Artykuły

"Termopile polskie" - marzenia o wspólnej, idealnej Polsce

- Jan Klata jest wybitnym reżyserem. Jego przedmiotem zainteresowania jest Polska, patriotyzm, odpowiedzialność za kraj. I jestem pewien, że jego sztuka działa o wiele głębiej i dotkliwiej niż działalność wielu politycznych celebrytów - mówi Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, przed premierą spektaklu "Termopile polskie" w reż. Klaty.

Magda Piekarska: Kiedy przeczytał pan "Termopile polskie"? Krzysztof Mieszkowski: Czytałem je dwukrotnie. Po raz pierwszy w 1986 roku, kiedy Krzysztof Babicki wystawił je na scenie Starego Teatru w Krakowie. Byłem ciekaw tego tekstu, ale przedstawienia nie zobaczyłem. Przyznam, że niewiele zapamiętałem z tej pierwszej lektury. Tyle tylko, że język, jakim dramat został napisany, budził niejednoznaczne uczucia. Po rozmowie z Janem Klatą wróciłem do tekstu Micińskiego, pamiętając szczątki wrażeń, emocje, strzępy zdań. A po kilku miesiącach, kiedy konflikt rosyjsko-ukraiński przybrał na sile, rzeczywistość doskoczyła do "Termopil polskich". Okazało się, że jest to bardzo aktualny dramat, który można traktować jako próbę postawienia pytania o to, co robi z nami polityka, jaki ma wpływ na nasze myślenie o sztuce, o społeczeństwie.

Pierwsza reakcja na propozycję Klaty?

- Zaniepokoiłem się. Przy wielu swoich zaletach tekst Micińskiego jest na granicy grafomanii! Ale byliśmy umówieni na kolejną realizację. Byłem zainspirowany tym, co zobaczył w tekście Klata. A ja zawsze zostawiam współpracującym z nami twórcom dużo wolności. Mimo początkowych wątpliwości szybko przekonałem się do Micińskiego - to świetna propozycja z punktu widzenia wydarzeń, jakie odbywają się na wschodzie Europy. Dramat wpisany w polski rozgardiasz, kłótnię polsko-polską, z wątkami sięgającymi Targowicy, Konstytucji 3 maja (spektakl będzie miał premierę w jej rocznicę), rzeź Pragi, trzeci rozbiór, stosunek do tego rozbioru. Pojawia się w nim galeria barwnych postaci historycznych. To próba przywrócenia pejzażu politycznego z przełomu XVIII i XIX wieku, który okazuje się nie tak odległy od naszego. Caryca Katarzyna ze swoją niepohamowaną ambicją i erotyzmem przypomina przecież dzisiejszego prezydenta Rosji, Putina. I cały świat polityki, który obnaża prawdę o utracie wolności i marzeń. Każda z grup, które portretuje Miciński, ma wizję wolności, każda z tych wizji prowadzi do jej utraty, a w rezultacie do unicestwienia państwa polskiego.

Te wizje to nieco groteskowe bohaterstwo, handel Polską sprowadzający się do załatwiania partykularnych interesów i próba pokojowej polityki, niemożliwa do zrealizowania w starciu z silniejszymi mocarstwami. A to wszystko na tle trwającego non stop wielkiego bankietu. Można się w tym przejrzeć?

- Nawet trzeba. Przecież takich bankietów odbywa się tysiące. To na nich decyduje się o przyszłości, powodzeniu krajów, narodów. Tam się podejmuje fundamentalne decyzje. Zresztą taki rozrywkowy sposób myślenia o rzeczach poważnych istniał zawsze. Jestem przekonany, że w Kaniowie, gdzie Stanisław August czekał na spotkanie z Katarzyną II, nie poprzestawano wyłącznie na debatach politycznych, wystawnych ucztach i wyrafinowanych rozmowach o sztuce, tu odbywały się także orgie. I jak czytamy o tym, jak bawi się nasza klasa polityczna, jakiego rzędu pieniądze na to wydaje, okazuje się, że ten sposób uprawiania polityki jest uświęcony długą tradycją - Miciński to pokazuje. Tu współistnieją ze sobą kwestie arcyważne i rozrywka, niekończący się karnawał, polegający na zawieszeniu wszelkich praw i reguł.

Jesteśmy po premierze pierwszej odsłony "Dziadów", czekamy na kolejną, która odbędzie się w przyszłym roku. "Termopile polskie" wpisują się w tę rozmowę o Polsce. Zastanawiam się, co nam te teksty mówią o nas dzisiaj.

- W II i IV części "Dziadów" narracja widowiska ujawnia nam nasze szaleństwo duchowe. Okazuje się, że tkwi ono głęboko zakorzenione w języku, marzeniach, wyobraźni, mitach. U Micińskiego jest to diagnoza polskich postaw. Dzisiaj w dużo większym stopniu niż kiedykolwiek wcześniej w historii jesteśmy mądrzejsi, lepiej wykształceni, mamy wiele narzędzi, które pozwalają nam pogłębiać wiedzę o świecie. Ale jednocześnie jesteśmy dużo bardziej bezradni niż kiedykolwiek. I szukamy także ratunku w tekstach, które wydają się klasyczne, niedzisiejsze, a w których pulsuje źródło naszej tożsamości. Mamy do czynienia z nadwyżką informacji w globalnym świecie, z jaką nie jesteśmy sobie w stanie poradzić, prowadzącą do chaosu. Słowem: płynna rzeczywistość. Sięganie do sztuki jest próbą uchwycenia czegoś, co wydaje się stałe. Takie rozpaczliwe poszukiwanie universum. Jednocześnie ta bezradność czyni nas bardziej twórczymi - prowokuje do poszukiwań. Poszukujemy też na gwałt wspólnoty. Stąd właśnie "Termopile polskie", gdzie wszyscy marzą o wspólnej, idealnej Polsce, którą w rezultacie tracą. Im więcej wiemy o sobie, o świecie, tym bardziej jesteśmy bezsilni, ale jednocześnie bardziej otwarci.

Mówi pan, że Jan Klata uprawia teatr polityczny. Co to dzisiaj znaczy?

- Dziś tak naprawdę każdy gest artysty jest gestem politycznym, niezależnie od tego, czy bezpośrednio wyraża treści polityczne czy nie. Nawet milczenie jest polityczne. Zresztą to nic nowego, bo czy muzyka Mozarta, tak odległa od tego, czego wówczas słuchała elita, nie była polityczna? A malarstwo Malewicza, impresjonistów, van Gogha, twórczość Różewicza i Grotowskiego, którzy dokonywali aktów przekroczeń? Teatr polityczny przekłada się na poziom świadomości. Nie musi wcale oznaczać konfrontacyjnej postawy. Raczej świadomość prawa uczestnictwa w demokracji przez formę. Proszę pamiętać, że pozostajemy na terytorium sztuki, gdzie podstawowym elementem jest język, konwencja, którymi posługują się artyści. Teatr nie musi dotykać palących problemów współczesności, żeby tę zasadę spełnić. Bo jak powstaje świetne przedstawienie, świat na chwilę staje się lepszy. To także buduje demokrację.

A Jan Klata?

- Jest wybitnym reżyserem. Jego przedmiotem zainteresowania jest Polska, patriotyzm, odpowiedzialność za kraj. A jego wyobraźnia polityczna lokuje się w sztuce, nie w praktyce politycznej - w ten sposób, przez teatr, ma szansę na rozmowę z szeroką publicznością. I jestem pewien, że jego sztuka działa o wiele głębiej i dotkliwiej niż działalność wielu politycznych celebrytów.

Publiczność Starego Teatru musiała myśleć inaczej, kiedy krzyczała podczas spektaklu "Do Damaszku": "Globisz - wstyd!". Trudno wyobrazić sobie podobne reakcje we Wrocławiu.

- Przykładem podobnego skandalu była premiera "Heldenplatz" Bernharda w wiedeńskim Burgtheater, tekstu odwołującego się do przeszłości Austriaków, odkrywający ich koncyliacje z faszyzmem. Podczas premiery protesty były dużo bardziej spektakularne niż w Starym Teatrze - widzowie krzyczeli, tupali, rzucali w aktorów różnymi przedmiotami, wyli ze złości i oburzenia. A przedstawienie mimo to trwało, co wymagało od aktorów niesłychanej wprost odwagi i determinacji. Debata przeniosła się później do austriackiego parlamentu. We Wrocławiu trudno sobie podobną sytuację wyobrazić, bo też wizja miasta otwartego nie jest tylko hasłem propagandowym. Nie bez znaczenia jest to, że mamy tu napływową ludność, rozmaite mniejszości, że lepiej niż gdzie indziej, choć nie bez trudu, przychodzi nam nauka Innego. Nie jest przypadkiem, że mamy we Wrocławiu tradycję, która mieści w sobie takich artystów, jak Tomaszewski, Litwiniec, Grotowski czy Grzegorzewski. Przecież wszyscy jesteśmy z Mickiewicza, z jego formy otwartej. Wydaje mi się też, że nie ma nic gorszego niż poczucie fałszywego bezpieczeństwa w teatrze - tu zawsze trzeba mierzyć się z czymś nowym, nieznanym. Przecież najbardziej radykalna, bezlitosna jest rzeczywistość, dlatego przed sztuką stoją nowe wyzwania. Za sprawą artystów staje się ona odpowiedzialna za świat, wyznaczając nową perspektywę etyczną. Pełni zbawienną rolę, zabezpieczając nas przed gestami, które w życiu codziennym są naprawdę groźne.

* Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, redaktor naczelny "Notatnika Teatralnego"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji