Artykuły

W Ateneum znów kwitną jabłonie

"Niech no tylko zakwitną jabłonie" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Wojciech Kościelniak z sukcesem powraca do legendarnego spektaklu Agnieszki Osieckiej - pisze Jan Bończa-Szabłowski.

"Świat nie jest taki zły, świat nie jest wcale mdły" - śpiewano w czasach małej stabilizacji w "Niech no tylko zakwitną jabłonie", których prapremiera w Ateneum przed pół wiekiem była wydarzeniem. Agnieszka Osiecka w 1964 r., korzystając z piosenek, skeczy, dokumentów, postanowiła opowiedzieć o Polsce przedwojennej i tej współczesnej.

Wojciech Kościelniak mierzył się z tym przedstawieniem kilkakrotnie. Na jubileusz Ateneum z aktorami tego teatru powtórzył wersję, którą z powodzeniem zrealizował ze studentami krakowskiej PWST.

Prapremiera "Jabłoni" rozpisana była na niemal 30-osobowy zespół Ateneum. W obecnej wersji gra jedynie siedem osób. Powstał spektakl zwarty, odwołujący się do współczesnych emocji, który ogląda się z zainteresowaniem. Interpretacja wielu piosenek jest przewrotna i zaskakująca.

Choćby "Rebeka". Poruszający utwór znany przede wszystkim z genialnego wykonania Ewy Demarczyk tu zaśpiewany przez Olgę Szarzyńską nabrał zupełnie nowego znaczenia. Demarczyk śpiewała o nieszczęśliwej miłości wrażliwej dziewczyny do chłopaka bez serca. Sarzyńska zaś, posługując się tym samym tekstem, opowiada o bezgranicznej głupocie nastolatek zaczytanych w kolorowych magazynach i zakochanych w swych okładkowych lub telewizyjnych idolach. Śpiewając "Ciebie pamiętam z tamtych stron", przerzuca ulubione czasopismo.

Używając słów piosenki, można powiedzieć, że w epoce powojennej u Kościelniaka "rozkwitają jabłonie i grusze". Weźmy walczyk Jerzego Jurandota z repertuaru Ireny Santor, który "westchnął cicho a szczerze przed Nieznanym Żołnierzem". Tu śpiewa go łamaną polszczyzną forpoczta nowego powojennego ładu, dziarska pionierka z armii "wyzwolicieli".

Dramatycznego wyrazu nabrała zaś piosenka "To wszystko z nudów, wysoki sądzie". zaśpiewana przez Emilię Komarnicką. Odnosi się do czasu sfingowanych powojennych procesów, w których ludzie niewinni musieli się przyznać do najbardziej absurdalnych zarzutów.

Radosna piosenka "Kiedy rano jadę osiemnastką" ma tu wymiar dość ponury, bo na każdym przystanku do spokojnych pasażerów dosiada się tajniak.

W tych "Jabłoniach" wyróżniają się zdecydowanie panie. Oprócz wymienionej Olgi Sarzyńskiej znakomita jest też Joanna Kulig, zwłaszcza w popisowym numerze kończącym część przedwojenną, zawierającym echa największych wtedy przebojów. Zniewalającej urody Emilia Komarnicka jest bardzo przekonująca jako przedwojenna gwiazda filmowa, a potem dziewczyna współczesna. Ciekawym łącznikiem między nowymi a dawnymi laty jest brawurowy Krzysztof Tyniec jako niezrównany konferansjer.

W przeciwieństwie do totalnej klapy "Operetki" w Dramatycznym tym razem Wojciech Kościelniak może poczuć smak sukcesu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji