Artykuły

Bielszy odcień bieli

"Niech no tylko zakwitną jabłonie" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Łukasz Maciejewski w tygodniku Wprost.

Wojciech Kościelniak z zespołem wypełnia u nas lukę ambitnego teatru muzycznego. Byłbym w pełni zadowolony również z "Niech no tylko zakwitną jabłonie" Agnieszki Osieckiej w teatrze Ateneum, gdybym nie widział tego przedstawienia wcześniej. Nie ma w tym niczego nagannego. Znamy twórców, którzy ze sprzedawanych w nieskończoność formatów zbudowali karierę. Kościelniaka miałem jednak za reżysera z innej półki. Tymczasem "Niech no tylko..." to idealna kopia ubiegłorocznego dyplomu, który zrobił w krakowskiej PWST. Te same numery, scenografia, podobne kostiumy, fizyczne profile wykonawców. Deja vu - tyle że zamiast roziskrzonych debiutantów oglądamy młodych profesjonalistów z Ateneum pod wodzą estradowego wygi Krzysztofa Tyńca. Zespołowość jest umowna, radość grania nieco wyuczona, a piosenki, rzecz znamienna, gorzej zaśpiewane. "Niech no tylko zakwitną jabłonie" to spektakl legenda. Prapremiera pół wieku temu była największym wydarzeniem teatralnej stolicy. Od tego czasu wracają na afisz, zawsze przy entuzjazmie publiczności. Nic dziwnego, niczego nie lubimy bardziej od utworów znanych na pamięć. Podobnie jest i tym razem. Młodzi aktorzy Ateneum, z Joanną Kulig i Emilią Komarnicką na czele, świetnie wyglądają i się poruszają, muzyka gra na żywo, a widzowie żywiołowo reagują. Czułbym to samo, gdybym nie skosztował "Jabłoni" wcześniej. W Krakowie zakwitły świeżością, w Ateneum biel kwitnących owoców zszarzała. Przekwitanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji