Artykuły

W ekstatycznych rytmach walców Richarda Straussa

Dokładnie 86 lat po prapre­mierze w Dreźnie i trzy mie­siące po premierze na scenie Teatro Carlo Felice w Genui, Teatr Narodowy pokazał "Ka­walera srebrnej róży" Richar­da Straussa. Premierę genueń­ską i warszawską, zrealizowa­ną w koprodukcji obu scen, przygotował ten sam twórca, Pier Luigi Pizzi.

Brakowało Warszawie "Kawa­lera srebrnej róży". Arcydzieło niemieckiego kompozytora miało premierę jeszcze na scenie ROMY w 1962 roku. Pier Luigi Piz­zi, którego artystyczne dokonania są bardzo szeroko znane w wiel­kim świecie opery i dramatu, miał więc w Warszawie do wy­pełnienia miejsce niemal zupeł­nie puste. Warszawski (i genueński) "Kawaler" od strony scenicz­nej jest autorskim dziełem Pizziego. To on jest reżyserem spekta­klu, on zaprojektował dekoracje i kostiumy. Przedstawienie od strony plastycznej jest bardzo piękne, wysmakowane, stylowe. Ile wdzięku kryją odsłaniane i opuszczane draperie, ukazując konkretne, ważne dla spektaklu szczegóły, ileż finezji zawiera ko­lorystyka kostiumów, którym draperie i prześliczne rokokowe dekoracje tworzą świetliste tło.

Pizzi jako reżyser udowodnił, że jest artystą niezwykle muzykal­nym. Po "Kawalera srebrnej róży", tak odbiegającego od dzieł wło­skich mistrzów operowych, się­gnął po raz pierwszy. Zapewne dlatego nie zaryzykował zbyt śmiałych rozwiązań scenicznych, niemal niczego nie skrócił, a cał­kowicie zawierzył muzyce Straus­sa i znakomitemu librettom Hofmannsthala. Jednakże łatwo obro­nić postawę reżysera, gdy przystę­puje on do realizacji partytury tak niebywale pięknej, nasyconej emocjami i mądrej w swym prze­słaniu. Wręcz szkoda mu pozba­wić ją nawet jednego taktu! To dlatego spektakl z dwiema prze­rwami trwa ponad 4 godziny. In­scenizacja Pizziego, tak wierna oryginałowi ma jednak klarownie zarysowaną koncepcję i mnóstwo zabawnych pomysłów.

Niechęć do skrótów podzielał zapewne również Jacek Kaspszyk, który wraz z orkiestrą Teatru Na­rodowego wykonał zadanie gigan­tyczne w skali trudności. Partytu­ra Richarda Straussa to bogactwo kontrastowych nastrojów, od mistyczno-tragicznego po głęboki li­ryzm. Jest w niej także pogoda, nawet wiele z muzycznego żartu. To również genialnie skompono­wane walce. Trzeba umieć je od­dać finezyjnymi zmianami temp i dynamiki, umiejętnie opanować cały ten symfoniczny żywioł, pa­miętając jeszcze, że jest on ściśle - sprzężony z niebiańskiej urody partiami wokalnymi. Jackowi Kaspszykowi i zespołowi orkiestro­wemu udało się to na premierze w bardzo wysokim stopniu. Naj­trudniejszy był pierwszy akt, kie­dy wydawało się momentami, że to orkiestra bierze we władanie losy spektaklu, odbierając głos (także dosłownie) występującym śpiewakom.

Nie udało się jej zapanować jedynie nad cudownym, dojrza­łym sopranem Hanny Lisow­skiej. W partii Marszałkowej Li­sowska jest wspaniała - pełna dystynkcji, ma w sobie jednocze­śnie słodycz i melancholię prze­mijania. Lisowska śpiewa z do­skonałą znajomością każdego słowa i niuansów tej wściekle trudnej roli.

Partię tytułową powierzono Marcie Abako, która wielu smaczków tej damsko - męskiej roli, nie­stety, nie potrafiła wykorzystać w pełni. Także Izabella Kłosińska, śpiewaczka o wyjątkowych walo­rach wokalnych, musi z rolą Sophii trochę bliżej się utożsamić. Ładnie zaśpiewali również swoje partie Barbara Rusin-Knap (Ma­rianna) Adam Zdunikowski oraz Wanda Bargiełowska-Bargeyllo ja­ko Annina.

Mężczyźni, w tej bardzo "ko­biecej" operze Straussa, nie byli w stanie dorównać żeńskiej ob­sadzie. Rozczarował zwłaszcza Włodzimierz Zalewski jako bru­talny baron Ochs. Nie zdołał on udźwignąć tej niezwykle trudnej partii ani od strony aktorskiej, ani wokalnej.

O tym, że w dziedzinie opery jesteśmy już w Europie, świadczy kolejny, wspaniale wydany pro­gram, którego zawartość i szata graficzna są znakomitą wizytów­ką sceny narodowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji