Artykuły

Życie to jest to!

"Zorba" w reż. Witolda Mazurkiewicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

"Zorba" - pierwszy musical na scenie Teatru Polskiego to porywająca, słodko-gorzka opowieść o życiu, które - według słów tytułowego bohatera - choć jest nieustannym problemem, to należy się nim cieszyć.

Teatr Polski w Bielsku-Białej nareszcie może poszczycić się świetnie zrealizowanym, zagranym i zaśpiewanym przedstawieniem.

Największa w tym zasługa reżysera - Witolda Mazurkiewicza, dyrektora bielskiej, który wyrastającej z broadwayowskiego ducha superprodukcji nadał oryginalny charakter widowiska z pogranicza misterium i rytuału.

"Zorba" jest zajmująca już od pierwszych minut, kiedy to na scenę wkracza roztańczony tłum mieszkańców Krety pod przywództwem spersonifikowanego Losu, wyśpiewując strofy o życiu, jego blaskach i cieniach.

Cieszyć się życiem

Ta pieśń jest mottem tytułowego bohatera spektaklu, które - parafrazując - brzmi tak: życie jest nie do zniesienia, ale to jedyna forma istnienia i mamy wręcz obowiązek bez ustanku się nim cieszyć.

Taki światopogląd wyznaje Zorba i tego uczy napotykanych na swojej drodze ludzi. Jednym z nich jest Niko - zaczytany w książkach marzyciel, który jedzie na Kretę, by uruchomić otrzymaną w spadku kopalnię. Zorba ochoczo przyłącza się do niego.

Razem lądują na gorącej wyspie wśród wiejskiej społeczności, którą swoimi nietypowymi zachowaniami rozsadzą od środka: Zorba poprzez rozpustny tryb życia, Niko wysoko rozwiniętym poczuciem moralności. Mieszkańcy jednak nie dadzą za wygraną i zrujnują plany przybyszów.

Bielski "Zorba" jest bowiem spektaklem, w którym szczególnie zaakcentowany został konflikt pomiędzy społecznością małego miasteczka a Niko i Zorbą, czyli elementem obcym, napływowym.

Konflikt rodzi się, gdy Niko zaczyna spędzać czas z wyklętą przez społeczność Wdową, zaś przybiera na sile, kiedy zakochany w niej młody mieszkaniec Krety rzuca się w morze.

Świetna muzyka i ruch sceniczny

Siła tego musicalu tkwi przede wszystkim w sferze wizualnej oraz muzycznej. Należy się uznanie zwłaszcza reżyserowi i choreografowi (Jakubowi Lewandowskiemu) za wspaniałe pomysły i rozwiązania sceniczne.

Całość rozgrywa się na trzech planach: pustym proscenium uzupełnianym mobilnymi rekwizytami, w głębi sceny, na której ustawiono jasne podesty, schody i platformy, oraz na tylnej ścianie sceny, która jednocześnie była kopalnią oraz horyzontem z wielkim świecącym słońcem (lub księżycem - w zależności od pory dnia).

Zarówno sceny zbiorowe, jak i kameralne zostały świetnie rozplanowane. Nie ma momentu, w którym aktorzy bezczynnie stoją. Do scen perełek należą te z udziałem umierającej na łożu śmierci Hortensji, nad którą zbierają się kobiety sępy, pochód mieszkańców z topielcem, kamienowanie Wdowy, wyprawa górników do kopalni czy wreszcie rytualny taniec Zorby, który można by oglądać bez znudzenia kilkadziesiąt razy (tańczy go zaledwie trzy razy).

Soczyste kreacje aktorskie

Świetna muzyka do "Zorby" jest rzecz jasna zasługą kompozytorów, ale to dzięki umiejętnościom wokalnym aktorów bielskiego teatru tak łatwo wpada w ucho.

Na scenie króluje Tomasz Lorek w roli Zorby. Bohater, w którego się wciela, to z jednej strony człowiek, który zaraża optymizmem, z drugiej - pozbawiony moralności rozpustnik. Lorek umiejętnie lawirował pomiędzy tymi dwoma typami osobowości i właściwie do tej pory nie wiem, czy Zorbę, jako człowieka, powinniśmy polubić czy znienawidzić.

Wspaniałą kreację stworzyła także Grażyna Bułka. Jej Hortensja-Bubulina jest nieszczęśliwą, starą kobietą, schowaną za maską z mocnego makijażu. Aktorka udowodniła także, że jest posiadaczką pięknego, delikatnego głosu, śpiewając o miłosnych podbojach Bubuliny.

Świetnie wypadła Wioleta Malchar, będąca personifikacją Losu - aktorka chorzowskiego Teatru Rozrywki, znana z kilku dobrych musicalowych ról. Jej melodyjny, mocny, miejscami chropowaty głos wnosił za każdym razem dodatkową żywiołowość i dynamikę.

Dla przeciwwagi liryczny nastrój wprowadził duet Rafał Sawicki i Marta Gzowska-Sawicka, jako pałający do siebie dojrzałym uczuciem Niko i Wdowa. Na uwagę zasługują także tancerze - studenci i absolwenci wydziału teatru tańca w Bytomiu, dzięki którym energetyczne i skoczne liczne układy taneczne mogły w pełni oddać charakter tego trzygodzinnego, inspirowanego tradycją grecką widowiska.

Powstał musical, który z pewnością stanie się hitem Teatru Polskiego w Bielsku-Białej na wiele lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji