Artykuły

Odziedziczyłem pogodę ducha

- Żeby rozśmieszyć, trzeba spełnić kilka warunków i są one bardzo sztywne. Jeden niespełniony warunek powoduje, że nie ma z drugiej strony śmiechu, nie ma pointy, żartu słownego i sytuacyjnego. Po dziesięciu latach uprawiania zawodu, w wieku 30 lat, doszedłem do wniosku, że rozśmieszanie to bardzo poważna dziedzina sztuki - mówi RAFAŁ RUTKOWSKI, aktor Teatru Montownia w Warszawie.

Znamy go z zabawnej roli kucharza Długiego w serialu "Przepis na życie", wcześniej brawurowo zagrał dwie role - Alfreda Forrestera i Manfreda Forrestera w serialu "Grzeszni i bogaci". Jest po premierze sztuki "Depresja komika" (wystawionej na scenie Teatru Polonia), gdzie wciela się w postać Gustawa Ruttkowskiego, zawodowego rozśmieszacza.

***

Podobno zawodowe rozśmieszanie to poważna sprawa?

- Też tak uważam, szczególnie od kiedy zawodowo zajmuję się śmiechem. W dzieciństwie miałem w sobie naturalną zdolność do rozśmieszania innych, dopiero później stwierdzałem, że mogę to robić publicznie jako aktor. Początkowo wydawało mi się to łatwym i przyjemnym zajęciem (opowiadałem kawały, wymyślałem anegdoty), ale kiedy dostałem się do Akademii Teatralnej i zacząłem grywać we fragmentach fars i komedii Moliera na kolejnych egzaminach, zrozumiałem, że jest to dziedzina zbliżona do przedmiotu ścisłego. Żeby rozśmieszyć, trzeba spełnić kilka warunków i są one bardzo sztywne. Jeden niespełniony warunek powoduje, że nie ma z drugiej strony śmiechu, nie ma pointy, żartu słownego i sytuacyjnego. Po dziesięciu latach uprawiania zawodu, w wieku 30 lat, doszedłem do wniosku, że rozśmieszanie to bardzo poważna dziedzina sztuki,

Jest pan po premierze sztuki "Depresja komika". Czy podobnie jak jej bohater, Gustaw Rutkowski, jest pan uzależniony od śmiechu?

- Charlie Chaplin powiedział: "Dzień bez śmiechu jest dniem straconym". Wynotowałem to zdanie i umieściłem na moim profilu na Facebooku. Uważam, że jest ono kluczem. W życiu codziennym szukam momentu, kiedy mogę się zaśmiać lub spowodować, że ktoś się uśmiechnie, co jest bardzo ważne w trudnych momentach - jakiegoś kryzysu itp. Czasami nawet czarny humor jest lepszy niż biadolenie i szukanie winnych oraz użalanie się nad sobą.

Śmiech towarzyszył panu od dziecka?

- Tak, bo w naszym domu panowała pogoda. W mojej rodzinie często opowiadano dowcipy, anegdoty, zaśmiewano się z zabawnych zdarzeń. Rosłem w pogodnym domu, dalsza rodzina też była wesoła i skora do robienia żartów, chętna do opowiadania anegdot i ich słuchania.

Rozmawiałem z większością polskich komików i zauważyłem, że na ogół są to ludzie bardzo poważni, niektórzy wręcz smutni. Czy z panem jest podobnie?

- Nie jestem typem smutasa, co mogą potwierdzić ludzie, którzy znają mnie prywatnie. Oczywiście mam gorsze, smutne, zadumane dni, ale taki stan trwa u mnie bardzo krótko. Pogodę ducha odziedziczyłem po moich rodzicach.

Bohater sztuki "Depresja komika" przeżywa załamanie psychiczne...

- Nałożyło się na to kilka zdarzeń. W pewnym momencie u Gustawa nastąpił pewien przesyt bawieniem innych. Kiedy to nie jest już przyjemnością, a staje się zawodem, obowiązkiem, w pewnym momencie może nastąpić zmęczenie materiału. Na jego załamanie miały też wpływ problemy w życiu prywatnym, ponieważ stał się popularny i zaniedbał rodzinę, tym bardziej że dodatkowo wdał się w romans z młodą komediantką, a bliski kolega, który chciał być aktorem, popełnił samobójstwo. Dla Gustawa było to zbyt wiele, nie wytrzymuje, nie wychodzi przed kurtynę, zatrzaskuje się w garderobie, myśli, że już nigdy nie wykrztusi z siebie odrobiny żartu. Wtedy pojawia się terapeuta. To wszystko podane jest w sosie groteskowym i przerysowane, ale sytuacja i powody są prawdopodobne...

Z kogo i z czego śmieje się pan w "Depresji komika"?

- Przede wszystkim śmieję się z siebie, z komików i klaunów, czyli z ludzi, którzy żartują. Słowem, śmieję się z całego show-biznesu i z tego, jak jego reprezentanci poważnie traktują siebie i to, co robią, chociaż jest to zawód taki sam, jak każdy inny. Śmieję się z zadęcia i dodawania sobie splendoru.

Wydaje mi się, że ma pan spory dystans do tego, co robi. Do życia również?

- Mam nadzieję, że tak. Uprawianie tego zawodu może spowodować wiele negatywnych emocji, wszakże jesteśmy w nim i psychicznie. Najważniejsza, przed zawodem, jest rodzina, żona, dzieci. Życie nie składa się tylko z komedianctwa.

Jak ocenia pan poczucie humoru Polaków?

- Jest z nim nie najgorzej, Jedyne, co różni nas od innych nacji, szczególnie mieszkańców Europy Zachodniej, jest to, że tłumimy w sobie śmiech, bo wydaje się nam, że nie wypada się śmiać. W śmiechu Pola

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji