teraz jest inaczej, mimo że nadal w Legnicy żyją przedstawiciele wielu narodowości. Chciałem, aby to nie był zjazd polsko-niemiecki czy polsko-rosyjski, ale spotkanie ludzi - bez dominacji żadnej nacji. Na całym świecie rozsianych jest wielu ludzi, którzy w swojej biografii mają epizody związane z Legnicą. Docieraliśmy do nich nie czekając, aż sami się zgłoszą. Ci ludzie - każdy z osobna - to ciekawa historia. Ciekaw jestem, czy ci ludzie potrafią mówić wspólnym głosem o Legnicy. Chcielibyśmy, tak to widzi również Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy, żeby zjazd stał się okazją do rozmowy o przyszłości Legnicy. Nie tylko o jej historii.

Dlaczego uważa pan, że Wielki Zjazd Legniczan ożywi więzi mieszkańców z miastem?

Legnica ma ogromny kompleks Wrocławia, nawet czasem Lubina, gdzie jest więcej pieniędzy, siedziba władz Polskiej Miedzi itd. Sprowadzenie tu ludzi, którzy mieszkali w Legnicy, a w życiu wybili się ponad przeciętność - będą oni gośćmi honorowymi - którzy kochają to miasto, uważają je za fantastyczne, wspaniałe, być może spowoduje, że także obecni mieszkańcy inaczej na nie spojrzą. Normalnie legniczanie narzekają, podobnie jak wszyscy Polacy. Tu może jest więcej do tego powodów. Ale Legnica nie jest tylko szara i brzydka, jak często słyszę. Legnica - poza wszystkim - potrzebuje ambasadorów.

Mieszka pan w Legnicy od dziesięciu lat. Urodził się pan w Tarnowie, studiował w Krakowie. W tej części Polski, która z wyższością wynikającą z zasiedziałej polskości nadal patrzy na poniemieckie ziemie zachodnie i północne. Dlaczego wybrał pan to miasto? Co pana inspiruje do działania w Legnicy?

Rzuciły mnie tu skomplikowane losy rodzinne. W Legnicy pojawiła się możliwość objęcia dyrekcji teatru. Zawsze chciałem teatr kreować - lubię reżyserować spektakle, ale nie jest to dla mnie najważniejsze. Legnicki teatr dawał możliwość takiej działalności. Jadąc tu, nie znałem Legnicy, która kojarzyła mi się z rosyjskim garnizonem. Nie wiedziałem, że jest to piękne dziewiętnastowieczne miasto - poza haniebną dewastacją centrum przeprowadzoną w latach 60. i 70. - w dużym stopniu zachowane. Zacząłem to miasto poznawać i zakochałem się. Dzisiaj, kiedy myślę o Tarnowie, z którym związana jest moja młodość, rodzina, wspomnienia, widzę z dystansu, że mieszkałem w nudnym świecie. Bardzo poukładanym. Podobnie Kraków, gdzie studiowałem - to jedno z najnudniejszych miejsc w Polsce. Legnica to miasto pełne pęknięć, sprzeczności i paradoksów. Tutaj ilość napięć kulturowych, narodowych, powikłana historia porusza wyobraźnię - warto o tym robić teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji