Artykuły

Teatr zauważa niebezpieczeństwa, jest aktualny i polityczny

Jestem przeciwna robieniu festiwalu pod tezę - wymyślaniu tematu i później szukaniu w Europie przedstawień, które się z nim zgadzają albo polemizują. Wolę patrzeć i szukać nieoczekiwanego, nowych zjawisk, nowego błysku światła. Bywa to ryzykowne. Ale to też rola festiwalu - mowi Jadwigą Oleradzka, dyrektor festiwalu Kontakt.

Grzegorz Giedrys: Francis Fukuyama mówił o końcu historii, dziś okazuje się, że historia jest nadal w działaniu. Tegoroczny Kontakt będzie polityczny i aktualny. Jadwiga Oleradzka: Słynne powiedzenie Francisa Fukuyamy nie ma zastosowania do opisu dzisiejszej Europy. Ta sytuacja nieco mi przypomina zdarzenia z festiwalu w 1998 r. Przyjechał zespół z byłej Jugosławii, także goście z Belgradu. Pamiętam, jak Jovan Cirilov, wieloletni dyrektor artystyczny BITEF-u, pokazywał mi zdjęcia swojego zbombardowanego teatru, pamiętam całą długą, pełną traumy opowieść. Wydawało się wówczas, że Europa dostała straszną nauczkę, że po Jugosławii nigdy już w Europie nie może wybuchnąć wojna domowa.

Myśleliśmy, że jesteśmy bezpieczni.

- Myśleliśmy, że już nigdy nie dojdzie do tego, co najstraszniejsze - krwawych konfliktów między sąsiadami. A teraz znów zapowiedź wojny jest u naszych granic. Wcześniej widzieliśmy ruchy wyzwoleńcze w północnej Afryce, ale to jakby nas nie dotyczyło... Teraz są one u naszych bram. Teatr zauważa niebezpieczeństwa i dawno już przepracowywał traumy wojenne. Jednak ile czasu musi minąć, żeby się z takim wspomnieniem uporać? Będzie na Kontakcie "Hipermnezja" Selmy Spahić w wykonaniu zespołu Hartefakt Fond i Teatru Bitef z Belgradu, która opowiada o prawdziwych historiach dzieci wojny domowej. Naszą ostatnią traumą był stan wojenny, dzieci rozumiały z tego tylko tyle, że nie było "Teleranka". Dzieci w Belgradzie musiały się zderzyć z czymś znacznie potężniejszym.

O dzieciach opowiada także "Blue Boy" zespołu Brokentalkers z Dublina.

- Tak, to spektakl, który powstał po opublikowaniu Raportu Ryana dokumentującego wszelkie przypadki przemocy, wykorzystywania seksualnego i zmuszania do niewolniczej pracy w irlandzkich sierocińcach i domach poprawczych. Każdy, kto zobaczy spektakl, dowie się, jak wielka była skala niegodziwości i jak wiele lat musi upłynąć, żeby ten problem rozwiązać.

Na Kontakcie pojawi się także głos dotyczący bliższej części Europy. Gianina Carbunariu wraca do sprawy muru w Baia Mare, którym Rumuni oddzielili się od sąsiadów - Romów. Wybiliśmy się przed laty na niepodległość, weszliśmy do Europy, ale jakoś brakuje nam zwykłej ludzkiej dobroci, nie chronimy biednego, słabego i chorego. W jakimś stopniu to smutne i przykre spécialité de la maison wielu nowych krajów unijnych, które zachłysnęły się neoliberalizmem ekonomicznym.

Na Kontakt wracają wielcy Litwini: Eimuntas Nekrošius i Oskaras Koršunovas.

- Koršunovas był u nas dwa lata temu, kiedy za "Na dnie" Gorkiego zdobył nagrodę za reżyserię. Była to część tryptyku, który zamyka właśnie "Mewa" Czechowa. Koršunovas już dobrych parę lat temu zaczął minimalizować rozwiązania inscenizacyjne, aż doszedł do przedziwnej ascezy. Aktor jest w "Mewie" jakby częścią publiczności, a reakcje widzów są jakby dodatkowym bohaterem przedstawienia.

Nekrošius rzadko robi spektakle. U nas kilka lat temu pokazał "Fausta". Teraz zaprezentuje "Boską komedię", ale tylko dwie pierwsze części: "Piekło" i "Czyściec". To bardzo poetyckie przedstawienie przekładające poemat Dantego na sceniczną metaforę. Dziwne i piękne.

W tym roku zobaczymy spektakle aż sześciu reżyserek.

- W ostatniej dekadzie w teatrze europejskim pojawiło się wiele interesujących kobiet. Właściwie trudno powiedzieć, dlaczego tak wiele i czemu akurat teraz... Panie radzą sobie świetnie i często są odważniejsze artystycznie niż panowie. Nie jest przypadkiem, że w tym roku polski teatr na Kontakcie reprezentują Maja Kleczewska i Monika Strzępka.

Jak wyglądała praca nad programem Kontaktu?

- Praca nad Kontaktem w gruncie rzeczy co roku wygląda podobnie. Jeździmy po festiwalach i teatrach i czekamy, aż pojawi się impuls, coś gorącego, nowego, co pozwala nam dostrzec w spektaklach jakiś szerszy kontekst, jakiś wspólny temat. I z tego pojedynczego impulsu czasami wyrasta główny blok festiwalu. Jestem przeciwna robieniu festiwalu pod tezę - wymyślaniu tematu i później szukaniu w Europie przedstawień, które się z nim zgadzają albo polemizują. Wolę patrzeć i szukać nieoczekiwanego, nowych zjawisk, nowego błysku światła. Bywa to ryzykowne. Ale to też rola festiwalu.

Po latach na Kontakt wraca duże widowisko plenerowe.

- Tak dużego zagranicznego widowiska nie było chyba od 1997 r. Powód jest oczywisty - pieniądze. Największe koszty to nawet nie samo przedstawienie, ale rozmaite wymagania dodatkowe - wszelkiego rodzaju zabezpieczenia imprezy masowej, transport ogromnych dekoracji, cała oprawa techniczna wydarzenia. Poza tym trzeba wydelegować do tej pracy znaczną część zespołu teatru, a to przecież festiwal i co najmniej dwa spektakle każdego dnia. Ponieważ jednak Kontakt wydał się nam w tym roku tak mocny i podejmujący niełatwe sprawy, uznaliśmy, że przyda się taki "Titanick", który da widzom nieco radości. Gdybym miała porównywać ten spektakl do czegokolwiek, to wskazałabym rozkoszny stary film "Ci wspaniali mężczyźni w swych latających maszynach". Sądzę, że to się sprawdzi w Toruniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji