Artykuły

Anda Rottenberg: Nowy minister kultury? Primum non nocere

Trwa dyskusja o następcy ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, który wygrał wybory do Parlamentu Europejskiego. - Zmiany są nieuchronne, ale poczekajmy z nimi do wyborów. A do tego czasu pozwólmy wszystkim spokojnie i płynnie dokończyć to, co zostało już rozpoczęte. Może to oczekiwanie mało fantazyjne, ale warto pomyśleć o odpowiedzialności między jedną a drugą rewoltą - pisze Anda Rottenberg w Gazecie Wyborczej.

Świętujemy 25. rocznicę czerwcowych wyborów 1989 r., które przyniosły Polsce wolność i demokrację. Ta demokracja ucierała się żmudnie i powoli, jak wielkanocna baba "tiulowa". Trudne i nerwowe lata transformacji obfitowały w częste zmiany ekip rządzących, każdorazowo przynosząc zawirowania w sposobie zarządzania wszystkimi możliwymi dziedzinami życia społecznego i gospodarczego.

Nie znam się na ekonomii, gospodarce, zdrowiu, edukacji. Nie wiem, ilu te resorty miały ministrów i przez ile reform przeszły. Patrzyłam na ministrów kultury. Przez pierwsze 19 lat mieliśmy ich 16, a nawet 17, jeśli liczyć osobno dwukrotne rządy Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Naturalnie, nie każdy minister odciskał jednakowo silne piętno na kulturalnym życiu Polski, wielu przemykało przez gabinet przy Krakowskim Przedmieściu jak meteoryt i nikło w społecznej niepamięci, ale wszyscy niemal starali się wprowadzać coś nowego.

W ogólnych zarysach wizje ministrów były zgodne z polityczną linią ich partii, każdy jednak próbował dodawać coś od siebie. Jeden miał upodobanie do teatru, inny do ludowości, jeszcze inny do historii. Niektórzy kreślili swoje wizje z rozmachem i wdrażali je energicznie, inni traktowali ten resort jako trampolinę do lepszych pozycji politycznych, jeszcze inni po prostu wykonywali partyjne zadania. Wielu starało się pozyskiwać wybrane przez siebie środowiska i otaczać się dworem ulubieńców, ale byli też tacy, którzy od twórców stronili, koncentrując się na reformowaniu struktur.

Z dzisiejszej perspektywy większość tych autorskich i politycznych strategii wygląda humorystycznie, jednak wiele z nich na długo zatrzymało naturalny rozwój rozmaitych instytucji kultury, choć były też takie decyzje, które sprzyjały wydobywaniu twórczego potencjału artystów. Bez względu jednak na kierunek zmian już sama ich częstotliwość odbijała się na ciągłości procesów kształtujących kulturalne oblicze naszego kraju. Nikt nie znał dnia ani godziny, jak przed Sądem Ostatecznym.

Względna stabilizacja w tej dziedzinie została osiągnięta dopiero w ostatnich latach. Nie podejmuję się szybkiego podsumowania działalności Bogdana Zdrojewskiego, ponieważ do takich ocen potrzebny jest czas. Dopiero po kilku latach (i kilku następnych ministrach) będzie można dokonać oceny jego pracy.

Pawłowski, Tubylewicz, Wanat, Wiśniewska, Pawlak: Przeczytaj głosy w dyskusji o następcy Bogdana Zdrojewskiego

Dlatego mówię o stabilizacji. Czynnikiem, który jej sprzyjał, było opracowanie systemowych procedur finansowania kultury i wdrożenie regulacji Unii Europejskiej w tej dziedzinie. Ważną rolę odegrał też dialog ze środowiskiem zarówno w postaci ogólnopolskiego Kongresu Kultury, jak i jego wersji europejskiej. Niewielu jest polityków, którzy słuchają krytyki i jeszcze potem starają się sprostać sprzecznym częstokroć i mało realnym postulatom, szczególnie w konkretnej rzeczywistości ekonomicznej. Być może jednak nie to jest najważniejsze. W kulturze bowiem, jak w leczeniu chorego, najważniejsze nie szkodzić. Czyli jak najmniej ingerować zarówno w życie organizacyjne podległych instytucji, jak i - w szczególności - w sprawy programowe i merytoryczne. Zdrojewski starał się nie szkodzić.

Nie ingerował ani nie cenzurował. Nie poddawał się naciskom rozmaitych grup interesu. Starał się obsadzać stanowiska dopiero po konsultacjach środowiskowych, nawet jeśli nie zawsze miały formę konkursu. Skądinąd wiemy, że niejeden konkurs przyniósł więcej szkody niż pożytku nawet w takich instytucjach, których sami pracownicy decydowali o wyborze nowego dyrektora.

Mamy za sobą niemal dwie pełne kadencje pracy ministra, który szczęśliwie ograniczył swoją wizję do tego, co powinno być zadaniem wysoko postawionego urzędnika: szukać optymalnych rozwiązań organizacyjnych i finansowych, sprzyjających rozwojowi dziedziny, za którą jest odpowiedzialny. Zapewne nie wszystko się udało. Zapewne wiele rzeczy można było zrobić lepiej. Jak zawsze. Ale być może właśnie ze względu na wyjątkową w całych dziejach ministerstwa długość trwania jego rządów przyzwyczaił ludzi kultury zarówno do dialogu, jak i do określonych procedur. Z tego punktu widzenia był przewidywalny. A nic tak nie szkodzi kulturze, jak niespodziewane innowacje i wizjonerskie inspiracje ze strony ministrów, że przypomnę, iż najsilniejsze piętno na polskiej kulturze wywarły inspirujące działania Włodzimierza Sokorskiego w latach 1949-53.

Zapraszamy do obejrzenia filmu o Andzie Rottenberg: Przeczytaj głosy w dyskusji o następcy Bogdana Zdrojewskiego

Wokół następcy odchodzącego ministra toczą się środowiskowe spekulacje, padają nazwiska polityków, których trzeba jakoś zagospodarować, a także bardzo ciekawych osób piastujących z powodzeniem eksponowane stanowiska w rozmaitych instytucjach kultury. Ktokolwiek to będzie, pozostawi wakat na swoim stanowisku i będzie musiał mianować następcę - być może nie tak dobrego jak on sam. I przez najbliższy rok będzie przyswajał ministerialne procedury, czyli uczył się tego urzędu. Wiem coś na ten temat, bo kiedyś przez to przeszłam na nieco niższym szczeblu. A potem zacznie się kampania wyborcza. Czekają nas wybory parlamentarne, powstanie nowy rząd, przyjdzie nowy minister ze zwycięskiej partii lub koalicji. Kultura znów ma przed sobą czas turbulencji i niepewności jutra, jak to już nieraz bywało. Chyba nie warto tego przyspieszać i już teraz, dorywczo, wprowadzać dodatkowe zawirowania w skomplikowanym systemie naczyń połączonych, jakie składają się na równowagę budżetową instytucji kultury. A ona jest warunkiem jakiejkolwiek działalności.

Zdrojewski jedzie do Brukseli, ale zostawia swoich najbliższych współpracowników. Oni także zdołali poznać środowisko, rozumieją jego potrzeby i mają opanowane procedury zapewniające ciągłość funkcjonowania urzędu, a zatem i ciągłość funkcjonowania wszystkich podległych mu instytucji. Podobnie jak ludzie kultury, oni też przyzwyczaili się do dialogu i określonego stylu pracy. Są rozpoznawalni i przewidywalni. Są naturalnymi kandydatami do reprezentowania ministerstwa w ramach obecnego rządu.

*Anda Rottenberg - wybitna historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka, wieloletnia dyrektorka warszawskiej Zachęty

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji