Damy i Huzary w radomskim teatrze
W dziesiątym, jubileuszowym roku swojej działalności Teatr Powszechny wystawi sześć premier. "Damy i Huzary" są jedną z nich. Radomska placówka nie pierwszy raz sięga do twórczości Aleksandra Fredry, spektakl jest natomiast reżyserskim debiutem w naszym teatrze Krzysztofa Szustera.
Na stałe jest pan zatrudniony w Studiu Opracowań Filmów w Warszawie. Skąd więc zainteresowanie teatrem i sztuką Fredry?
- Moja droga do zawodu wzięła początek w teatrze. Zaczynałem od statystowania, potem byłem maszynistą sceny, inspicjentem, kaskaderem, treserem psów. Wreszcie dostałem się do łódzkiej Szkoły Filmowej. Mając już dyplom, zagrałem kilka ról, mam również za sobą krótki okres dyrektorowania w Tearze Ziemi Pomorskiej w Grudziądzu. I wreszcie zostałem reżyserem. A "Damy i Huzary" w radomskim teatrze są moją drugą inscenizacja tej komedii. Pierwszy raz reżyserowałem spektakl po flamandzku, dla belgijskiej publiczności. Fredro jest znakomitym "towarem eksportowym".
Najbardziej odpowiadają panu przedstawienia komediowe i farsowe. Czy nie jest to ze strony reżysera tzw. gra pod publiczkę?
- Uważam, że w dzisiejszych czasach widzowi należy się odrobina wytchnienia, aby wychodząc z teatru nie musiał zastanawiać się, co też twórca - autor chciał przez swój utwór powiedzieć. Widownia jest wręcz złakniona lekkiego repertuaru i nie obawiałbym się schlebiania jej gustom i potrzebom. Obserwując wieloletnie dokonania radomskiego teatru uważam, że w sposób, jak najbardziej właściwy łączy repertuar ambitny z przedstawieniami o lekkim charakterze
W Radomiu możemy obecnie bawić się z "Damami i Huzarami". Czy po słynnej, wysoko ocenionej przez krytykę inscenizacji, przygotowanej dla teatru telewizji, nie obawia się pan konkurencji?
- Absolutnie nie, z tej prostej przyczyny, że każdy widz woli uczestniczyć w żywym przedstawieniu teatralnym, naocznie śledzić wzloty i upadki bohaterów. W "Damach i Huzarach" występuje 20 aktorów. Jak we wszystkich komediach Fredry nie ma ról mniejszych i większych. Wszystkie są charakterystyczne i cała sztuka wymaga znakomitego zespołu aktorskiego. Teatr Powszechny w Radomiu spełnił moje oczekiwania. Można jedynie pozazdrościć dyrektorowi Wojdanowi pozyskania do współpracy tylu zdolnych, młodych ludzi
Z ciekawości porozmawiajmy o pana etatowej pracy.
- Dubbing, jako jeden z elementów sztuki filmowej, traktuje się z przymrużeniem oka. Tymczasem w całym świecie powszechnie już podkłada się głosy rodzimych aktorów pod obcojęzyczne filmy. Nie wyobrażam sobie projekcji dla dzieci z tekstem, czytanym przez lektorów. Jedynie głos aktora jest w stanie oddać klimat i treść fabuły. Dubbing to trudna i odpowiedzialna praca, za którą kryją się redaktorzy, operatorzy dźwięku, montażyści i oczywiście aktorzy. Jak każdy reżyser mam swoją ekipę ludzi, z którymi świetnie układa się współpraca. Z przyjemnością stwierdzam, że niewielkie zadania aktorskie w dubbingu powierzyłem też kolegom z radomskiego teatru. Wybrnęli z nich znakomicie. Niestety 100-kilometrowa odległość z Warszawy do Radomia i mnóstwo zajęć w teatrze powodują, że kontakty te nie mogą być lak częste, jak oczekiwałbym.
Czy przewiduje pan dalszą współpracę z Teatrem Powszechnym?
- Z pytaniem tym proponuję zwrócić się do dyr. Wojdana.
Dziękuję za rozmowę.