Artykuły

Ciało chce fruwać

W Polsce "kontakt improwizacja" z roku na rok zyskuje na popularności, choć znacznie wolniej, niż na Zachodzie. Na polską nieśmiałość wobec tej techniki składają się rozmaite czynniki - od obyczajowości, poprzez duże bariery interpersonalne, aż po stopień zamknięcia na alternatywne sposoby aktywności fizycznej - pisze Agata Żyźniewska.

Platon rozdzielił ciało i umysł. Uznał ciało za więzienie dla duszy. Kartezjusz uczynił z platońskich założeń filary do całej swojej filozofii rozumu. Współczesna myśl filozoficzna podważyła wiele założeń Kartezjusza, ale nie zdołała całkowicie uwolnić się od założenia, że umysł jest ową dziedziną człowieka, którą warto eksplorować. Czysty rozum, świat idei, wielkie odkrycia i potężne umysły dwudziestego wieku - wszystkie te kategorie łączone są z myśleniem.

Cóż bowiem ciało? Ciało jest oczywiste i przejrzyste, widać jak reaguje, co sygnalizuje i jak proste fizjologiczne procesy nim sterują. Jest brudne, grzeszne i podatne na choroby. I choć w XX wieku wreszcie pojawia się antropologia ciała, intelektualne dyskursy o ciele, nauka o ruchu i tańcu, wciąż pokutuje ten sam punkt widzenia - rozumowy.

Za czym tęskni ciało? Człowiek współczesny stara się sprostać wymaganiom organizmu, przeważnie z czysto praktycznego założenia, że gdy będzie dbał o ciało, ono nie zawiedzie. Przecież jest pojemnikiem noszącym to najważniejsze narzędzie - mózg, który rozumuje. Dlatego po ośmiu godzinach pracy w biurze homo sapiens jedzie na siłownię, jogę, basen lub uprawia jogging i inne sporty. Czy ciało ma prawo jeszcze za czymś tęsknić? A może nie, bo jest tylko... automatem?

AUTOMAT?

W większości sytuacji reagujesz automatycznie i dzieje się to na poziomie zupełnie nieświadomym. Automatyzm codziennych czynności nie podlega żadnemu umysłowemu kwestionowaniu. Nie zastanawiasz się podczas wiązania sznurowadeł, czy nie mógłbyś zrobić tego w jakiś inny sposób - przecież już znasz określoną technikę ich wiązania. Znasz też miliony innych sposobów - na chodzenie, jedzenie, pracę, prowadzenie samochodu, oddychanie... Można to nazwać nawykami. Powtarzane odpowiednio długo, czynności te wykonywane są przez ciebie bez refleksji. Na tym polega na przykład nauka tańca towarzyskiego - chcesz opanować go do tego stopnia, żeby nogi same cię niosły, bez myślenia. Ku automatyzacji prowadzić ma też nauka savoir vivre'u, który inaczej można nazwać konwenansami. Konwenanse są bardzo ważne, bo pozwalają bez zgrzytów funkcjonować w przestrzeni publicznej. Wiesz, że za dziwne zostałoby uznane uściskanie twojego szefa na powitanie przed poważną konferencją albo podskakiwanie i robienie piruetów z radości na rozdaniu dyplomów.

Każdy z nas ma także swoją przestrzeń osobistą, która w zależności od obyczajów, szerokości geograficznej, a podobno nawet koloru oczu waha się od 3,6 metra do 45 centymetrów. Składa się ona z dystansu publicznego, społecznego, osobniczego i intymnego.

Wyjątkowe sytuacje, w których jesteśmy skłonni przymknąć oko na swą osobistą przestrzeń, to zatłoczony autobus, tramwaj lub metro. Jeśli jednak mamy taką możliwość, zachowujemy dystans, aby czuć się bezpiecznie. Wynika to z faktu, że fizyczna bliskość drugiego człowieka kojarzy się jednoznacznie z sytuacją intymną lub konfliktem. W dużym skrócie: jeśli ktoś obcy cię dotyka, są dwie możliwości - albo chce uprawiać z tobą seks, albo bić się na pięści. Czy zatem ciało za czymś tęskni? A może ma do zaoferowania znacznie więcej, niż tylko pełnienie roli naczynia, na przykład niezbadany, a przecież fascynujący aspekt fizycznego bycia w świecie?

SPOTKANIE NIENACECHOWANE

Jeśli ciało mogłoby wyrazić słowami, za czym tęskni, powiedziałoby prawdopodobnie, że za brakiem automatyki w poruszaniu się i myśleniu. Za przestrzenią, w której przestają funkcjonować konwenanse, a ono nie jest sprowadzone do źródła seksualności bądź agresji. W ogóle nie jest sprowadzone do jakiegoś pojedynczego, zdefiniowanego aspektu. Tęskni ono na pewno za spotkaniem z drugim ciałem, spotkaniem nienacechowanym ani seksualnie, ani agresywnie, ani... w żaden inny sposób.

Te potrzeby ludzkiego ciała, zaniedbane właściwie od czasów kultur pierwotnych, odkryli specjaliści od "cielesnej roboty", czyli... tancerze. W konkretną formę ruchu ujął te odkrycia amerykański tancerz i choreograf, Steve Paxton, nazywając powstałą technikę kontakt improwizacją. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku Paxton przeprowadził cykl warsztatów z tancerzami, przeważnie studentami z Oberlin, Bennington i Rochester. Podczas regularnych zajęć, trwających trzy tygodnie, wyłoniła się grupa ruchowców, która dała początek "kontakt improwizacji". Bazując na eksperymencie i wiedzy o fizycznych uwarunkowaniach ciała w przestrzeni, tancerze ci stworzyli system improwizowanego ruchu, który bazuje na relacjach pomiędzy poruszającymi się ciałami i otoczeniem. W relacjach tych kluczową rolę odgrywają pęd, inercja i grawitacja.

W prostych słowach - w "kontakt improwizacji" psychika odpoczywa, ponieważ nie gra pierwszych skrzypiec. Pierwszoplanowa jest fizyka. Nie ma seksualności, jest siła wypadkowa, balans i prędkość ciała w ruchu. Nie ma konwenansów, są podpory, uchwyty, środek ciężkości, sprężanie i bezwład. Ciało wchodzi w interakcje z przestrzenią i innymi ciałami, aby zmieniać położenie, wznosić się i upadać, rolować się, wirować lub pozostawać w bezruchu. Jest ono wreszcie w swoim żywiole.

BYĆ JABŁKIEM NEWTONA

Ciało jako obiekt materialny zanurzone jest w fizycznym świecie, dlatego też fizyka jest tą dziedziną, w której nie dochodzi do presupozycji. Presupozycje to "ukryte założenia", które umysł musi poczynić, aby uporządkować rzeczywistość. Typową presupozycją jest równanie "ciało = seks". Uznanie, że ciało podlega grawitacji, sile wypadkowej (podczas obracania się) i porusza się na zasadzie balansu, jest stwierdzeniem faktu. Natomiast "ciało = seks" jest założeniem, które determinuje ludzkie zachowania i reakcje powtarzane wystarczająco wiele razy, by stały się automatycze. Jeśli ktoś klepnie cię w pośladek na ulicy, gotujesz się z wściekłości lub zażenowania. Na sali, na której ludzie tańczą kontakt, twój pośladek jest częścią ciała w ruchu, dzięki której możesz wygodniej wylądować na podłodze lub partnerze w tańcu, możesz także balansować na nim albo dać nim podparcie partnerowi, który właśnie szybuje w powietrzu. Służy on ruchowi.

Wiele osób nie rozumie tego, rozpatrując owe założenia w teorii. Mają też duże opory, żeby spróbować, ponieważ nie wierzą, że mogą pozostawić swoją presupozycję "ciało = seks" za drzwiami sali. Obawiają się, że aseksualność tak bliskiego kontaktu fizycznego to jedynie teoria. Rzecz w tym, że praktyki nie da się wytłumaczyć. Trzeba spróbować. Nacisnąć klamkę i wnieść swój pośladek na salę, żeby zobaczyć, że jest on narażony nie na niebezpieczeństwo, a jedynie na wysiłek fizyczny i w konsekwencji - głęboki relaks.

W "kontakt improwizacji" nie ma ustalonych kroków ani sekwencji ruchowych. Ruch wywodzi się z improwizacji i eksplorowania granic fizycznych możliwości, choć oczywiście w tych granicach stosuje się konkretne techniki, na przykład podnoszenia, upadków i rolowania. Nie istnieje jednak zbiór konwenansów, jaki można zaobserwować w tangu, salsie czy sambie. Ciało jest wolne i robi, co chce, ucząc się dbać o własne bezpieczeństwo i poszerzać zdolność ruchu.

Legenda głosi, że Newton odkrył siłę grawitacji siedząc pod jabłonią i obrywając spadającym jabłkiem w głowę. Steve Paxton zamienił newtonowskie jabłko na ludzkie ciało. Jedyną kategorią przykładaną do ciała w "kontakt improwizacji" jest fizyka. Słynne słowa Paxtona z 1987 roku to: "Jeśli tańczysz fizykę, to tańczysz kontakt. Jeśli tańczysz chemię, to robisz coś zupełnie innego". Nie zmienia to faktu, że ludzkie ciało tym różni się od jabłka, że... czuje. Ruchowi towarzyszą rozmaite odczucia, które można obserwować i nazywać: to radość wynikająca z wydzielanych przez organizm endorfin, ból wywoływany spotkaniem z podłogą podczas pierwszych tygodni nauki, zmęczenie, przyspieszone bicie serca od intensywnego wysiłku. Otwartość na te i inne doświadczenia umożliwia pozytywne oddziaływanie "kontakt improwizacji" na psychiczną kondycję, bez bezpośredniego angażowania samej psychiki.

NO TO FRU

W Polsce "kontakt improwizacja" z roku na rok zyskuje na popularności, choć znacznie wolniej, niż na Zachodzie. Na polską nieśmiałość wobec tej techniki składają się rozmaite czynniki, od obyczajowości, poprzez duże bariery interpersonalne, aż po stopień zamknięcia na alternatywne sposoby aktywności fizycznej. Może trudniej nam przełamywać konwenanse i wspomniane presupozycje. Mimo to coraz większa grupa ludzi próbuje.

W Internecie można znaleźć dziesiątki artykułów o Steve Paxtonie, "kontakt improwizacji" i ośrodkach tej formy ruchu w Polsce - ale, jak już zostało wspomniane, ujęcie teoretyczne to za mało. W praktyce na szczęście sytuacja przedstawia się o wiele lepiej. Organizowanych jest coraz więcej JAM-ów (ang. jam sessions: nazwa wywodzi się z jazzu i organizowanych przez muzyków spotkań muzyki improwizowanej. Analogicznie, grupa ludzi zainteresowanych kontakt improwizacją spotyka się na sali tanecznej, żeby wspólnie potańczyć). Istnieje także kilka polskich festiwali "kontakt improwizacji", organizowanych regularnie, najczęściej raz do roku.

Na szczególną uwagę wśród polskich wydarzeń związanych z kontakt improwizacją zasługuje Polski Festiwal "kontakt improwizacji" FRU. To festiwal organizowany dwa razy w roku w Łodzi przez grupę entuzjastów tej formy ruchu, tancerzy, performerów i choreografów: KIJO. W bieżącym roku w maju odbędzie się już piąta edycja tego festiwalu.

To wydarzenie o wyjątkowo starannej organizacji, w którą zaangażowane są osoby z pasją dla ruchu, wieloletnim doświadczeniem w pracy z ciałem i interdyscyplinarnymi umiejętnościami. Na FRU pojawiają się twórcy teatru tańca, choreografowie i tancerze współcześni, aby prowadzić warsztaty z osobami zarówno początkującymi, jak i zaawansowanymi. Głównym założeniem FRU Festiwalu jest angażowanie polskich nauczycieli "kontakt improwizacji", w odpowiedzi na modę zapraszania nauczycieli zagranicznych. Idea FRU głosi: "W myśl zasady cudze chwalicie swego nie znacie, na FRU Festiwalu nauczać będą znani i cenieni na świecie polscy nauczyciele "kontakt improwizacji". To jedyna taka okazja, by zapoznać się z techniką prowadzenia przez nich zajęć na rodzimym festiwalu, oraz niepowtarzalna okazja do zbudowania platformy służącej wymianie doświadczeń i eksploracji środowiska instruktorów "kontakt improwizacji"". Każda edycja charakteryzuje się oryginalnym profilem, co umożliwia przyjrzenie się różnym aspektom ruchu i tańca. Pierwsze FRU poświęcone było korzeniom "kontakt improwizacji" i składało się z wielu bloków warsztatowych, wśród których każdy mógł wybrać coś dla siebie. Liczne grono nauczycieli, podział grup na początkujące i zaawansowane, muzyka na żywo, a także cowieczorne jamy urozmaicały i uatrakcyjniały festiwal. Następne FRU odbyło się już po sześciu miesiącach i zainicjowało bicie rekordu Jam Session, który trwał... 17 godzin! Przez cały ten czas, od wieczora do popołudnia następnego dnia uczestnicy nieprzerwanie tańczyli, chwilami zapełniając salę całkowicie, a chwilami (szczególnie w okolicach godziny czwartej i piątej nad ranem) praktykując samotny, minimalistyczny duet w pustej przestrzeni. Trzecia edycja poświęcona była niemal w pełni video tańca, a jej finalnym efektem jest zbiór filmów, w których głównym medium przekazu był ruch improwizowany, taniec i "kontakt improwizacja". W proces tworzenia filmów zaangażowani byli reżyserowie i twórcy filmowi, między innymi Daria Wiktoria Kopiec i Urszula Pociecha. Podczas czwartego festiwalu uczestnicy ponownie podjęli wyzwanie pobicia rekordu Jam Session, z niewiarygodnym wynikiem 17 godzin i 39 minut, po raz kolejny przeplatając huczne zbiorowe szaleństwo (w godzinach wieczornych i nocnych) z duetami o intrygująco sennej dramaturgii (niedługo przed świtem). Bogata oferta warsztatowa, niepowtarzalna atmosfera, muzyka na żywo i okazja do dynamicznego rozwoju w technikach tańca improwizowanego, a przy tym dbałość o rodzimy charakter festiwalu to ogromne atuty FRU na tle podobnych mu wydarzeń w tematyce "kontakt improwizacji". Niepowtarzalnego smaku tej imprezie dodaje także miejsce - Łódź, miasto magicznych przestrzeni postindustrialnych, wypełnione muralami, sztuką współczesną i performance'ami młodych artystów o świeżym, niestłamszonym spojrzeniu na proces twórczy.

***

Najbliższy FRU Festiwal odbędzie się w majówkę, 1-4 maja, w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych w Łodzi. Jak zapowiadają organizatorzy: "Codziennie mocna piguła wiedzy (6 - 8 godzin warsztatów dziennie i długie godziny wieczorno-nocnych jamów). Ekipa świetnych prowadzących zrealizuje program warsztatów poruszając wszystkie ważniejsze aspekty tej techniki tańca - od podłogi, poprzez technikę aż po wysokie loty. Jeśli interesuje cię konkretna dawka praktycznych informacji bez pitolenia i wąchania jaśminu, szalone rekordowe jamy z muzyką na żywo - no to FRU! Po raz piąty!". No właśnie - za tym tęskni ciało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji