Artykuły

Od wolności do ości

Rewolucja w literaturze, teatralni ojcobójcy, gorzkie komedie, rockowa gonitwa za światem, artystyczne kryminały, piramida zwierząt - "Polityka" wybrała 10 najważniejszych zjawisk kultury polskiej 25-lecia.

Ojcobójcy. Tak Piotr Gruszczyński, jeden z najważniejszych krytyków teatralnych przełomu wieków, nazwał grupę reżyserów debiutujących w końcówce lat 90. Pokolenie ojcobójców zaproponowało estetykę, tematykę i podejście do teatru kompletnie inne niż poprzednie generacje twórców polskiego teatru. Trzydziestokilkuletni wówczas Krzysztof Warlikowski, Grzegorz Jarzyna, Piotr Cieplak i Anna Augustynowicz zdjęli polski teatr z koturnów, wyprowadzili na ulicę i zanurzyli w jej zupełnie niesalonowym języku, popkulturowej estetyce i problemach, jakie przyniosła nowa, kapitalistyczna rzeczywistość.

Romantycznego bohatera, walczącego z obcym ciemiężycielem, zastąpiły postaci, jakie można było spotkać na scenach całego wolnego świata: poszukujące swojej tożsamości, także seksualnej, emancypujące się kobiety, ofiary kapitalistycznego wyścigu szczurów i rozpasanej konsumpcji. Młodzi reżyserzy chcieli przyciągnąć do teatru swoje pokolenie, robiące kariery w wolnych zawodach i biznesie, a z rozrywek wolące zagraniczne podróże, wielokanałową telewizję i nocne kluby. Piotr Cieplak jako dyrektor Teatru Rozmaitości obiecywał "najszybszy teatr w mieście", jego kontynuator Grzegorz Jarzyna zmienił nazwę na bardziej cool: TR Warszawa, i wkrótce scena przy ul. Marszałkowskiej stała się rozsadnikiem trendów inscenizacyjnych na cały kraj, a Warlikowski i Jarzyna (dziś już pracujący niezależnie od siebie, na dwóch scenach) wraz z gronem współpracowników, m.in. kompozytorem Pawłem Mykietynem - najważniejszym towarem eksportowym polskiego teatru. Naturalną koleją rzeczy ojcobójcy stali się klasykami i celem dla kolejnych generacji twórców. Te, operując podobną estetyką, powracają do zarzuconej przez ojcobójców tematyki narodowej, portretują Polskę ćwierć wieku po transformacji ustrojowej, pytają o kształt i koszt przemiany. (AK)

Przeciw moralnemu spokojowi (film)

Pierwszym ważnym filmem powstałym po przełomie 1989 r. była "Ucieczka z kina Wolność" Wojciecha Marczewskiego. Tytuł, świadomie dwuznaczny, mówił o końcu panowania cenzury politycznej, ale jednocześnie skłaniał do postawienia pytania, co twórcy zrobią z odzyskaną wolnością. Po 25 latach można odpowiedzieć, że najpełniej skorzystali z niej reżyserzy realizujący przesłanie "Amatora" Krzysztofa Kieślowskiego, jednego z czołowych filmów kina niepokoju moralnego z drugiej połowy lat 70., czyli pokazujący "to, co jest".

Jednym z najważniejszych filmów ostatniego ćwierćwiecza był "Dług" Krzysztofa Krauzego (w tekście wyróżniamy nazwiska artystów uhonorowanych Paszportami POLITYKI). Pokazał, jak łatwo rozpada się tradycyjny system wartości i jak staje się nieprzydatny w nowych czasach. Dwaj młodzi bohaterowie są całkowicie bezradni wobec gangstera, który swobodnie porusza się w zmienionej rzeczywistości. Nie mając znikąd pomocy, decydują się na krok desperacki, sami też czynią zło. W nurcie wrażliwego kina społecznego doskonale odnalazł się Robert Gliński, przede wszystkim jako autor filmu "Cześć, Tereska", w którym zobaczyliśmy Polskę blokowisk i nastoletnie bohaterki przegrywające życie - nie tylko z własnej winy - już na starcie.

Ładne twarze oglądamy na kolorowych zdjęciach w magazynach i w internecie, tymczasem w kadrach filmów Wojciecha Smarzowskiego - z których największy rozgłos zyskało "Wesele" bez poety - została utrwalona brzydsza i prawdziwsza twarz Polski czasów transformacji. Smutną komedią "Dzień świra" o zdegradowanym inteligencie, w którym rozpoznało się nadspodziewanie dużo Polaków, wpisał się w ten nurt również Marek Koterski. (ZP)

Yass i po yassie (muzyka popularna)

Zespół Miłość powstał jeszcze w ostatnich miesiącach PRL - jako grupa jazzowa zakładana metodami punkowymi. Nie wszyscy jego członkowie potrafili dobrze grać na instrumentach, za to Ryszard "Tymon" Tymański - znany z performerskiego środowiska Totaru - miał wizję. Najpierw określał ją jako jass, potem yass, ale w obu wersjach odnosiła się zarazem do jazzowej tradycji, jak i do lokalnego kolorytu. Scena yassowa, którą wkrótce mieli współtworzyć inni wykonawcy z Trójmiasta i Bydgoszczy, buntowała się przeciwko zafascynowanym amerykańskim stylem i techniką jazzowym profesjonalistom, w zamian proponując bardziej przaśną wersję krajową, zanieczyszczoną rockowymi, garażowymi wpływami, swobodnie traktującą tradycję Komedowskiego "Astigmatic", do którego Miłość z poczuciem humoru odnosiła się w tytule płyty "Asthmatic". Zjawisko zaczęło tracić impet z końcem lat 90., ale wpływ jego twórców na polską scenę był ciągle olbrzymi. Tymański z zespołem Kury nagrał najlepszą parodystyczną płytę III RP "P.O.L.O.V.I.R.U.S" (1998 r.), wyśmiewając szereg popularnych gatunków i zjawisk nowej Polski. Mikołaj Trzaska, Jerzy Mazzoll i Tomasz Gwinciński dalej odkrywali nowe obszary w muzyce improwizowanej i ilustracyjnej. A Leszek Możdżer, uzdolniony pianista Miłości, robił karierę solową. To, co na polskiej scenie najciekawsze, nadal działo się poza głównym nurtem jazzu, na granicy innych gatunków - czy to rocka, czy muzyki poważnej. A pałeczkę od yassowców przejęło warszawskie środowisko skupione wokół Lado ABC, czego dowodem m.in. grupa Profesjonalizm Marcina Maseckiego czy działania innego laureata Paszportu POLITYKI Macia Morettiego. (BCH)

Krytyczni (sztuki wizualne)

W pierwszej dekadzie III RP zdominowała polskie życie artystyczne sztuka krytyczna. Symbolem, a zarazem jedną z pierwszych manifestacji tego nurtu była praca Katarzyny Kozyry "Piramida zwierząt" z 1993 r. Sztukę krytyczną uprawiali też m.in. Zofia Kulik, Paweł Althamer, Artur Żmijewski, Zbigniew Libera, Grzegorz Klaman, Robert Rumas, Alicja Żebrowska, Katarzyna Górna, a za jej ojca chrzestnego zgodnie uznano prof. Grzegorza Kowalskiego z warszawskiej ASP, twórcę słynnej "Kowalni". Prace krytycznych często budziły gwałtowne protesty i publiczną dyskusję, by wymienić "Obóz koncentracyjny z klocków Lego" Libery, "Łaźnię" Kozyry czy "Pasję" Nieznalskiej.

Próbowano na różne sposoby opisać sztukę krytyczną, choć najbardziej przekonująca wydaje się lapidarna definicja Izabeli Kowalczyk: "ukazuje ona problematyczność tego, co uchodzi za oczywiste". I rzeczywiście, przedstawiciele tego nurtu starali się kontestować rzeczywistość, doszukiwać się drugiego dna, nieustannie analizować mechanizmy, dekonspirować ukryte intencje, obalać tabu. Swą uwagę kierowali na procesy rządzenia i funkcjonowanie rozlicznych instytucji oraz sposoby dyscyplinowania jednostki przez grupę. Krytycznie przyglądali się mass mediom i cywilizacji konsumpcji. Badali relacje między wolnością a zniewoleniem. Za symboliczny koniec dominacji sztuki krytycznej można uznać akcję Daniela Olbrychskiego, który w listopadzie 2000 r. w galerii Zachęta uszkodził szablą kilka fotosów składających się na pracę "Naziści" Piotra Uklańskiego. (PS)

Wielka gonitwa (muzyka popularna)

W muzyce zaczęła się nie w czerwcu 1989 r., tylko kilka lat później, gdy wprowadzano do Polski nowe prawo autorskie i filie światowych koncernów płytowych. Rynek, wsparty zastrzykiem pieniędzy i zachodnim know-how, gotów był promować nowe gwiazdy i odpowiedzieć na atrakcyjne zjawiska przychodzące do nas z Zachodu. Stąd sukces - poczwórna platyna za debiutancką płytę "Fire" - Katarzyny Nosowskiej z grupą Hey, którzy początkowo byli polską odpowiedzią na modny w latach 90. nurt grunge. Pomogło to również w karierze wokalistce i autorce Edycie Bartosiewicz (polska Alanis Morissette), Edycie Górniak (polska Mariah Carey, wsparta dobrze przyjętym występem na Eurowizji) czy grupie Myslovitz (odpowiedź na brytyjskie grupy Biur i Oasis). Nadzieję na karierę dawały w latach 90. radio i telewizja. Polscy wydawcy marzyli o podboju świata, próbując eksportu muzyki Edyty Górniak, Kayah czy Myslovitz.

Nieźle szła nam gonitwa za trendami światowymi na obrzeżach muzyki klubowej (Smolik, Skalpel). Ale najtrwalszy spośród wszystkich gatunków, których nieobecność chcieliśmy nadrabiać po 1989 r., okazał się hip-hop. Może dlatego, że pierwsze rapowane wydawnictwa pojawiły się jeszcze przed 1994 r. i od razu był to rap po polsku - niespodziewanie jednym z pionierów był znany jarocińskiej publiczności Kazik Staszewski. Polski hip-hop

mówił o tutejszych problemach, budował własny panteon gwiazd (Peja, Paktofonika, Molesta, WWO, O.S.T.R.), czasem otwierając się na publiczność spoza środowiska (Łona, Fisz i Emade czy L.U.C). Pod względem rynkowym pozostał zamknięty, więc gdy kryzys fonograficzny zmiótł część gwiazdozbioru lat 90., ten sektor wyszedł z opresji obronną ręką. (BCH)

Nowy język, nowa rzeczywistość

(literatura)

Literackim punktem zwrotnym 25-lecia był 2002 r., kiedy ukazała się "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwona". Dorota Masłowska podstawiła literaturze i językowi krzywe zwierciadło, uderzyła w przyzwyczajenia czytelników. W języku bohaterów można było za to rozpoznać peerelowskie relikty, slang młodzieżowy, nowomowę telewizyjną i reklamową, tworzące mieszankę piorunującą i oryginalną. Masłowska sprowokowała czytelników do tego stopnia, że nadal pozostaje najchętniej atakowaną pisarką, a część publiczności ciągle węszy w jej sukcesie jakąś manipulację. "Wojna", która doczekała się ekranizacji, jest mocnym głosem krytycznym (to też naśladowano) wobec oszustwa, którymi przesiąknięta jest rzeczywistość. Oprócz "Wojny" ważne językowo były też inne książki nowych autorów: "Gnój" Wojciecha Kuczoka i "Lubiewo" Michała Witkowskiego, który w kolejnej powieści "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej" pokazał polską wersję kapitalistycznego self-made mana. Żywiołem przynoszącym przemieszanie powagi i komizmu, śmiechu i śmierci, kiczu i prawdy uczuć okazała się proza Ignacego Karpowicza. W nagrodzonych Paszportem POLITYKI "Balladynach i romansach" i w "Ościach" pokazał świat, w którym popkultura zastąpiła religię, a rodzina patchworkowa - tradycyjną. (JS)

Wrocławska fala (muzyka poważno)

Na przełomie wieków pojawiła się cała grupa młodych talentów kompozytorskich. Najmocniej obsadzona we Wrocławiu: skupiła się wokół nowo powstałego Studia Kompozycji Komputerowej przy tamtejszej Akademii Muzycznej. Każdy z tej grupy ma zupełnie inną osobowość, dla wszystkich korzystanie z możliwości komputerów (i elektroniki w ogóle) jest czymś całkowicie naturalnym, podobnie jak możliwość inspiracji popkulturą. Jedno i drugie traktują w sposób wyrafinowany. Często współdziałają ze sobą jako wykonawcy: Agata Zubel, która jest również śpiewaczką, i Cezary Duch-nowski, dla którego komputery nie mają tajemnic, stworzyli duet ElettroVoce, Duchnowski z Pawłem Hendrichem i Sławomirem Kupczakiem - trio komputerowe Phonos ek Mechanes, a z Marcinem Rupocińskim - duet Morphai. Inni przedstawiciele tej grupy to Katarzyna Głowicka (działająca obecnie w Brukseli), Marcin Bortnowski, Michał Moc, Adrian Fołtyn. Największe sukcesy, zarówno jako kompozytor-ka, jak i wokalistka, odnosi Agata Zubel (jeden z najbardziej trafionych Paszportów POLITYKI), wyróżnia się też Cezary Duchnowski (nominacja do Paszportu za ten sam 2004 r.). Ciekawe osobowości, również częściowo związane z muzyką elektroniczną, pojawiły się i w Łodzi: Marcin Stańczyk, Artur Zagajewski. Choć coś takiego jak "polska szkoła kompozytorska" sprzed pół wieku dziś już nie istnieje, to i dziś polscy twórcy odnoszą znaczne sukcesy międzynarodowe, zwłaszcza w ostatnich paru latach. Agata Zubel w zeszłym roku otrzymała najwyższą lokatę na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów, Marcin Stańczyk zdobył zaś japońską Nagrodę im. Toru Takemitsu. W tym roku nagroda na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów przypadła również młodemu Polakowi -Andrzejowi Kwiecińskiemu z Warszawy (mieszkającemu w Holandii). (DS.)

Polski kryminał (literatura)

Szwedzka autorka Liza Marklund twierdzi, że powieści kryminalne są popularne w krajach, w których jest względny dobrobyt i stabilna demokracja. Nie jest interesujące czytanie o morderstwach i porwaniach w krajach, które mają wysoki stopień przestępczości. I to pasuje do sytuacji polskiej, gdzie wybuch popularności tej pisarskiej dziedziny to kwestia ostatnich 10 lat. Kryminał jest dziś chyba najpopularniejszym gatunkiem literackim m.in. dlatego, że jest jak worek - można w nim zawrzeć wszystko, co się chce: tło obyczajowe, problemy społeczne (antysemityzm, szowinizm, homofobię) i zagadki historyczne. Kryminały są próbą portretowania społeczeństwa i opowiadania o historii. Przedwojenne miasta, które nie mają już wiele wspólnego ze współczesnymi, stają się scenerią dla retrokryminałów (Breslau Marka Krajewskiego, Lublin Marcina Wrońskiego). Kryminały rozgrywające się współcześnie są z kolei portretem współczesnych miast: np. Warszawa u Zygmunta Miloszewskiego czy Kraków u Gai Grzegorzewskiej. Kryminały i thrillery piszą dziś pisarze niezwiązani wcześniej z tym gatunkiem - Olga Tokarczuk, Marcin Świetlicki, Joanna Bator, Michał Witkowski. Im ten gatunek daje szansę na szersze grono czytelników. (JS)

Popbanalizm (sztuki wizualne)

Symbolem tego fenomenu przełomu wieków wypada obwołać krakowską Grupę Ładnie, a szczególnie trzech jej członków: Wilhelma Sasnala, Rafała Bujnowskiego i Marcina Maciejowskiego. W tym kontekście zazwyczaj wymienia się także takich artystów, jak Zbigniew Rogalski, Agata Bogacka, Basia Banda, Elżbieta Jabłońska czy Agnieszka Kalinowska, a Galerię Raster jako tę, która najlepiej przysłużyła się promocji tego kierunku. Spopularyzowaniu popbanalistów niewątpliwie przysłużyły się międzynarodowe sukcesy niektórych spośród nich, a przede wszystkim działające na wyobraźnię kilkusettysięczne ceny (w dolarach) uzyskiwane na międzynarodowych aukcjach za obrazy Sasnala. Nic dziwnego, że o coraz liczniejszych absolwentach ASP mówiło się w połowie ubiegłej dekady, że "sasnalizują". Popbanaliści zaproponowali zdecydowanie odmienioną formę sztuki: lekką, łatwą w odbiorze, opowiadającą o życiu poprzez codzienne doświadczenia. Do łask przywrócili malarstwo. Zamiast walki, chęci obnażenia i zmiany świata, jak u krytycznych, pojawiła się zabawa, ironiczna obserwacja, żonglowanie konwencjami. (PS)

Pokłosie szkoły polskiej (film)

W klasycznych filmach szkoły polskiej romantyczny bohater przegrywał z silniejszym wrogiem albo wręcz z wyrokami historii, która nie stawała po jego stronie. W filmach, które powstały w III RP, ta perspektywa uległa zmianie: jesteśmy w nich pokazani nie tylko jako ofiary, lecz także jako współodpowiedzialni za cierpienia innych, co dotyczy przede wszystkim Holocaustu. O tym, jak emocjonalnie traktowany jest taki sposób opowiadania historii, świadczyła recepcja filmu "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego, inspirowanego głośną książką "Sąsiedzi" Grossa. Film przedstawiający mroczną historię wsi, której mieszkańcy przyczynili się do unicestwienia Żydów, potraktowany został przez oponentów jako gest niepatriotyczny i antynarodowy. Podobną kwestię, w sposób artystycznie dojrzalszy, podjął Paweł Pawlikowski w "Idzie", która wygrała krajowy konkurs w Gdyni i jest świetnie przyjmowana na świecie.

Nowe kino w sposób odważny łamie stereotypy, pokazuje, iż nie zawsze byliśmy bohaterscy, niewinni i piękni, jak młodzi bohaterowie serialu "Czas honoru". Jednocześnie próbuje poszerzyć naszą tożsamość historyczną, włączając do niej sprawę Holocaustu czy los Mazurów, co pokazał przejmująco Wojciech Smarzowski w "Róży". Przy okazji kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego na nowo rozgorzeje dyskusja: warto było się bić czy nie, co stanowiło jedno z głównych pytań szkoły polskiej. Mamywkinach dokumentalne "Powstanie Warszawskie", zbliża się premiera filmu Jana Komasy "Miasto 44". Młode pokolenie chce mówić o historii własnym głosem. (ZP)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji