Julia nie może być blondynką
"Romeo i Julia" Williama Szekspira stała się hitem Teatru im. Osterwy jeszcze przed premierą. W kasie nie ma już biletów na pierwszy tydzień grania tragedii miłosnej wszech czasów. Nawet balkony są wyprzedane. Kurtyna idzie w górę wieczorem 8 lutego.
Na wczorajszej konferencji prasowej realizatorzy spektaklu i aktorzy mówili o radości przeżywania przygody z Szekspirem. Reżyser Bogdan Tosza stwierdził, że w pełnym młodych talentów zespole Osterwy znalazł idealnych odtwórców miłosnej historii. Bartosz Mazur - Romeo, ze swą wrażliwością, wiarą w moc uczuć i pokojowym nastawieniem do świata jest sobą nawet wbrew akceptacji otoczenia. Julia - Anna Kurczyna jest nie tylko uosobieniem młodzieńczej słodyczy, ale pełną determinacji młodą kobietą, która "rozdaje karty w tej grze". Reżyser nie wyobrażał sobie, by jego Julia była bladą blondynką, wymoczkiem - jak mówi o niej ojciec. Ma południową urodę i gorący italski temperament. Pełnokrwiste postaci spotkamy w tym spektaklu co krok. Z niecierpliwością czekamy na rolę Jacka Króla - Tybalta. To on wnosi na scenę niepokój, zwadę i śmierć. Interesująco zapowiada się Merkucjo Szymona Sędrowskiego. To jedna z ulubionych postaci samego Szekspira, obdarzona przez niego olbrzymią dawką sowizdrzalskiej witalności. Wiele spodziewać się można także po nietypowo obsadzonej roli ojca Laurentego - powiernika kochanków. Paweł Sanakiewicz będzie musiał powściągnąć rubaszność w habicie franciszkanina.
Wszyscy będą w tym spektaklu młodzi. Wszak matka Julii czy jej niania Marta, skoro wydawano je za mąż jako 14-, 15-latki - zobaczymy w tych rolach Grażynę Jakubecką i Magdalenę Sztejman-Lipowską - nie mogą być matronami. Ale naprawdę młody, bo ten nie zestarzeje się chyba nigdy, jest sam Szekspir. W znakomitym przekładzie Stanisława Barańczaka dowiedzie nam swej przewrotnej współczesności.