Artykuły

Zanim powstaną "dwie strony"

Bardzo zgrzeszył Krystian Lupa wo­bec licznego grona wielbicieli Oni oczekiwali następnego arcydzie­ła, on - porządnie wystawił bardzo ważny dla siebie dramat.

"Rodzeństwo" Thomasa Bernharda to sztuka, która zawiera temat nie dający Lupie spokoju od lat. Można go ująć w paru słowach: rozwiązanie najważ­niejszej zagadki, przed którą stoi czło wiek, jest na wyciągnięcie ręki. Na dro­dze do Tajemnicy stoi jednak obłęd.

Tą wielką zagadką jest zasada, na któ­rej opiera się świat i nasze w nim byto­wanie. Czy obłęd jest koniecznym wa­runkiem do jej rozwiązania, czy też ostateczną przeszkodą, która sprawi, że odkrywca tajemnicy nie zdoła jej obwieścić innym?

Konrad (główny bohater "Kalkwerku" - powieści, według której Lupa stwo­rzył jeden z poprzednich spektakli) był tuż-tuż od rozwiązania zagadki. Zapła­cił ceną obłędu, ale wielkiego dzieła, o którym marzył, nie napisał.

Bohaterem ".Rodzeństwa" jest Ludwik - genialny myśliciel i szaleniec, który z własnej woli pisze swój najważniejszy tekst w domu dla obłąkanych. Za powsta­nie dzieła zapłaci chyba każdą cenę, bo jak sam mówi: "Przez całe życie wysi­lamy się na dwie, trzy strony nieśmier­telnego tekstu. Więcej nie chcemy".

Do rodzinnego domu Ludwik przyby­wa tylko na parę dni "urlopu". Sam nie wie, czemu ma służyć wizyta - pożegna­niu się ze złudzeniami, zerwaniu krępu­jących więzów z bliskimi ludźmi, przy­gotowaniu się do napisania tekstu życia?

Oczekiwanie dwóch sióstr na Ludwi­ka oraz rozmowy rodzeństwa w jadal­ni wypełniają całą sztukę. Dialogi i mo­nologi obracają się pomiędzy monoto­nią codziennych czynności a tajemni­cą, która wymyka się słowu. Wszystko - rozmowa o systemie filozoficznym Ludwika, stłuczony talerz, przestawio­ny mebel, nowe kalesony, przywołane wspomnienie - jest tu obłędnie ważne i beznadziejnie miałkie.

Nie wiadomo, kiedy przyjdzie mo­ment rozpoznania, ale jego nieuchron­ność wisi w powietrzu. Znów, jak w wielu innych spektaklach Lupy, po­jawia się pytanie o cenę, jaką trzeba za­płacić, by wyjść z zaklętego kręgu nie­wiedzy i samookłamywania się.

"Rodzeństwo" wyreżyserowane przez Lupę i zagrane przez trójkę jego wiernych aktorów: Piotra Skibę (Ludwik), Agniesz­kę Mandat (Dene) i Małgorzatę Hajew­ską-Krzysztofik (Ritter) jest teatralnym dopełnieniem tekstu Bernharda. Dla nie­których, przyzwyczajonych do wielkich wyzwań i poszukiwań, jakie ostatnio po­dejmował w teatralnych adaptacjach po­wieści, może to być bardzo mało. Łatwo reżyserowi zarzucić dreptanie w dobrze rozpoznanym miejscu. Moż­na powiedzieć, że doskonale prowadzo­ny przez trójkę aktorów dialog, granie "napięciem pustki" ogarniającej świat dramatu, stworzenie wiarygodnych po­staci lawirujących na granicy pomiędzy normalnością a obłędem, to wykorzysta­nie elementów, którymi teatr Lupy ope­ruje od dawna. Może jednak podjęcie przez reżysera służebnej roli wobec tek­stu ma swój głębszy sens? Może "wier­ne literze" "Rodzeństwo" jest koniecz­nym momentem uspokojenia, uporząd­kowania świata własnego teatru przed stworzeniem tych "dwóch, trzech stron", których od Lupy wszyscy oczekujemy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji