Artykuły

Co by było gdyby...

"Konstelacje" w reż. Adama Sajnuka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Edyta Werpachowska w serwisie Teatr dla Was

Myśląc o przeszłości często tworzymy alternatywne scenariusze wydarzeń. Analizujemy, co stałoby się gdybyśmy postąpili inaczej, powiedzieli co innego, stłumili emocje lub odważyli się otworzyć przed drugą osobą. Nick Payne, autor sztuki "Konstelacje" granej w Teatrze Polonia, wychodzi z założenia, że każde, nawet z pozoru błahe zdarzenie jest w stanie skierować nasze życie w zupełnie inną stronę. Przenosząc założenia teorii kwantowej na platformę relacji międzyludzkich tworzy świat, w którym rzeczywistość istnieje w kilku równoległych wariantach, a o tym, jak wygląda każdy z nich często decyduje przypadek.

To, w jak różny sposób może potoczyć się życie, widzowie obserwują na przykładzie dwojga bohaterów - fizyczki kwantowej, Marianne (granej przez Marię Seweryn) i pszczelarza Rolanda (Grzegorz Małecki). Młodzi ludzie poznają się na grillu - Marianne przedstawia samotnie stojącemu Rolandowi swoją teorię na temat tego, dlaczego człowiek nie jest w stanie polizać sobie własnego łokcia. Od reakcji mężczyzny zależy to, jak rozwinie się ich znajomość. Adam Sajnuk, reżyser "Konstelacji", prezentuje widzom kilka z możliwych scenariuszy wydarzeń.

Sztuka przedstawia zaledwie kilka epizodów z życia Marianne i Rolanda, każdy z nich jest za to odegrany w wielu wariantach. Taka konstrukcja przedstawienia daje duże możliwości aktorskie Marii Seweryn i Grzegorzowi Małeckiemu. Aktorzy doskonale zdają sobie z tego sprawę i perfekcyjnie ukazują wielowymiarowość swoich postaci. Powtarzanie tych samych kwestii różnicują za pomocą barwy głosu, gestykulacji czy odmiennego rozłożenia akcentów w tekście. W każdym z rozgrywanych epizodów bohaterowie są inni - Roland raz jest pewnym siebie macho, za chwilę przeistacza się w nieśmiałą ofiarę losu; Marianne pokazuje oblicze zarówno bezwzględnej femme fatale, jak i zdruzgotanej chorobą matki, zagubionej dziewczyny.

To właśnie różnorodność jest największą zaletą "Konstelacji". Spektakl dość skromny w warstwie fabularnej ukazuje, jak wiele zależy od pojedynczych, z pozoru błahych wydarzeń. To często przypadek decyduje, jak potoczy się nasze życie, kim będziemy w przyszłości, czy będziemy szczęśliwi czy zdruzgotani. Nick Payne w swoim dramacie stawia odważną tezę - nieważne wydarzenia nie istnieją. Każdy wybór ponosi za sobą określone, często nieprzewidywalne konsekwencje. Sekundy potrafią zadecydować o kształcie całego życia.

I choć taka diagnoza rzeczywistości może wydawać się przerażająca, Adam Sajnuk uniknął jednak w spektaklu zbędnego patosu. "Konstelacje" nie są przedstawieniem ciężkim, nawet tragiczne wydarzenia z życia bohaterów (jak na przykład choroba Marianne) okraszone zostały niewielką dozą lekkości. W nadaniu przedsięwzięciu subtelnego sznytu z pewnością pomogła fenomenalna muzyka autorstwa Michała Lamży i Gwidona Cybulskiego. Gra aktorska również nie pozbawiona jest lekkości. Maria Seweryn i Grzegorz Małecki sprawiają wrażenie jakby doskonale bawili się kreowaniem poszczególnych wersji możliwych wydarzeń. Momentami widz ma wrażenie, że artyści improwizują i testują wzajemne reakcje. Bo skoro wszystko zależy od przypadku, to czymże jest życie, jeśli nie jedną wielką improwizacją?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji