Artykuły

Nie muszę iść na żadne daleko idące kompromisy

- Moja praca to poszukiwanie nieodkrytych obszarów. Jeśli jakaś grupa czy jakieś teatralne zjawisko staje się bardziej popularne, wyszarpuje swoje miejsce w "mainstreamie", to jako organizator A Partu przestaję się nim interesować. Ten festiwal jest z założenia osobny. Świat zjawisk performatywnych jest na tyle różnorodny i bogaty, że gdy odrzuci się te najbardziej popularne, zostaje jeszcze mnóstwo fascynujących obszarów - mówi Marcin Herich, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Performatywnych A Part, który jutro rozpoczyna się w Katowicach.

Iwona Sobczyk: To 20. festiwal A Part. Pamiętam, że gdy rozmawialiśmy rok temu, zastanawiał się pan, jaką formułę nadać jubileuszowej edycji. Był pomysł, żeby zaprosić zaprzyjaźnione zespoły, powspominać najlepsze momenty. To już nieaktualne?

Marcin Herich, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Performatywnych "A Part": Taki był pierwotny koncept, ale od niego odszedłem. Niecałkowicie, bo jedna z naszych przyjaciółek, niegdyś także aktorka teatru Cogitatur i później teatru A Part, Agnieszka Kołodyńska, zaprezentuje podczas festiwalu swój nowy projekt. Pomyślałem jednak, że A Part to wydarzenie, podczas którego przede wszystkim dokonuje się odkryć, czeka się na nowe interesujące zjawiska artystyczne. Czy koniecznie muszę kosztem tego budować jubileuszową atmosferę? 20. festiwal A Part to dokładnie 20 różnych spektakli na 20-lecie festiwalu. Aż czterema przedstawieniami, w tym jedną premierą, celebrujemy 10-lecie teatru A Part.

Pamięta pan jeszcze, jak to się wszystko zaczęło?

- Idea festiwalu powstała w Górnośląskim Centrum Kultury. Ówczesny szef sceny, która teraz należy do teatru Korez, przyszedł do mnie i powiedział, że pojawił się pomysł stworzenia nowego festiwalu teatralnego. Zaproponował mi współpracę i funkcję szefa artystycznego tego przedsięwzięcia, stworzenie wizji festiwalu i wymyślenie nazwy. Byłem wtedy redaktorem działu teatralnego kwartalnika "Opcje", pracowałem też w teatrze Cogitatur, który został oczywiście w całą sprawę wciągnięty. Tak powstał Festiwal Teatrów "A Part", który odbył się w czerwcu 1994 r. i miał być początkowo wydarzeniem jednorazowym.

To było tuż po przełomie 1989 r. i pokutowało wtedy przeświadczenie, że teatr alternatywny w Polsce się skończył, bo zawsze był uwikłany politycznie i teraz, w nowej sytuacji, nie ma już racji bytu. Tymczasem rzecz miała się zupełnie odwrotnie. Po przełomie teatr wyzwolił się z kontekstu politycznego i zwrócił ku tematyce uniwersalnej i metafizycznej oraz eksperymentom w zakresie estetyki, formy. Powstawały wybitne przedstawienia - "Giordano" i "Carmen Funebre" teatru Biuro Podróży, "Sabat" Teatru Ósmego Dnia, "Moskwa-Pietuszki" i "Noc" teatru Kana, "Z nieba, przez świat, do samych piekieł" i "Współczucie" teatru Provisorium. Jednocześnie zniknęło forum ich prezentacji, bo działające wcześniej ośrodki kultury przestały istnieć albo zmieniły formułę działania. Chciałem, żeby te najciekawsze zespoły mogły się spotkać w jednym miejscu, ze sobą i wobec widzów. Festiwal stał się swoistą manifestacją środowiska polskiego teatru alternatywnego, odniósł sukces, który utorował drogę kolejnym edycjom.

Wiele festiwali, próbując przetrwać, zwraca się stopniowo ku coraz bardziej popularnym zjawiskom. A Part nadal jest świętem dla fanów teatralnej alternatywy. Co zapewnia trwałość tej formule?

- Ten festiwal po prostu ma taki być. Ma stanowić propozycję dla ludzi, którzy w teatrze modnym i komercyjnym nie znajdują swojego miejsca, bo uznają, że jego język lub sposób ekspresji do nich nie przemawia. Moja praca to poszukiwanie nieodkrytych obszarów. Jeśli jakaś grupa czy jakieś teatralne zjawisko staje się bardziej popularne, wyszarpuje swoje miejsce w "mainstreamie", to jako organizator A Partu przestaję się nim interesować. Ten festiwal jest z założenia osobny. Świat zjawisk performatywnych jest na tyle różnorodny i bogaty, że gdy odrzuci się te najbardziej popularne, zostaje jeszcze mnóstwo fascynujących obszarów. Każda osoba zainteresowana żywą kulturą znajdzie u nas coś dla siebie.

A jak z festiwalu A Part zrodził się teatr A Part? To było 10 lat temu.

- Teatr A Part urodził się w momencie, gdy swój ostateczny kryzys przechodził teatr Cogitatur, kolektyw alternatywny, którego ja i moi koledzy byliśmy częścią. Cogitatur był ambitnym projektem teatralnym, niestety, także utopijnym, niezwykle energochłonnym tworem społeczno-artystycznym, który po 20 latach istnienia wypalił się i przestał istnieć. Teatr A Part kontynuuje te wątki artystyczne i organizacyjne, które w teatrze Cogitatur były moje. Założony przeze mnie teatr w naturalny sposób odziedziczył nazwę po istniejącym już, organizowanym przeze mnie festiwalu.

Kim są ludzie, którzy tworzą teatr A Part?

- Od początku stale współpracuje z A Partem grupa ludzi, która działała wcześniej w Cogitaturze, i kilkoro wywodzących się z innych teatrów. "Współpracuje", a nie "pracuje", bo to nie jest byt, który przynosi stałe dochody. A Part to teatr pasji, wyzwań i eksperymentów artystycznych.

Nie zdecydował się pan z okazji jubileuszu teatru na żadną retrospektywę waszej twórczości. Dlaczego?

- Wielu naszych spektakli już nie gramy. Niemniej podczas jubileuszowego festiwalu chcemy pokazać widzom te najbardziej aktualne w możliwie szerokim spektrum. Z dwóch dużych przestawień plenerowych, które są wciąż w naszym repertuarze, zaprezentujemy jedno - "Fausta". To przedstawienie doskonale pokazuje formułę teatru, od której wyszliśmy: feerycznego teatru wizualnego, teatru ekspresji i żywiołów.

Pokażemy również sceniczny "Cyrk Bellmer", czyli jedną z części naszego ekscentrycznego "dyptyku śląskiego", oraz dwa projekty postdramatyczne, pokazujące kierunek moich obecnych poszukiwań teatralnych. W "Przejrzystości pustki" i "Przepaści głębi" odchodzimy od teatru mówiącego wielkimi literami w kierunku kreacji gatunkowo niejednoznacznych, kameralnych działań z pogranicza teatru i performance'u, w których skupiamy się na detalach, odcieniach sensów i emocji. Pierwsze jest skrajnie ubogim przedstawieniem inspirowanym twórczością Michela Houellebecqa, drugie - właściwie instalacją wideo.

W "Przepaści głębi" pokazujecie oblicze macierzyństwa inne niż to kreowane w kolorowych magazynach.

- Jak wszystkie nasze przedstawienia, tak i "Przepaść głębi" jest zakotwiczona w osobistych doświadczeniach osób, które ją tworzą. Tym razem staramy się dotknąć emocjonalności, która towarzyszy rozmaitym okołoporodowym lękom.

Jak pan powiedział, A Part to przede wszystkim festiwal odkryć. Kogo będziemy odkrywać w tym roku? Którego z artystów najtrudniej było pozyskać dla festiwalu?

- Już od paru lat zabiegaliśmy o przyjazd Marty Carrasco. To rozchwytywana artystka. Jej teatr ma niezwykłą siłę poetycką. To bardzo oryginalne przedstawienia, ciekawie skonstruowane, balansujące między groteską i dramatyzmem. Jeśli do tego dodać magnetyczny urok, doświadczenie i talent ich twórczyni, południową energię i perfekcyjny warsztat teatralno-taneczny całego zespołu, to otrzymujemy naprawdę fascynującą całość.

Z teatrem Marty Carrasco zetknąłem się już jakiś czas temu i od razu stał się jednym z moich ulubionych, a że podczas festiwalu spełniam również swoje "widzowskie" marzenia, to bardzo zależało mi na jej przyjeździe. Tym bardziej że nigdy jeszcze nie występowała w Polsce.

Podczas festiwalu będziemy też mogli zetknąć się z niezwykle oryginalną twórczością innego Katalończyka - Rogera Bernata. Wykorzystuje on konwencję gry planszowej do realizowania przedstawień plenerowych, które mają bardzo silny kontekst społeczny. Wszystko zaczyna się od zabawy, ale stopniowo sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna, aż w końcu dochodzi do eskalacji. Bernat pokazuje, jak łatwo dajemy się uwieść i poddać manipulacji. Jak blisko obok siebie stoją ufność i naiwność oraz nieszczęście i przemoc.

Pojawi się również teatr lalkowy.

- Teatr lalkowy jest teatrem wizualnym, dlatego także z tego obszaru staram się wyławiać coś ciekawego. W tym roku będzie to grecki Merlin Puppet Theatre. Zobaczyłem ich w Antwerpii na festiwalu, na który byłem zaproszony kilka miesięcy temu. Są fantastyczni, rozłożyli mnie na łopatki. Jeśli ktoś lubi The Tiger Lillies, którzy występowali u nas parę lat temu, to Merlin Puppet Theatre jest ich lalkowym odpowiednikiem. Obie grupy współpracowały zresztą ze sobą. Z tego samego środowiska wywodzi się także brytyjski neokabaret Bourgeois & Maurice, który otworzy tegoroczny festiwal.

Czego jeszcze nie powinni ominąć wielbiciele teatru tańca?

- Przyjedzie do nas także szwajcarsko-belgijski duet Delgado Fuchs. Marco Delgado i Nadine Fuchs wywodzą się z teatru tańca, ale wychodzą poza teatr i taniec, szukając dla siebie miejsca poza gatunkami. Tych dwoje wypracowało bardzo ekstrawagancką, specyficzną, oryginalną formułę działań. W Katowicach zaprezentują swój drugi wspólny spektakl, który powtórzył sukces pierwszego.

W podobnym nurcie umieścić można polski duet Ja Ja Ja Ne Ne Ne, gdański teatr Amareya czy "Przemieszczenie", solowy projekt tancerki teatru Dada von Bzdulow Anny Steller. To eksperymentalne formy teatralno-taneczno-performatywne, które próbują rozpychać granice gatunków. Na pograniczu gatunków sytuują się także inne projekty zaproszone na festiwal, jak choćby znakomite postdramatyczne "Antiwords" czeskiego Spitfire Company.

Jak zwykle wyciągniecie również widzów na ulice. Kto w tym roku będzie rządził katowicką ulicą?

- Przedstawienie "ruchome" pokaże w samym centrum Katowic grupa A3 Teatr. To nasz ukłon w stronę teatru familijnego. A3 Teatr wywodzi się z magrittowskiego teatru Cinema i podobnie jak on stara się odświeżać formułę międzywojennego kabaretu absurdu, szlachetnej, nieco staroświeckiej rozrywki.

Widzowie zostaną zaproszeni do wspólnej wędrówki poprzez świat zmysłów w artystowską przeszłość. Parada "Zmysłów" A3 Teatr to fajna, bezpretensjonalna przygoda teatralna dla wszystkich bez względu na wiek, a także forma zaproszenia do przestrzeni zamkniętych na przedstawienia nieco trudniejsze.

Po 20 latach istnienia festiwalu jest pan z niego zadowolony?

- Tak, czuję się organizatorem spełnionym. Zapraszam widzów w obszary artystyczne, które interesują mnie najbardziej. Nie muszę iść na żadne daleko idące kompromisy. To sytuacja komfortowa i godna pozazdroszczenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji