Artykuły

Białystok. Rektorzy pochylą się nad postulatami studentów?

Studenci rocznika dyplomowego białostockiej Akademii Teatralnej apelują o dopuszczenie ich do udziału w Ogólnopolskim Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi. - Może warto zastanowić się nad renegocjacją formuły festiwalu - mówi rektor warszawskiej Akademii Teatralnej

Nie czujemy się gorszymi aktorami od kolegów kończących inne wydziały w kraju - piszą w liście otwartym.

Festiwal odbędzie się w dniach 6-11 maja w Łodzi, gospodarzem 32. edycji spotkań jest tamtejsza Szkoła Filmowa. W programie znalazło się 11 spektakli z czterech uczelni: Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, Szkoły Filmowej w Łodzi, Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie oraz filii tej uczelni we Wrocławiu. Białostocka uczelnia (w skrócie nazywana białostocką Akademią Teatralną) to filia warszawskiej Akademii Teatralnej - czyli Wydział Sztuki Lalkarskiej AT z siedzibą w Białymstoku.

Jak piszą studenci tegoż wydziału - od 1995 roku nie mają możliwości prezentowania swoich przedstawień na łódzkim festiwalu, zrzeszającym całe środowisko teatralne.

- Nie rozumiemy i nie akceptujemy takiego stanu rzeczy. Mamy poczucie, że nasza nieobecność na festiwalu jest jednym z powodów i zarazem symptomów marginalizowania aktorów-lalkarzy przez środowisko teatralne w Polsce (...)

Bezpodstawna dyskryminacja

Choć sytuacja dotyczy studentów kolejnych roczników białostockiego wydziału od blisko dwóch dekad, w tym roku rozżalenie przybrało już konkretne formy. List napisali studenci IV roku, którzy przygotowali dwa przedstawienia dyplomowe: "Nieskończoną historię" Artura Pałygi w reżyserii Marii Żynel i "Pancernych" [na zdjęciu] na podstawie "Niech żyje wojna!!!" Pawła Demirskiego w reżyserii Konrada Dworakowskiego (oba spektakle opisywaliśmy i recenzowaliśmy pozytywnie również na łamach "Gazety Wyborczej"). Oba spotkały się z uznaniem publiczności i krytyki, oba też biorą udział w Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, a "Pancerni" - to świeża wiadomość - znaleźli się nawet w finale tegoż konkursu (wśród 12 spektakli).

Recenzja "Pancernych"

Studentom bardzo zależało na pokazaniu "Pancernych" w Łodzi, na którym każda z wymienionych wyżej uczelni ma możliwość pokazania dwóch lub trzech spektakli. Rozesłali list otwarty m.in. do rektorów: Akademii Teatralnej w Warszawie, PWSFTiT w Łodzi i PWST w Krakowie (...)

Emocji jest dużo

Michał Staszczak, prorektor ds. nauczania i studentów Szkoły Filmowej w Łodzi: - My jesteśmy gospodarzami festiwalu. Wybór spektakli, które na nim pokazujemy, to już autonomiczna decyzja szkół. Warszawska Akademia Teatralna, która jest macierzystą uczelnią białostockiego wydziału, wybrała takie, a nie inne przedstawienia, także trudno mi cokolwiek komentować - mówi prorektor. - Prawda jest taka, że problem nie dotyczy tylko studentów białostockiej filii, nie oni pierwsi czują się dyskryminowani, ale też np. studenci Wydziału Teatru Tańca z siedzibą w Bytomiu, który jest filią Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Zresztą decyzja o wyborze uczestników festiwalu to za każdym razem nerwy i awantury, bo który spektakl dyplomowy wybrać, jeśli jest ich więcej niż miejsc na festiwalu? Temat wypływa co jakiś czas, również na poziomie rektorskim. Dwa lata temu dyskutowaliśmy, co robić dalej z festiwalem. Bardzo się rozrósł, jego organizacja to już prawdziwa logistyka: kiedyś pokazywaliśmy cztery konkursowe przedstawienia, dziś jest ich ponad 10. Myślę jednak, że do tematu warto powrócić. Osobiście myślę, że jeśli tylko mielibyśmy jeszcze większe logistyczne wsparcie, nie widzę przeciwwskazań, by również białostocki wydział mógł pokazać swoje produkcje.

Może zmiana formuły?

Rektor warszawskiej Akademii Teatralnej problem zna. Rozumie żal studentów:

- Wydziałów uczelni jest coraz więcej. Parę edycji temu więc, by nie mnożyć bytów i by festiwal się nie rozrastał, z rektorami trzech uczelni podjęliśmy rodzaj umowy, że na festiwalu będą reprezentowane spektakle wydziałów aktorskich. Rozumiem rozgoryczenie studentów, jesteśmy jednak realizatorami wcześniejszej umowy - mówi prof. Andrzej Strzelecki, rektor AT w Warszawie. - Emocji jest oczywiście więcej - pojawiają się zawsze tam, gdzie trzeba dokonywać wyboru. Tak jest co roku również na uczelniach biorących udział w festiwalu, bo co zrobić, gdy spektakli dyplomowych jest więcej, a wysłać można tylko trzy? I niestety każdy, kto nie został oddelegowany, czuje się skrzywdzony. W przypadku wydziału lalkarskiego problem jest jeszcze głębszy - studenci lalkarstwa czują się ogólnie odrzuceni, powołują się na sposób traktowania lalkarzy. Nikt nie powinien czuć się odrzucony, zapewniam, że w przypadku wyboru spektakli do festiwalu nie ma to nic wspólnego z ostracyzmem uczelni. Co możemy zrobić? Może warto zastanowić się nad renegocjacją formuły festiwalu, znaleźć inny pomysł dla zmagań uczelni. Powiem tak: gdybym miał wakat, bez względu na obowiązującą umowę, wysłałbym już teraz spektakl białostockiego wydziału na festiwal. Ale w tej chwili wakatu nie mam.

Prof. Strzelecki obiecuje jednak (co powiedział też studentom), że będzie rozmawiał z innymi rektorami w sprawie formuły festiwalu. I chwali białostockich aktorów.

- Bardzo się ucieszyłem, gdy okazało się, że uparli się i swój spektakl w Łodzi jednak pokażą - w teatrze "Pinokio" [8 maja, godz. 18]. Ta ich operatywność jest godna podziwu. Nie będąc częścią festiwalu, znajdą się w jego rejonie i będą widoczni. Gdy tylko uda mi się znaleźć miejsce - chciałbym, by wystawili "Pancernych" również w Warszawie. Słyszałem o tym spektaklu wiele dobrego - mówi rektor warszawskiej Akademii Teatralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji