Artykuły

Czołg dmuchany

"Pancerni" Pawła Demirskiego w reż. Konrada Dworakowskiego w Akademii Teatralnej, Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku. Pisze Jacek Sieradzki, członek Komisji Artystycznej XX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

"Mam pytanie do starszych z państwa: a co, jeżeli nic już nie będzie tak pięknie jak kiedyś? Nie będzie już takich czterech pancernych? Nie będzie nic? Tylko chęć, żeby położyć się spać jak najwcześniej i spać jak najdłużej, bo nie ma już takich psów, już nie ma takich czołgów, ostatnia piękna Polka to Pola niestety Negri, ostatni taki Gajos, nie będzie już takiej młodości, takich Niemców, takiego porządku, takich czołgów, takiej kinematografii jak kiedyś? Nie ma takiego teatru, nie ma już takich generałów. Nie ma już takich mundurów, nie ma już nawet zasadniczej służby wojskowej, nie ma rezerwistów, nie ma aktorów. Nie ma postwojennego alkoholizmu tylko zwykłe chlanie, nie ma stresu bojowego, tylko jest wyrok za bicie żony. Nie ma opowieści dla wnuczka o medalach, więc wnuczek nie przychodzi. Niech żyje wojna".

Ten monolog, finałowy i kluczowy w sztuce Pawła Demirskiego robi szczególne wrażenie, gdy rzucają go w twarz widowni ludzie naprawdę bardzo młodzi. Tacy jak studenci Wydziału Lalkarskiego białostockiej filii Akademii Teatralnej z Warszawy, z którymi "Pancernych", groteskę osnutą wokół kultowego peerelowskiego filmu, dawniej zwaną "Niech żyje wojna" przygotował jako dyplom Konrad Dworakowski.

Szkoły teatralne zmieniły taktykę. Miast ćwiczyć ze swoimi słuchaczami eleganckie noszenie starych kostiumów i udawanie mam, cioć i wujów w realistycznych sztukach z klasycznego repertuaru, zaczęły wrzucać studentów we współczesną dramaturgię, tę, która dominuje dziś na afiszach. Kilka szkolnych premier powstało na podstawie tekstów Doroty Masłowskiej, wspomniany Paweł Demirski specjalnie na potrzebę dyplomu przełożył sztukę Caryl Churchill "Love and Information", Aleksandra Popławska przygotowała w Krakowie świetny spektakl według prozy Szymona Bogacza. Białostoccy studenci tuż przed "Pancernymi" sięgnęli po "Nieskończoną historię" Artura Pałygi. To już nie fala nowej dramaturgii, to prawdziwa powódź. Ktoś mógłby się zmartwić, że teraz młodzi adepci zawodu aktorskiego będą już kompletnie bezradni wobec dramatów klasycznych, dawnej retoryki i konwencji. Czyż jednak nie są bezradni już od dawna, niezależnie od tego, co im przyszło grać na dyplomach? Może więc niech szkoła uczy współczesności - zwłaszcza, że wszystkie wymienione wyżej poczynania świadczą, że jej to nieźle wychodzi - a gdzieś, może przy którymś z konserwatywnych teatrów niech powstanie studium klasycznego teatru prowadzone z pasją, jaka zawsze charakteryzowała tego typu działania w kontrze do głównego nurtu? Może tak będzie najskuteczniej? Póki jeszcze są tacy, którzy potrafiliby czegoś w tej dziedzinie nauczyć.

Robiąc "Pancernych" Konrad Dworakowski dał białostockim adeptom aktorstwa przede wszystkim przyzwoitą szkołę analizowania nieprostej struktury tekstu Demirskiego, odpowiadania sobie na pytanie po co stosowana jest tu tak wymyślna składnia a bywa i tak, że w obrębie jednego zdania zmienia się podmiot mówiący, bądź sens mowy. Reżyser unikał ostrych, plakatowych i, powiedzieliby dzisiejsi uczeni, subwersywnych gestów charakteryzujących prapremierową inscenizację Moniki Strzępki, poniekąd zastępujących aktorskie powinności. W otwierającym opowieść dialogu Mikołajczyka ze Stalinem londyński premier nie musiał być nagi, jak w spektaklu wałbrzyskim, żeby zagrać i grozę, i krańcowe upokorzenie Polaka. Z kolei żeby pokazać w groteskowym skrócie proces wojennych przemian społecznych, inteligenta Olgierda i chłopa Czereśniaka nie musiał kreować, jak tam, jeden aktor w schizofrenicznym sczepieniu sam ze sobą. Dworakowski potraktował te role oddzielnie, a i Paweł Rutkowski jako Olgierd (przedtem Mikołajczyk) i Piotr Wiktorko jako Czereśniak mieli co grać, wchodząc w swoje "klasowe tony" i wychodząc z nich, dziwiąc się im, śmiejąc się ze swoich stereotypów i pokazując, jak mimo wszystko wciąż są trafne i podszyte bólem. Do zademonstrowania upokorzenia kobiet na chłopackiej wojnie niepotrzebne były wiadra spermy wylewane na Marusię czy plucie kawałkami jajek podczas "przedwojennego" przyjęcia dla czołgowych żołnierzyków zakończonego zbiorowym gwałtem. Wystarczyła dramatyczna amplituda rozpaczy i zrezygnowanej bierności Marusi i trzech Lidek - szkolny wymóg "zagospodarowania" wszystkich na roku, ale tu bardzo zmyślnie rozwiązany; każda z aktorek miała nieco inaczej skonstruowane zadanie. Dalibóg chwali się Dworakowskiemu, że wszystkie cele swego dyplomu starał się rozwiązywać czysto aktorskimi środkami, choć nie ustrzegł się paru inscenizacyjnych błyskotek: gry z kamerą transmitującą zbliżenia na ekran w głębi, czy kubłów - jednak! - czerwonej farby na koniec.

Wszakże udała się rzecz kluczowa: zachowanie podwójności perspektywy zawartej w sztuce Demirskiego, rozprawianie się i z wojną jako taką, i jej medialno kultowo popkulturowym wyobrażeniem. Marika Wojciechowska skonstruowała na scenie las na szlaku bojowym, jak z filmu, tylko zamiast na karpach czy pieńkach drzew, wojacy siedzieli na pudłach przedpotopowych telewizorów. Głównym gadgetem był gumowy czołg niemal naturalnej wielkości nadmuchiwany zbiorowym wysiłkiem wszystkich wykonawców, słodziutki jak całą peerelowska legenda "Rudego". Aktorzy bawili się kpinami z gwiazdorskich postaw na planie filmowym "Czterech pancernych", co w ich, nie skażonym manierą wykonaniu zdawało się niezwykle świeżo zabawne. I z tych pół prywatnych zachowań wychodzili kolejno do swoich monologów, które zawsze u Demirskiego były najsilniejszym środkiem wyrazu, monologów nasyconych wściekłym sarkazmem i goryczą, kierowanych wprost do widzów, rzucanych im w twarz. Było coś bardzo przejmującego w tej demonstracji odzierania się ze złudzeń, w tej retoryce pytań bez odpowiedzi, w zadziorności wobec "starszych z państwa", którzy w tych frontowo żołnierskich kliszach się zadomowili i nie dostrzegają ich zgrania się we współczesnym świecie. Ale też i nie potrafią odpowiednio replikować, pokazać że rozbrojenie naiwnych i tanich mitów, pewnie i należne, nie tworzy niczego w zamian. Może zresztą taka replika byłaby zbędna, może dramatyczna bezradność bijąca w wielu sekwencjach przedstawienia świadczyłaby o dojrzałej świadomości monologujących? Czuło się imponująco wydobyte przez pedagoga indywidualności młodych aktorów na czele z Małgorzatą Patryn w kapitalnej, chaplinowskiej kreacji Szarika, psio wiernego i psio skopanego przez życie.

Gdy wychodziłem do teatru, przez ekran telewizora w pokoju hotelowym leciały czerwone paski mówiące o koncentracji wojsk na stosunkowo niedalekiej granicy, o niezidentyfikowanych grupach bojowych operujących na terytorium suwerennego państwa, o trosce dużego kraju z dużą armią, który czuje się w obowiązku przyjść z pomocą swoim obywatelom na terenie sąsiedniego małego kraju z marną armią. Podczas powrotu z Teatru Szkolnego białostockiej Akademii Teatralnej formułowało mi się w głowie pytanie do młodszych z państwa: a co, jeżeli nic już nie będzie tak pięknie jak, czego nie doceniacie, jest dziś? Jeśli dialogi Stalina z Mikołajczykiem przestaną być zadaniem aktorskim, tylko staną się - już się stają - przedmiotem doniesień agencji informacyjnej? Jeśli nie da się położyć spać jak najwcześniej i spać jak najdłużej, bo niegumowe czołgi i samoloty strasznie hałasują? Jeśli nie da się kpić z filmowej pirotechniki, bo pirotechnika będzie prawdziwa i będą od niej ginąć ludzie? Niechby i za miedzą - ale naprawdę za miedzą, a nie w telewizorze czy w teatrze? I kłopoty, jakie by teraz przedstawienie przygotować i, zwłaszcza, skąd wziąć na nie kasę, staną się nagle jakieś takie nie na miejscu? Żenujące kto wie czy nie w takim samym stopniu, jak tamta żołnierska, skłamana, propagandowa i manipulatorska polsko sowiecka bajęda? Niech diabli wezmą wojnę. Jak najprędzej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji