Artykuły

Rozterki kapłana

W literaturze polskiej trwa " sezon ochronny " dla księży. Ze szkodą i dla kapłanów, i dla wiernych, czyli większości publiczności. Przecież jesteśmy ich ciekawi. A oni, myślę, ciekawi są siebie - mówi Stanisław Brejdygant, który reżyseruje własną sztukę "Mniejszy brat" w Teatrze Nowym w Łodzi (premiera 28 maja). Z reżyserem rozmawia Leszk Karczewski.

- W Teatrze Nowym występuje Pan jako autor, reżyser i aktor grający główną rolę?

- Chciałem tę prapremierę zrealizować samodzielnie. Zrozumiał to doskonale dyrektor Grzegorz Królikiewicz. I zaproponował mi reżyserię i rolę. Nie wynika to z ambicji, lecz z bardzo osobistego tonu sztuki.

- Główny bohater to usunięty z funkcji proboszcza ksiądz Henryk, przeżywający duchowe rozterki po tragicznej śmierci księdza Jana, który pokochał kobietę. Pan przecież nie jest osobą duchowną.

- Nie należy doszukiwać się w losach Henryka rysów mojej biografii. Fabuły prozy czy dramatów czerpię z wyobraźni. A wyobraźnia przechowuje różne losy ludzkie i wydarzenia. Swoją drogą: dwóch moich przyjaciół, młodych księży, powiedziało po lekturze to samo: Janek - to ja". To dowodzi, jak ważny jest dla nich problem miłości do pojedynczego człowieka. Nadszedł czas dyskusji nad kondycją kleru?

- Od kilkudziesięciu lat trwa w literaturze polskiej "sezon ochronny" dla księży. Ze szkodą i dla kapłanów, i dla wiernych, czyli większości publiczności. Przecież jesteśmy ich ciekawi. A oni, myślę, ciekawi są siebie. Ogromnie cenię dary kapłańskie - powołanie, pasterstwo - ale przecież księża to nie tylko ojcowie, jak się do nich zwracamy. To także zwyczajni ludzie. Wielcy i grzeszni, jak my wszyscy. Rozumiem pomijanie przez autorów postaci księży w czasach komuny. Wtedy ułomność kapłana mogła zostać źle wykorzystana. Ale teraz? Nie twierdzę, że wśród współczesnych bohaterów nie ma kleru. Sam grałem księdza w sympatycznym serialu Janusza Majewskiego "Siedlisko": ale to był dobroduszny wiejski proboszcz. To wolno. Otóż w kraju, w którym Kościół odgrywa niezwykle ważną rolę - czego nie sposób lekceważyć, obojętnie, czy jest się wierzącym czy też nie - bohaterem "nieocenzurowanym" może stać się każdy: lekarz, robotnik, nauczyciel. Byle tylko nie ksiądz. Czy wie pan, gdzie i kiedy w polskiej dramaturgii pojawia się ostatnia pełnowymiarowa postać księdza?

- Nie próbuję zgadywać.

- Równo sto lat temu w "Klątwie" Stanisława Wyspiańskiego!

- Czas pokazać w Polsce prawdziwy obraz kleru?

- Najwybitniejszy XX-wieczny pisarz katolicki, Graham Green, bohaterem swojego wielkiego "Sedna sprawy" uczynił księdza, który traci wiarę, popada w alkoholizm, przeżywa ludzką tragedię. W moich intencjach nie leży ani prowokacja, ani burzenie tabu. Chcę pochylić się nad ludzkim losem, problemem winy i oczyszczenia. Wymowa mojego dramatu jest skończenie chrześcijańska.

- Pańska sztuka to właściwie monolog Henryka.

- To dialog z osobą niemą, która jednak cały czas jest obecna: i fizycznie, i mentalnie. Jak w "Szczęśliwych dniach" Samuela Becketta, w których zasypywana przez piasek Winnie mówi do nigdy nie dpowiadającego jej Willy'ego. Bardzo się cieszę, że mogę współpracować z Julią Krynke, niezwykle zdolną młodą aktorką. Tak trudno być scenicznym partnerem w pełni, gdy aktor jest pozbawiony mowy i w dodatku porusza się na wózku inwalidzkim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji