Artykuły

Radość mieć za złe?

"Gorączka czerwcowej nocy" Tomasza Śpiewaka w reż. Tomasza Śpiewaka w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Jacek Sieradzki, członek Komisji Artystycznej XX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

"Urodzony w niewoli, okuty w powiciu / Ja jedną taką wiosnę miałem w życiu" - pisał Adam Mickiewicz o roku 1812, tkwiąc na emigracji w Paryżu. Do tego cytatu wracano nie raz i nie dwa w dwudziestym wieku. W latach siedemdziesiątych korowcy tymi słowami wspominali moc studenckiego buntu z roku 1968, mimo że tak skutecznie i szybko został on rozpędzony milicyjnymi pałkami. Dekadę później "jedyną taką wiosną" nazywano owe półtora roku pierwszej Solidarności, szybko zresztą, pół ironicznie a pół czule ochrzczone "karnawałem". Ironia i czułość były całkowicie na miejscu, zwłaszcza z perspektywy jaruzelskiego postu lat osiemdziesiątych, który rozsiadł się w polskiej rzeczywistości i wyglądało - wbrew spóźnionym prorokom, którzy rzekomo już wtedy przewidywali rychły krach komunizmu - wyglądało, że będzie trwał wiecznie.

Dlaczego do cholery miałbym się wstydzić tej wiosny? Kryć się z sentymentem, by od młodszych nie oberwać ołowianą etykietką kombatanta, etosowca (też obelga) i generalnie pierdziela, przez którego w kraju mamy tak źle?

"Gorączka czerwcowej nocy" wystawiona w poznańskim Teatrze Nowym miała być współczesną reminiscencją spektaklu legendy z czasów solidarnościowego karnawału. Widowisko Izabelli Cywińskiej "Oskarżony: Czerwiec Pięćdziesiątsześć", przygotowywane w euforycznym pośpiechu, w ekstazie, że wreszcie można (o tym mówić), poświęcone było protestom 1956, ich pacyfikacji i procesom uczestników. Po ćwierćwieczu cenzuralnego zakazu teatr stawiał bohaterom czerwcowego buntu sceniczny pomnik, a równolegle szykowano pomnik prawdziwy na placu Mickiewicza. Śpieszono się mocno w obawie, że karnawał za chwilę przegra z postem - co się, jak wiadomo, stało 13 grudnia roku pamiętnego.

Remigiusz Brzyk z Tomaszem Śpiewakiem po trzydziestu z górą latach odtwarzają nade wszystko tamtą gorączkę. Jak to ktoś do kogoś przyszedł i powiedział, że trzeba wreszcie, bo jest okazja, a ten drugi radośnie przytaknął i dodał, że pani Zofia ma całą dokumentację procesów, a radiowcy, fałszywie opisując szpule, przechowali w archiwum nagrania. Andrzej Lajborek i Zbigniew Grochal opowiadają o kulisach powstawania przedstawienia, grając samych siebie, nieco minoderyjnie, acz zadanie mają przecież nie do pozazdroszczenia. Nikodem Kasprowicz wciela się w rzeźbiarza, autora pomnika Czerwca 1956, walczącego z pasją o doskonały kształt swego projektu, Dorota Abbe - w aktorkę Żywillę Pietrzak przygotowującą rolę jednej z uczestniczek zajść. Teatr wrze twórczą euforią, nawet zasadnicza portierka, zamaszyście kreślona przez Małgorzatę Łodej Stachowiak, ulega zbiorowemu podnieceniu. Jej kanciapę urządzono w jednej z kabin znajdującej się zwykle za plecami widzów. Bo Brzyk odwrócił układ: my siedzimy na scenie, a akcja toczy się na widowni z fotelami przykrytymi białym płótnem. Nie na tyle szczelnie jednak, by wspominający nie mogli określić, gdzie na premierze siedział Kuroń, a gdzie Barańczak, gdzie zaś matka zabitego Romka Strzałkowskiego odtwarzana posągowo przez Danielę Popławską.

Czegoś za dużo jest w tym obrazie. Egzaltacji, słodyczy, jedzenia sobie z dzióbków. Stężenia pozytywności. Co zawsze może w sposób naturalny irytować kogoś, komu przychodzi obserwować z boku rozgorączkowane towarzystwo pogrążone w jakimś niezdrowym podnieceniu. Reżyser mógłby wszak tego typu wrażenie tonować, gdyby chciał. Brzyk je podkręca. W intencjach ewidentnie (choć nie ostentacyjnie) złośliwych. Postacie mówią do siebie wierszem, kulawą, częstochowską rymowanką. Nie jest to odniesienie do Wesela, jak chcieliby dobroduszni komentatorzy. Jest to drwina. Dyskretna ale wyraźna. Pytanie tylko, kto i kiedy przyjdzie i da w pysk wszystkim tym egzaltowanym wierszokletom z przeszłości.

I przychodzi współczesna dziewczyna (Marta Szumieł), nazwana w programie Korą, choć nie ma w niej nic ze spokoju odradzającej się co roku natury i już prędzej winna nosić miano Erynii. Długi czas usiłowała wtargnąć do teatru, co widzieliśmy na ekranie, transmitującym obraz z kamery w foyer. Teraz wygarnia uczestnikom - i widzom - wszystko, co najgorsze, a co jest w domyśle po części ich winą. Że postulaty protestujących, dotyczące podniesienia poziomu życia, wciąż nie zostały należycie spełnione. Że jest bezrobocie. Gangi kamieniczników wywalają ludzi na bruk. Łysi zawłaszczają pomnik czerwca 1956. Wyeksplikowawszy pretensje, wychodzi. W foyer czeka na nią patrol policji. Bez wątpienia spałują ją na komisariacie i zamkną w więzieniu, tak zwykło przecież czynić ZOMO III Rzeczypospolitej wobec przeciwników politycznych.

Gdybyż jeszcze cała ta tyrada buntowniczki miała jakąś rzeczywistą, odświeżającą moc, gdybyż dziewczyna mocno nam, burżujom i beneficjentom przemian dała w pysk i poszła. Aliści jej wystąpienie to przecież wyświechtana, wytarta od nadużywania demagogia, walnięta w tym widowisku jak kulą w płot. Prawda, że ludzie nie mają pracy, w kraju jest mnóstwo rozgoryczenia - ile rzeczywistego, ile czysto malkontenckiego, to osobna sprawa - a łatwość formułowania okrzyków "nie o take Polske walczyłem" niebezpiecznie się rozszerza. Niech teatr gada o tym, ile wlezie, jeśli tylko chce, ale niech nie ogranicza się do międlenia w kółko powszechnie znanych oczywistości, marnej demagogii, pustych sloganów pozwalających bezkosztowo odfajkować swoje generalne "przeciw", które nawet nie może być początkiem jakiejś rozmowy - do tego stopnia jest bezproduktywne w swoich ogólnikach i w pomylonym adresie. Bo do kogo owa mniemana Persefona przemawia? Do tych, którzy trzydzieści lat temu cieszyli się, niechby i w amoku dziecinnej egzaltacji, że mogą się na chwilę wyrwać spod ołowianej kurateli politycznej, której ciężaru mające za złe wnuki nawet nie potrafią sobie wyobrazić ani przeczuć?

Zostawcie starszym wspomnienie ich wiosny. Nawet jeśli wam zabrakło własnej. To naprawdę nie powód do złości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji