Artykuły

Czary braci Kilianów

Ostatnia premiera warszawskiego Te­atru Polskiego, czyli nowe dzieło spół­ki Kilian and Kilian może liczyć na duże powodzenie "Sen nocy letniej" Williama Szekspira jest bowiem przedsta­wieniem zjawiskowej piękności.

Już dziś można iść o zakład, że insce­nizacja Jarosława i Adama Kilianów będzie wymieniana w podręcznikach historii naszego teatru jako przedstawienie-arcydzieło sztuki scenograficznej.

Las ze "Snu nocy letniej" zaskakuje monumentalizmem przy równoczesnej lekkości. Najpiękniejszymi fragmentami tego przedstawienia są chwile, gdy uru­chamiana jest właśnie scenografia, będą­ca równoprawnym uczestnikiem przed­stawienia. Sen bohaterów spowitych ścielącym się po scenie dymem i zwiesza­jące się z tyłu sceny sznury potrącane przez Puka to obrazy, które na długo za­padną w pamięć widzów.

Przedstawienie w Teatrze Polskim jak zwykle u Kilianów skrzy się zaskaku­jącymi pomysłami. Lubczyk zadawany przez Puka kochankom to bańki mydla­ne, Lizander i Demetriusz toczą ze sobą bój na szpady, zamiast nich trzymają jednak w dłoniach same rękojeści połą­czone ze sobą sznurem, przez scenę przetacza się wielka kula z zamkniętym w środku małym chłopcem, co przez chwilę każe myśleć o szalonych wizjach Hieronima Boscha.

Szacunek dla pracy reżysera i sce­nografa nie może jednak powstrzymać od zgłoszenia kilku zastrzeżeń. Nawet niezbyt uważny widz nie mógł nie za­uważyć technicznych niedociągnięć przedstawienia.

Wątpliwości wzbudza tym razem mu­zyka Krzesimira Dębskiego sprawiająca wrażenie utworu skomponowanego naprędce odtwarzana z ta­śmy miesza się niezbyt zrozumiale z utwo­rami wykonywanymi na żywo przez wybitną harfistkę Annę Sikorzak-Olek, której kompozytor mógł zaproponować ciekawsze zadanie muzyczne. Premiero­wy wieczór w Teatrze Polskim przypomi­nał jazdę po polskiej drodze. Co pewien czas - ograniczenie prędkości, czyli te­atralna dłużyzna albo znak "inne niebez­pieczeństwa", czyli wyboje. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że premiera jest za­rysem reżyserskiego założenia Jarosława Kiliana, nie urzeczywistnionym jednak do końca. Są tu oczywiście perełki aktorskie. Wielkiej przyjemności dostarczyła Ewa Konstancja Bułhak, grająca nieszczęsną brzydulę Helenę. Swoją postać potrakto­wała odmiennie od utrwalonych wyobra­żeń. Ta Helena nie jest żadną płaksą, skarżącą się na ciężki los niekochanej ko­biety, sprawia wrażenie osóbki zdetermi­nowanej, gotowej na wszystko, by usidlić ukochanego Demetriusza.

Najzabawniejszymi scenami "Snu nocy letniej" są oczywiście próby i przedstawienie uciesznej i smutnej krotochwili o Pyramie i Tyzbe. Ozdobą tych scen był Spodek Damiana Damięckiego, wykrzykujący z emfazą rasowego amatora kwestie nieszczęsnego kochan­ka, a także Wiesław Gołas - mistrz pan­tomimy, budujący swoją rolę niemal bez tekstu, każdym gestem wzbudzający huragany śmiechu.

Pełne zdumienia uniesienie brwi pro­wokuje w tym przedstawieniu Puk, ete­ryczny duszek, który w interpretacji Da­riusza Kwaśnika wzbudza wrażenie osoby o zaburzeniach osobowości i z po­rażeniem nerwu odpowiedzialnego za domykanie ust Zaproponowaną prezez aktora ekspresję ruchu scenicznego uznawano za nieco niemodną już w cza­sach prapremier "Nosferatu" i "Gabinetu doktora Caligari".

Mimo zgłoszonych tu zastrzeżeń, trudno nie docenić pięknych stron nowe­go przedsięwzięcia spółki Kilian and Ki­lian. Warto jednak namówić obu arty­stów do zrealizowania przedstawienia odbiegającego od ukochanej przez nich baśniowej poetyki. Może przyszedł czas na pracę nad którąś z szekspirowskich tragedii?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji