Artykuły

Warszawa. Pięć lat Kamienicy

- Kiedyś stałem na podwórku przed kamienicą o pierwszej w nocy i zastanawiałem się, jak nazwać teatr. A ona mówi do mnie: "Kamienica, wariacie! Kamienica!" - wspomina Emilian Kamiński. Jutro premierą spektaklu "ZUS czyli Zalotny Uśmiech Słonia" jego Teatr Kamienica rozpoczyna uroczyste obchody 5. urodzin.

To była miłość od pierwszego wejrzenia?

- Warszawa jest moim rodzinnym miastem, czuję się z nią bardzo związany. Od początku szukałem warszawskiego miejsca. Gdy wszedłem na podwórko tej zaniedbanej wówczas kamienicy, pomyślałem: "Mam Cię, mam Cię, moja Warszawo!". Oglądając zalane magazyny i zawalone pomieszczenia,po których biegały jeszcze szczury, dostałem prawdziwego świra. Towarzysząca mi pani Wanda dostrzegła to chyba w moich oczach, bo zapytała ze zdziwieniem: "Czy pan się dobrze czuje, tu pan widzi teatr?". Odpowiedziałem: "Tak, tu widzę mój teatr!". Wiele osób głaskało mnie potem z politowaniem po ramieniu, nie wierząc, że uda mi się zamienić ruinę w coś pięknego. To się udało.

Warszawski profil próbujecie zaznaczyć nie tylko w repertuarze.

- Przed teatrem wita nas przedwojenny tramwaj, zadbaliśmy o wystrój z epoki. Nasza kamienica to w końcu zabytek, który ma dobrze ponad sto lat. Jakimś cudem ocalała z wojny. Przygotowaliśmy również makietę tętniącego życiem fragmentu śródmieścia z 1939 roku, którą planujemy rozbudować. "Ojej, to Paryż!" - zachwycają się zwiedzający. Makieta to jednak tylko architektura, nie oddaje wszystkiego. Z relacji ludzi pamiętających tamte czasy wynika coś znacznie ważniejszego: Warszawa była miastem twórczym, dynamicznie rozwijającym się, idącym mocno do przodu. Wraz z ludźmi, którzy zginęli w okresie okupacji, zginęła też cała energia stolicy. Do jej odbudowania potrzebne są enklawy warszawskości łączące mówienie o tradycji z patrzeniem w przyszłość. Wierzę, że w tych cegłach pozostała energia. Te mury pamiętają kolejnych mieszkańców, ludzi, którzy tu żyli, pracowali, i ich los. Aktorzy, ale też widzowie zgodnie przyznają, że czują w Kamienicy wyjątkową energię.

Kamienica ma pięć lat...

- ...to już duże dziecko, wymagające dziecko. Zaraz pójdzie do zerówki (śmiech). Samo stanowi o sobie.

Dziecko, które dostarcza wielu radości czy raczej zmartwień?

- Cieszę się z naszych widzów, z tego, że powstał teatr o konotacjach warszawskich - na tym mi zależało. Od początku naciskałem, żeby Kamienica była czymś więcej niż teatr. Dlatego realizujemy chociażby spotkania dla młodzieży o uzależnieniach po spektaklu "My, dzieci z dworca ZOO". Nie można zapominać również o pozaartystycznej działalności teatru i fundacji, o działalności społecznej, którą prowadzimy. To prywatny teatr, więc oczywiście zawsze pojawia się problem, z czego go utrzymać. Nie mamy stałego dofinansowania, staramy się o pieniądze, startując w konkursach na konkretne projekty. Utrzymujemy się więc ze spektakli i eventów. Prowadzenie teatru stanowi wspaniałe, ale zarazem bardzo wymagające wyzwanie. Nie ma spokojnej nocy, właściwie ani jednej. Na szczęście to miejsce jest warte nieustannej pracy, nawet tych wszystkich nerwów. To dla mnie takie święte miejsce.

Czego życzyć panu i Kamienicy z okazji 5. urodzin?

- Żeby przychodzili widzowie i utożsamiali się z tym miejscem - żeby służyło Warszawie po prostu. No i oczywiście, żeby mnie przeżyło. A ja będę długo żył!

"ZUS czyli Zalotny Uśmiech Słonia"

To sztuka Michaela Cooneya, syna brytyjskiego mistrza farsy Raya Cooneya. Jej dynamikę zbudowano na ciągu prześmiesznych nieporozumień. Obok reżyserującego przedstawienie Emiliana Kamińskiego w obsadzie znaleźli się m.in. Katarzyna Pakosińska, Krystyna Tkacz, Dorota Kamińska, Paweł Burczyk i Sambor Czarnota. Premiera w sobotę (22.03.2014).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji